Dzień jak co dzień

Ewa Kosowska-Korniak [email protected]
Na urzędzie flagi wywiesiły pracownice sekretariatu: Danuta Szymanowska i Danuta Labus (w głębi).
Na urzędzie flagi wywiesiły pracownice sekretariatu: Danuta Szymanowska i Danuta Labus (w głębi).
Wielki strach, że będzie ciężko, miesza się z nieśmiałą nadzieją, że może dzieci będą żyły lepiej... Mieszkańcy Zawadzkiego nie zamierzają hucznie fetować wejścia do Unii Europejskiej.

Bo co tu świętować? - pytają. Pierwszego maja pan Zbyszek, emeryt, 42 lata pracy w hucie Andrzej, pójdzie z rana do kościoła, bo to święto Józefa Rzemieślnika. Potem pomaluje poręcz i będzie naprawiał schody, bo 1 maja to żadne święto.
- Ja za tą Unią nie przepadam, co będę kłamał - mówi wprost pan Zbyszek. Żyje przyzwoicie, emeryturę ma dobrą, chodzi do kościoła, na działkę i nie może zrozumieć jednego: dlaczego jego wykształconym dzieciom jest tak ciężko?
- Unia tego nie zmieni. Będzie gorzej, bo wszystko podrożeje. Stanieje alkohol i młodzi całkiem się rozpiją - mówi.
Po ile cukier...
Urząd gminy jest przygotowany na wejście do Unii Europejskiej. Na budynku powiewa europejska flaga, którą zawiesiły pracownice sekretariatu - Danuta Labus i Danuta Szymanowska. Ale mieszkańcy gotowi nie są i prędko nie będą. Zbyt wiele tu bezradności i lęku o byt.
Zawadzkie wyrosło na hucie i 13 tysięcy mieszkańców żyło z huty, której już nie ma. Jest syndyk, jest jakaś produkcja, jest trochę miejsc pracy, ale nie ma huty, nie ma poczucia stabilizacji i nie ma dobrobytu. Odczuwają to zwłaszcza dzieci. Unia powinna dać im szansę na lepszą przyszłość, a one tej szansy nie widzą. Widzą, że podrożał cukier. Piętnastolatki licytują się cenami, po ile cukier w sklepie na osiedlu, a po ile w "Tesco" w Częstochowie.
Kamila Mikołajczyk, gimnazjalistka z drugiej "e":
- Jak tylko jedno z rodziców ma pracę, to dziecko wie, że trzeba patrzeć na ceny i liczyć pieniążki. U mnie w rodzinie bez pracy jest mama.
- Moja mama 40 lat pracowała w hucie na jednej maszynie, teraz cierpi na kręgosłup. Gdyby chciała dalej pracować, musiałaby obsługiwać dwie maszyny równocześnie. Tę samą pracę, co kiedyś, wykonuje znacznie mniej pracowników - mówi Ania Maciążek.
- Czasem praca się kończy, wysyłają na urlopy. Tata nudzi się i martwi, że będzie mało pieniędzy - dodaje Kasia Dyngus.
- Cieszycie się, że wchodzimy do Unii?
- Nieeee - pada jednomyślnie zgodna odpowiedź siedmiu uczennic. Jednak gdy w szkole robiono głosowanie unijne, trzy dziewczynki były na "tak". Teraz zmieniły zdanie, bo są podwyżki.
- Pierwszy maja 2004? To dzień jak co dzień - mówią.

Na urzędzie flagi wywiesiły pracownice sekretariatu: Danuta Szymanowska i Danuta Labus (w głębi).

Dawniej huta
organizowała wszystko
- Entuzjazm będzie, jak każdemu starczy do pierwszego - podkreśla Mariusz Stachowski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji. To on organizuje w Zawadzkiem majówkę z okazji wejścia do Unii, ale nie spodziewa się tłumów. Pieniędzy jest niewiele, atrakcji też.
- To będzie taka kultura przez małe "k" - dodaje dyrektor MOKSiR. - Piwo, kiełbasa, zabawa na świeżym powietrzu i turniej piłki nożnej "Tatuś na boisku". Zagrają chłopcy po trzydziestce, udało mi się ich namówić. Tutaj w ogóle trudno ludzi do czegoś namówić, choć dwoję się i troję. Dawniej huta organizowała wszystko: pracę, rozrywkę i kulturę.
Stachowski ma jeden cel: młodzieży z Zawadzkiego stworzyć takie warunki, żeby, jadąc na Zachód, nie miała kompleksów. Tylko jak tego dokonać, skoro młodzi są tak sceptyczni?
Będzie lepiej, ale kiedy?
Młode, ładne, znające języki. Za parę dni matura, przed nimi całe dorosłe życie i nieograniczone możliwości. A jednak nawet one, Katarzyna Mikłuszka i Ewelina Piekarska nie potrafią się cieszyć z akcesji do UE.
- Ja wierzę, że będzie lepiej, ale najwcześniej za 15 lat - mówi 19-letnia Kasia. - Mam żal, że jak była kampania przed referendum, to mówiło się tylko o plusach Unii, a nic o minusach. Mój tata ma sklep jubilerski i bardzo się boi. Będzie płacić tak wysokie podatki, że nie wiadomo, czy nie splajtuje.
- Moi rodzice są także pełni obaw i to się przenosi na nas - dodaje Ewelina. - Ja zamierzam studiować zarządzanie i psychologię biznesu. Mam nadzieję, że z tym dyplomem w ręku na pewno znajdę pracę w Unii.
Trzeba bać się swoich...
Nadzieja. To słowo pojawia się w wypowiedziach, ale gdzieś na samym końcu. Nadzieja, że dzieciom i wnukom będzie lepiej.
- Martwię się, jak to będzie. Martwię się, że będziemy w Unii na szarym końcu, na ostatnim miejscu. Pocieszam się, że mojemu Kacperkowi będzie w tej Unii lepiej - mówi młoda mama Renata Kaczka, huśtając w parku swojego 9-miesięcznego synka.
O tym, jak dzieci i wnuki znajdą się w nowej rzeczywistości nie przestaje też myśleć Halina Urbanowicz, choć jest ostatnią osobą w Zawadzkiem, która powiedziałaby o sobie, że żyje jej się źle. Ma dwie apteki, piękny dom w centrum miasta, uroczy ogród i dużo niepokoju o przyszłość.
- Ja się nie boję Unii, ja się tylko boję rządów komunistów lub Leppera - mówi Halina Urbanowicz. - Oni w ogóle nie dbają o interesy małych przedsiębiorców. Boję się zmieniających się przepisów i niezdrowej konkurencji ze strony sieci farmaceutycznych. Marzyliśmy z mężem o aptece z tradycjami, przechodzącej z pokolenia na pokolenie. Stworzyliśmy taką aptekę, nasze dzieci są farmaceutami, ale czy będzie im dane kontynuować naszą pracę? Już dziś aptek jest tyle, że wiele działa na skraju bankructwa.
Najlepiej schodzą kurze korpusy
Upadłość huty, żywicielki miasta, drastycznie odczuli wszyscy. W sklepach obroty z dnia na dzień raptownie spadły.
- Fala klientów jest tylko po wypłacie. Potem pustki. Całe szczęście, że nie ma u nas supermarketu, bo pewnie byśmy padli - mówi Ewa Kowalczuk, zastępca kierownika pawilonu PSS "Społem".
- Teraz najlepiej schodzą korpusy z kurczaka - dodaje Irena Niedźwiedź ze sklepu mięsnego "Duda". - Za 90 groszy można praktycznie ugotować zupę, doda się parę warzyw z działki. Już o godzinie 11 nie było ani jednego korpusu, teraz ludzie przychodzą po skrzydełka. Też tanie. Dwa skrzydełka na zupę to 1,80. Każdemu jest ciężko, a będzie gorzej. Wszyscy ludzie tak mówią.
Jeśli ktoś gania po sklepie z wypełnionym po brzegi koszykiem albo wchodzi do mięsnego i pokazuje "to", "to" i "tamto", nie patrząc na ceny, to wiadomo, że właśnie wrócił z roboty z Niemiec. Ale nawet ci, co pracują w Unii, nie mają 1 maja powodów do radości.
- Wszyscy pojadą do Unii, żeby tam pracować, i od razu tacie spadną zarobki, tata tak mówił - stwierdza ze smutkiem w głosie Sandra Chluba, 15-latka. - Ja już się przyzwyczaiłam, że taty od czterech lat praktycznie nie ma w domu, ale mój młodszy brat bardzo płacze. Tata tam, mama sama tu. Są pieniądze, ale jest ciężko. Dlatego tata zastanawia się, czy nie lepiej będzie, jak wszyscy przeprowadzimy się do niego, do Niemiec. Ja nie chcę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska