Dorota Stasikowska-Woźniak. W sukience do sukcesu

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Dorota Stasikowska-Woźniak.
Dorota Stasikowska-Woźniak. Archiwum prywatne
- Dobry wygląd wyzwala dobre samopoczucie, otwiera proces zmiany. Szata zmienia człowieka. Znamy to z bajek, ale to akurat jest prawda - mówi Dorota Stasikowska-Woźniak, dyrektor stowarzyszenia Dress for Succes w Polsce.

- Bezrobotnemu mężczyźnie, żeby wydobył się z życiowego dołka, trzeba dać wędkę. Wasze stowarzyszenie bezrobotnym Polkom daje... sukienkę. I to luksusową.
- Bo nasza sukienka też jest wędką, choć czasem jest sukienką, innym razem garsonką albo eleganckim garniturem. Nazwę naszego stowarzyszenia tłumaczymy "W sukience do sukcesu". Sukienkę, która komuś przyniosła szczęście, dajemy kobiecie, która tego zawodowego szczęścia, miejsca oraz spełnienia szuka. I pójdzie w niej na rozmowę z potencjalnym pracodawcą.

- Skąd biorą się te sukienki?
- Część dostajemy ze Stanów i Anglii, są też szyte specjalnie dla naszej organizacji. Ale największym wzięciem cieszą się stroje, które zbieramy w akcji SOS. To skrót od "sent one suit", dosłownie oznacza to: wyślij jedno ubranie, ale w naszym tłumaczeniu jest to "podaruj szczęśliwą sukienkę". Prosimy kobiety, które odniosły sukces zawodowy i czują się spełnione, żeby otworzyły swoje szafy. Mamy stroje od pani prezydentowej Jolanty Kwaśniewskiej, od posłanek i eurodeputowanych, pomagają nam dyrektorki, dziennikarki, pisarki, radne.

- Na czym polega działalność "Dress for Succes"?
- To największa na świecie organizacja non profit zajmująca się wspieraniem kobiet w uzyskiwaniu niezależności finansowej. Mamy 130 filii na całym świecie, jesteśmy wszędzie oprócz Afryki. Filia polska jest jedyną w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Pomogłyśmy już 600 000 kobiet na świecie. Idea jest prosta - kobiety sukcesu społecznie pomagają tym, które z różnych powodów nie mogą znaleźć pracy. Tym które nigdy jej nie miały, tym które ją utraciły, tym które postanowiły założyć własną firmę. Bez względu na wiek i wykształcenie.

- Przychodzi do was kobieta, która nie ma co do garnka włożyć. Dostaje elegancki ciuch i co się dzieje?
- Nie tylko dostaje ciuch, ale też zapraszamy ją na całodzienną sesję w renomowanym zakładzie kosmetycznym, robimy piękną fryzurę, uczymy makijażu biznesowego.

- I z kopciuszka robi się bizneswoman? Przecież życie to nie bajka.
- A jednak dzieje się magia, choć faktycznie do bizneswoman jeszcze daleko. Przemiana zewnętrzna pozwala kobiecie inaczej spojrzeć na siebie.

- Odmieniona staje przed lustrem i stwierdza: fajna ze mnie laska. Ale lodówka dalej pusta.
- Kiedy kobieta potrafi o sobie powiedzieć "fajna ze mnie laska", to po pierwsze ma już w sobie taką siłę, że nie boi się pójść na rozmowę kwalifikacyjną. Dobry wygląd wyzwala dobre samopoczucie, otwiera proces zmiany. Szata zmienia człowieka. Znamy to z bajek, ale to akurat jest prawda. Głównym celem naszej działalności jest jednak metamorfoza wewnętrzna. Sukienka i nowy wygląd to tylko symbol kobiecego sukcesu. Aby pomóc kobiecie wejść na drogę do tego sukcesu, oferujemy wszechstronne warsztaty wzmacniające i wsparcie - żeby ona chciała znów, albo po raz pierwszy w życiu, uwierzyć w siebie, w swoje możliwości, w to, że może osiągnąć wszystko. Żeby chciała podjąć ryzyko, zawalczyć.

- To takie amerykańskie. Kojarzy mi się z hasłem wyborczym Baracka Obamy "Yes we can".
- Produkowana specjalnie dla "Dress for Succes" linia garsonek korporacyjnych, które miałyśmy także w Polsce, nosiła nazwę "Yes you can". "DfS" narodziło się w USA i faktycznie opiera się na przekonaniu, że chcieć to móc. Nasza działalność w Polsce trwa cztery lata i mam wrażenie, że to, czym przede wszystkim dzielimy się z naszymi beneficjentkami, to babska energia i siła. "Idź tam, zrób to, dasz radę" - takie słowa naprawdę działają. Zwłaszcza kiedy kobieta już przez jakiś czas jest bez pracy, odsunęli się od niej znajomi, przestały dzwonić telefony. Nikt jak ona nie doceni podanej pomocnej ręki; tego, że ktoś zainteresuje się jej długami albo poradzi, jak zorganizować domowy budżet. Ale same warsztaty nie wystarczą. Kobieta musi tę wewnętrzną przemianę sama zapoczątkować. Sukienkę może dostać każda bezrobotna, która się do nas zgłosi. Natomiast na warsztaty zapraszamy tylko te, które są zmotywowane. Zdarza się, że po obejrzeniu w telewizji programu o naszej działalności przychodzą listy: "podaję swoje wymiary, proszę mi przysłać ładną sukienkę". Nie o to chodzi.

- Typowa postawa roszczeniowa. Pewnie tak piszą kobiety, korzystające z pomocy społecznej. Ona rozleniwia?
- Działa demotywacyjnie. Na pomoc społeczną idzie u nas dużo pieniędzy, ale jest ona źle lokowana. Za mała jest różnica między wsparciem z pomocy a płacą minimalną. Ludziom nie opłaca się pracować.

- Praca to nie tylko pieniądze.
- To zupełnie inny model życia. Jak człowiek chodzi do pracy, to się rozwija, musi jakoś wyglądać, jest między ludźmi, odczuwa swoją wartość. Tego nie przeliczy się na żadne pieniądze.

- Jakie kobiety do was trafiają?
- To osoby w różnym wieku i z różnych środowisk, czasami bardzo trudnych, gdzie panuje przemoc domowa, bicie, wykorzystywanie seksualne. Są dziewczyny, które przez całe życie nie usłyszały o sobie dobrego słowa. U nas na zajęciach z autoprezentacji stają przed kamerą i po raz pierwszy w życiu mają powiedzieć o sobie coś dobrego. Dla wielu z nich jest to strasznie trudne wyzwanie. Trafiają do nas młode, a już po dramatycznych przejściach i starsze, które przez całe życie nie pracowały. Kiedy przekroczyły pięćdziesiątkę, mąż je zostawił, a one nie wiedzą, co mają ze swoim życiem robić. Są panie, które edukację zakończyły na podstawówce, i takie po kilku kierunkach studiów, z doktoratami. Są kobiety, które trzęsły potężnym działami w korporacjach, zarządzały dużymi zespołami ludzi, zarabiały mnóstwo pieniędzy i nagle zostały zwolnione z pracy.

- Czytałam o kobiecie, która dostała wypowiedzenie następnego dnia po sfinalizowaniu projektu, który przyniósł firmie rekordowy dochód. Pracodawcy uznali, że ta pani osiągnęła już maksimum swoich możliwości i podziękowali jej za współpracę.
- Taka kobieta nie potrzebuje od nas luksusowej sukienki, bo ma całą szafę własnych. Jej najbardziej potrzebne jest wsparcie, bo po utracie pracy często przychodzi załamanie, depresja. Nieraz jest tak, że przy życiu trzymają je tylko dzieci - konieczność zapewnienia im bezpieczeństwa. Trzeba im w tym pomóc, nakreślić nową ścieżkę zawodową. Takie kobiety bardzo często zakładają potem własne firmy, ale najpierw muszą znów uwierzyć w siebie, dostać nowe drogowskazy.

- A co proponujecie tym, które dotąd nie radziły sobie z najprostszymi życiowymi zadaniami?
- Właśnie trwa rekrutacja do programu "Paszport do sukcesu", który zaczniemy realizować od kwietnia. To będzie 30 bezpłatnych dni warsztatowych - powiemy, jak zarządzać domowym budżetem i gospodarować pieniędzmi, będziemy mówić o właściwym żywieniu rodziny, zorganizujemy spotkania dla mam z dziećmi na temat higieny jamy ustnej. Będą zajęcia w siłowni i spotkania z psychologami i trenerami sukcesu, na których będziemy wspólnie budować ścieżkę zawodową. Nasze panie dostaną nowiusieńką bieliznę, szytą specjalnie dla "DfS", dostaną kremy i kosmetyki, ale też książki, bo będziemy rozmawiać o literaturze, kształceniu, ogólnej wizji świata. Zależy nam, by po takich wszechstronnych warsztatach były dobrze przygotowane na spotkanie z pracodawcą. I żeby tę pracę mogły dostać.

- A kiedy już ją dostaną, to puszczacie swoje podopieczne na głęboką wodę czy jeszcze przez jakiś czas bezpiecznie holujecie?
- Po zakończeniu warsztatów nasza beneficjentka może poprosić o mentorkę, która będzie ją wspierać w rozwoju zawodowym. Amerykanki mówią, że najtrudniejsze są pierwsze trzy miesiące w pracy. Pomoc mentorki trwa od 3 do 6 miesięcy, ale mamy też beneficjentkę, która od 3 lat korzysta z naszej opieki i już ma trzecią pracę. To rewelacyjna dziewczyna, która się kształci, zrobiła różne kursy. Na początku nie miała żadnego wykształcenia i sprzedawała kosmetyki w dużej firmie. Potem przez rok była sprzątaczką w teatrze i w tym czasie skończyła szkołę. Teraz pracuje w przedszkolu. Na tym polega umiejętność tworzenia ścieżki kariery. My angażujemy swój czas, wysiłek i pieniądze po to, by kawałek swego sukcesu przekazać innym. Ale też oczekujemy, że jak te kobiety staną na nogi, to będą przekazywać zdobyte doświadczenie innym, że ich "sukienka" trafi do innej kobiety. I tak się dzieje. Nasza ubiegłoroczna Beneficjentka Roku, Ewa, kiedy trafiła do "DfS", nie miała nic, pracowała na czarno. Od tego czasu rozwinęła firmę, ma sklepy w Polsce i Niemczech, zatrudnia ludzi. Ma też swoją beneficjentkę, której także udało się już założyć własną firmę kosmetyczną.

- Ile kobiet skorzystało do tej pory z pomocy "Dress for Succes"?
- W ciągu czterech lat działalności przez nasze szkolenia przeszło 551 kobiet w całej Polsce. 75 procent z nich dostało pracę. Co piąta założyła własną firmę. To nie stało się dzięki luksusowej sukience, którą dostały. Nawet nie dzięki nam. Myśmy im tylko w tym pomogły. Żadna wróżka nie zamieni dyni w karocę. Jeśli kobiety nie wezmą spraw w swoje ręce, to żebyśmy nie wiem jaką bieliznę czy kosmetyki im podarowały, obojętne ile warsztatów im zaoferowały - nic z tego nie będzie. Do sukcesu muszą dojść same.

- Czym jest sukces, tak najprościej?
- Sukces to nasza wewnętrzna harmonia. To pogodzenie naszych oczekiwań z tym, co możemy osiągnąć i co osiągamy. I nie ma żadnego znaczenia, jak to oceniają inni. Jeśli same czujemy, że jesteśmy zaspokojone, to jest sukces.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska