Facet czuje się jak żołnierz na froncie, nieustannie w ogniu walki

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Renata Arendt-Dziurdzikowska napisała tę książkę razem z psychoterapeutą Benedyktem Peczko.
Renata Arendt-Dziurdzikowska napisała tę książkę razem z psychoterapeutą Benedyktem Peczko. Grażyna Peczko
W świecie zbudowanym i zdominowanym przez mężczyzn panowie są samotni, sfrustrowani i nieszczęśliwi. Czują się jak w pułapce - mówi Renata Arendt-Dziurdzikowska, współautorka książki "Zrozumieć mężczyznę".

Przyjaciółka zobaczyła u mnie pani książkę "Zrozumieć mężczyznę" i zdziwiła się: A co tu rozumieć? Oni są prości jak - tu użyła porównania do pewnego narzędzia rolniczego. To kobiety są skomplikowane, a mężczyźni nas nie potrafią zrozumieć.
Co do tego ostatniego akurat się nie myliła. Słynne badania amerykańskie pokazują, że 86 procent mężczyzn nie rozumie kobiet. Myślę, że to nawet zaniżone dane. I prawdę mówiąc, trochę mnie to dziwi, bo moim zdaniem to my, kobiety, jesteśmy nieskomplikowane, otwarte, chętnie wychodzimy im naprzeciw.

Daremny trud, gdy facet zamknie się jak małż w swej muszli. A większość z nich ma problemy z mówieniem o sobie, nazywaniem tego, co przeżywają.
Przez pewien czas prowadziłam w całej Polsce kluby "Zwierciadła". Na spotkaniu klubu w Zielonej Górze kobiety opowiadały mi o swoich partnerach. Usłyszałam od nich, że mężczyzna to "kosmos", "nieznana galaktyka", "nieme stworzenie". Mówiły, że ich mężczyźni żyją jak w twierdzy, trudno dostać się do ich wewnętrznego świata, a one nie wiedzą, co ich mężowie czują, myślą, jakie mają tęsknoty. Zaprosiłam więc psychoterapeutę Benedykta Peczko, aby przybliżył nam te niezbadane, kosmiczne przestworza. Od siedmiu lat w "Zwierciadle" ukazują się moje z nim rozmowy. Po pewnym czasie okazało się, że wiele par przychodzących do Benka na terapię przynosi te wywiady powycinane. Okazały się dla nich inspirujące i wspierające. Postanowiliśmy je zebrać w całość i tak powstała książka.

Trudno zrozumieć mężczyznę?
Zacznijmy od tego, że współcześnie trudno wręcz być mężczyzną. Elisabeth Badinter w swojej kultowej "Tożsamości mężczyzny" mówi, że "bycie mężczyzną stało się w ogóle niemożliwe". Pisarze od dawna podejmują temat psychicznego bankructwa mężczyzny, psychologowie mówią i piszą o rosnącym poczuciu zagrożenia. Kiedyś depresje, bóle głowy czy nerwice były tradycyjną przypadłością kobiet. Teraz staje się to tak często udziałem mężczyzn, że różnice między płciami powoli zanikają.

Jaki jest współczesny mężczyzna?
Zmaga się ze swoją samotnością, niepewnością, cierpieniem, agresją jawną albo ukrytą.

Lekarstwem na samotność jest - jeśli nie miłość - to przyjaźń. Męska głęboka przyjaźń - w literaturze jest wiele jej wspaniałych opisów. To coś innego niż nasza babska psiapsiółkowatość. Współcześni mężczyźni umieją się przyjaźnić?
Osiemdziesięciu mężczyzn na stu przyznaje, że nie wie co to bliska, przyjacielska relacja z drugim mężczyzną. Współcześni mężczyźni spędzają większość życia w pracy, ale nie nawiązują w niej bliskich więzi z innymi mężczyznami. To zastanawiające. Pracują razem przez lata w tej samej firmie, razem piją kawę, jedzą obiady, opracowują strategie rozwoju, a jednak nie zbliżają się do siebie, nie rozwijają przyjaźni, które pozwoliłyby im rozmawiać o najważniejszych życiowych sprawach, nie otwierają się przed sobą. Podobno obowiązuje styl: Nie znam cię i nie chcę cię poznać. Mężczyźni trzymają się z dala od siebie, są spięci i sztywni, a gdy znajdą się w grupie innych mężczyzn, łatwo wyczuć rezerwę i strach.

Może więc nie potrzebują męskiej przyjaźni?
Potrzebują, ale nie umieją jej nawiązać. Ci, którzy mają przyjaciół, twierdzą, że wszelkie inne relacje w ich życiu rozkwitają.

W powszechnym przekonaniu mężczyznom żyje się lepiej, to oni są na stanowiskach, oni lepiej zarabiają, oni rządzą.
Marek Kochan, autor powieści "Plac zabaw", zwraca uwagę, że jeśli zedrzeć z mężczyzny jego stanowisko, pozycję zawodową i dochody, to zostaje "jakiś blady robaczek". To nieprawda, że mężczyznom żyje się lepiej. Wystarczy tylko przypomnieć sobie często powtarzane statystyki. Mężczyźni żyją średnio o dziewięć lat krócej niż kobiety. Wśród osób do sześćdziesiątego piątego roku życia na jedną kobietę umierającą na zawał serca przypadają trzej mężczyźni. Nagłą śmiercią w wypadkach ginie dwukrotnie więcej mężczyzn niż kobiet. Kilka razy więcej mężczyzn niż kobiet popełnia samobójstwo. Liczba zgonów spowodowanych chorobami wątroby jest dwa razy większa u mężczyzn niż u kobiet. Liczba zgonów spowodowanych wirusem HIV jest dziesięciokrotnie większa wśród mężczyzn niż kobiet.

Ironia losu, bo przecież świat zbudowany jest przez mężczyzn i pod mężczyzn. Wychowuje się ich na przywódców, a potem taki wstaje rano do korporacji i słucha poleceń, a czasem i bezwzględnie wykrzyczanych rozkazów szefa.
Albo wpaja mu się od dziecka, że ma zarobić na rodzinę, a przecież żyjemy w czasach kryzysu ekonomicznego, niespłacalnych kredytów frankowych, upadających firm. Wbija mu się do głowy, że ma "w życiu coś osiągnąć", a współcześnie nie ma nic bardziej ulotnego od sukcesu. Mężczyzna ma być też ostoją, a tymczasem on sam nierzadko potrzebuje wsparcia. Na spotkaniu w klubie "Zwierciadła" kobiety opowiadały mi o swoich partnerach - "są sfrustrowani, niepewni siebie", "ukrywają się pod maską ekspertów od wszystkiego", "współczesny świat im zagraża". Mężczyźni zorientowali się, że patriarchalny wzorzec niszczy im zdrowie i życie.

Rzadko który się jednak do tego przyznaje. Dlaczego?
Swoje obawy utożsamiają ze słabością. Boją się, że gdy je ujawnią, będą przegrani, kobieta ich nie zrozumie i odrzuci. Kiedyś na warsztatach pewien pan powiedział, że nie może partnerce przyznać się do słabości, bo wtedy ona się... rozpadnie.

Stereotyp kobiet jako słabej płci należy już chyba odesłać do lamusa.
Znajomy psychoterapeuta wręcz twierdzi, że to mężczyźni są słabą płcią. I jak widać - nie doceniają siły kobiet. Nie wierzą, że one się nie rozpadną.

Profesor Maria Jarosz, socjolog, wybitna badaczka zjawiska samobójstw, uważa, że wyjątkowo w Polsce niekorzystnym statystykom samobójczym winne są same kobiety. Bo nauczyły się wymagać, oczekiwać i rozliczać. W każdej sferze - od materialnej po najbardziej intymną.
Na moje spotkania przychodzą kobiety otwarte, chętne do wspierania, współczujące i życzliwe, ale to prawda, że w szerszej skali kobiety nie widzą, jakiej presji podlegają wewnętrznie mężczyźni. A dzieje się tak właśnie dlatego, że oni o tym nie mówią. Trzy dni po ukazaniu się naszej książki "Zrozumieć mężczyznę" napisała do mnie w bardzo poruszających słowach znana pisarka. Jej mąż rok temu popełnił samobójstwo, bo jego firma zbankrutowała. Nie umiał sobie poradzić z poczuciem, że nie sprostał oczekiwaniom, nie sprawdził się jako ten silny mężczyzna. Wdowa napisała, że gdyby książka wyszła rok wcześniej, to on może wciąż by żył.

Ta książka, która jest czymś daleko więcej niż instrukcją obsługi mężczyzny, pokazuje - i nam kobietom, i męskim czytelnikom, że można żyć - mówiąc językiem młodzieży - bez napinki.
Nad kobietami ciążą cztery przekleństwa: muszę, powinnam, trzeba i należy. A właściwy kierunek to taki, by życie podlegało temu, co: chcę, wybieram, decyduję się i działam. U mężczyzn jest dokładnie tak samo - dominuje egotyczny umysł, który ocenia, porównuje, oskarża, krytykuje, wymaga, ma pretensje, patrzy pod kątem obowiązku. Oni czują się jak żołnierz na froncie, nieustannie w ogniu walki. Niezależnie od tego, czy jest to praca zawodowa czy seks - wszystko traktują zadaniowo. Podlegają ogromnej presji, ale okazuje się, że kiedy mężczyzna uaktywnia swój kontemplacyjny umysł, stara się mieć kontakt z chwilą, kiedy otwiera serce, tworzy więzi - przyjacielskie i z partnerką - to świat zewnętrzny przestaje być taki straszny i ze wszystkim można sobie poradzić. Źle jest na bezludnej wyspie, źle kiedy się samemu nią jest. Cała praca wewnętrzna polega na tym, by mężczyźni dali sobie przyzwolenie na to, że mogą żyć inaczej.

A czego tak naprawdę oni pragną?
Parę lat temu napisałam książkę "Tajemnice kobiet". Podczas promocji podchodzili do mnie mężczyźni i patrząc głęboko w oczy pytali: A czy kobiety chciałyby znać tajemnice mężczyzn? Jestem coachem i trenerką rozwoju osobistego, prowadzę kręgi kobiet i na prośbę moich pań zrobiłam też podobne warsztaty dla mężczyzn. To było niesamowite doświadczenie. Słuchając ich, czułam się tak jak w kręgu kobiet. Zrozumiałam, że na tym głębokim ludzkim poziomie kobiety i mężczyźni niczym się nie różnią. Oni też czują się niepewnie, boją się, zastanawiają się, czy są prawdziwymi mężczyznami. Ukrywają to, bo ulegają oczekiwaniom społecznym, ale tak jak my, w głębi duszy i serca tęsknią za bliskością, chcą być kochani i kochać, chcą być rozumiani i rozumieć, oczywiście chcą wykonywać pracę, którą lubią, i chcą być spełnieni. To jest pakiet uniwersalnych potrzeb. To dziwne, że obie strony mówią, że się nie rozumieją, podczas gdy jesteśmy tak do siebie podobni. To bolesne, że na powierzchni widać tylko walkę płci, niezrozumienie, obcość, agresję. Książka, którą napisaliśmy z Benedyktem Peczko, właśnie podkreśla to, co nas łączy, i podpowiada, jak sięgać w głąb siebie, by to wydobyć.

Jaka w tym rola wyemancypowanych, coraz bardziej niezależnych kobiet?
Kiedy dbająca o siebie i związek kobieta mówi: źle wyglądasz, nie mogę się z tobą dogadać, coś jest z tobą nie tak - to otwiera się ogromna szansa dla mężczyzn. Chodzi tylko o to, by te komunikaty nie stanowiły ataku, ale by były wypowiadane z pozycji troski i życzliwości.

To działa?
Następuje budzenie się mężczyzn. Ja to widzę na moich spotkaniach. Kiedyś na rozmowy o relacjach i duchowości przychodziły same kobiety, a teraz połowę stanowią już panowie. Proszę zauważyć jak wielu młodych ojców zajmuje się dziećmi, jak wielu chodzi z wózkami. Często bywam na basenie - połowa pływających to tatusiowie z pociechami. Powoli utrwala się nowy paradygmat mężczyzny - otwartego, czułego, owszem mocnego, ale też mocnego sercem.

Wiele zależy od wychowania. To rola kobiet, by nie wdrukowały chłopcu stereotypów, które w dorosłym życiu staną się przekleństwem i dla syna, i dla jego partnerki. Ale to także rola męskich wzorców.
Tak jak kobiety tworzą kobietę, tak mężczyźni tworzą mężczyznę. Potrzeba tysięcy godzin kontaktów ze starszymi, dojrzałymi osobami własnej płci, aby stać się w pełni sobą, budować swoją kobiecą czy męską tożsamość. Tymczasem o ile my, kobiety, mamy taką możliwość, ponieważ od dziecka jesteśmy otoczone kobietami, o tyle nierzadko bywa, że mały chłopiec nie poznaje bliżej żadnego dorosłego mężczyzny. Spotkałam się z takim porównaniem: Wyobraźmy sobie, że dziewczynkę od dziecka wychowują sami mężczyźni - samotny tata, panowie nauczyciele i opiekunowie. Co stałoby się z jej kobiecością? Aby chłopca uczynić mężczyzną, potrzebna jest pomoc wielu mężczyzn - wujków, stryjków, dziadków, sąsiadów, kuzynów. Aby trzydziestolatek czy czterdziestolatek mógł w pełni się realizować, także potrzebuje starszych od siebie mężczyzn, potrzebuje mieć z nimi ożywczy kontakt. Tak piszą mądrzy mężczyźni w książkach o mężczyznach.

Na ogół cierpimy na brak tak szerokich kontaktów i więzi, zarówno rodzinnych, jak i społecznych. To deficyt naszych czasów. Żyjemy w zatomizowanym społeczeństwie, gdzie prawdziwe więzi to rarytas. Jak to przekazywanie mądrości miałoby wyglądać?
Kilkanaście lat temu spotkałam się w Polsce z mądrym, starym Indianinem - Srebrnym Lisem z plemienia Czirokezów. Opowiadał, na czym polega budowanie wspólnotowych więzi w jego plemieniu. Starsi siadają w kręgu, a młoda dziewczyna czy chłopak mówią o swoim problemie, na przykład sercowym. Starsi uważnie słuchają, a potem każdy po kolei mówi o swoich miłosnych doświadczeniach. Nie zadają pytań, nie udzielają rad, tylko opowiadają o sobie. Młody człowiek wychodzi z takiego spotkania nakarmiony historiami starszych. Tylko tyle. I to mu pomaga.

Wasza książka na pierwszy rzut oka wydaje się adresowana do kobiet, ale coraz bardziej dochodzę do wniosku, że przede wszystkim powinni ją przeczytać mężczyźni, aby zrozumieć samych siebie.
Wewnętrzne dociekanie, do którego w niej zachęcamy, daje efekty w postaci większego spokoju, luzu, większej radości i spontaniczności. Tego wszystkiego mężczyznom brakuje, ale znam też wielu panów, którzy pracują w bardzo wymagających warunkach, a są wewnętrznie rozluźnieni, otwarci; kiedy odpoczywają, to odpoczywają, a nie czekają na wieści z firmy, są odprężeni, są serdeczni. A więc to jest możliwe. Niełatwe, ale możliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska