Do polityki trafili w Polsce także ludzie przypadkowi i to oni obniżyli standardy

Krzysztof Ogiolda
Fot. Archiwum
Ks. prof. Marek Lis, teolog, filmoznawca i medioznawca z Uniwersytetu Opolskiego

W czasie obchodów 300-lecia koronacji obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze bardzo mocno wypowiedział się prymas Polski. Nie tylko politykom, ale i nam wszystkim przypomniał, że przemianę serca trzeba zaczynać od siebie, nie od innego.
To jest jednoznaczny nakaz zakorzeniony w Ewangelii, która przestrzega przed szukaniem źdźbła w oku brata przy równoczesnym niedostrzeganiu belki we własnym oku.

Odwołując się raz jeszcze do Ewangelii, prymas wzywa do współdziałania. Przestrzega, że nikt nie ma prawa zamykać się we własnych racjach jako jedynie słusznych. Tylko czy tak bardzo podzieleni Polacy w ogóle są go w stanie słuchać?
Podziały wśród Polaków wynikają z różnic dzielących partie polityczne. Te ostatnie na podziałach bazują. Ale to jest nie tylko problem Polski. Proszę zauważyć, jak potężne różnice ujawniły się przy okazji wyborów we Francji, w USA, także przed zbliżającymi się wyborami w Niemczech. Drastyczne podziały w społeczeństwach powodują, że często wybory wygrywa się z minimalną przewagą.
W Polsce poszliśmy dalej. Mam znajomych po różnych stronach sceny politycznej. Coraz częściej łapię się na tym, że rozmawiamy o książkach, filmach, sporcie, ale o polityce nie, bo wiadomo, że się zaraz poróżnimy. Często nie potrafimy się nie tylko „różnić pięknie”, ale zwyczajnie wymieniać argumentów…
To jest efekt działania polityków przez ostatnie – śmiem przypuszczać – kilkanaście lat. Nie przywołam nazwisk, bo są to częściowo ludzie poza polityką, a czasem już zmarli. Ale to oni doprowadzili do potwornego obniżenia standardów kultury, języka, traktowania przeciwników. Dali przyzwolenie dla obraźliwego używania symboli, gestów czy gadżetów. Politycy potwornie politykę popsuli.

Nie tylko ci z PiS-u?
Ten proces zaczął się znacznie wcześniej i ma szerszą przyczynę. Do polityki trafiają u nas często ludzie, którzy do służby społecznej się nie nadają, którzy ani myślą troszczyć się o ludzi, których mają reprezentować. To skutkuje postawami typu: Teraz myśmy wygrali i będziemy zmieniać prawo, jak się nam podoba. Taki egoizm nie jest przypisany do jednej formacji. Tu nie ma niewinnych. Zjawisko to zostało wzmocnione przez silny podział i jednoznaczne opowiadanie się po jednej stronie wielu stacji telewizyjnych, radiowych i tytułów prasowych. Każda strona sporu ma swoje tuby.

Wiceminister sprawiedliwości opowiedział się ostatnio – w kontekście gwałtu w Rimini - za karą śmierci i torturami. Trudno to pogodzić z Ewangelią.
To drugie uznał za nad-
interpretację. Ale kary śmierci nie da się też pogodzić z prawem europejskim ani z Konstytucją RP (o jej przestrzeganie też upomniał się prymas). Takie zaognianie, emocje, którym pan minister uległ, też są psuciem życia społecznego. Ministrowi sprawiedliwości takiego gorącego populizmu uprawiać nie wolno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska