Przetrzebiony kadrowo UKS prowadził w pierwszym secie 5:1, gdy doszło do fatalnego w skutkach zdarzenia. Dwóch zawodników gospodarzy, w tym Patryk Pawlak, skoczyło do bloku. Atakujący siatkarz gości wylądował po stronie rywali, wprost na lewą nogę Pawlaka, która wygięła się w nienaturalny sposób.
Gracz UKS-u z grymasem bólu upadł na parkiet, a obserwatorzy zamarli. Ciarki przechodziły na sam widok kontuzjowanej, złamanej nogi. Po chwili przyjechała karetka pogotowia, która zabrała Pawlaka do szpitala.
Mecz nie mógł być jednak kontynuowany z powodu... niepełnego składu miejscowych, którzy po kontuzji Pawlaka dysponowali tylko pięcioma zdolnymi do gry zawodnikami. Sędziowie orzekli walkower na korzyść opolan.
- Niestety, przez drużynę przetoczyła się istna plaga chorób i urazów - tłumaczył zafrasowany prezes strzeleckiego klubu Piotr Ratajczak. - Zastanawialiśmy się nad przełożeniem spotkania, ale liczyliśmy, że przynajmniej ośmiu siatkarzy będzie w stanie wystąpić. W tygodniu rozchorowali się jednak Olek Januszkiewicz i Krystian Pachliński. Do treningów po ciężkim urazie wrócił co prawda Paweł Misiak, ale dostał jeszcze wolne. Trzech innych zawodników znalazło się w składzie, choć też zmagało się z chorobami. Bardzo mi przykro, zwłaszcza że po przyjściu trenera Madeja był zauważalny postęp praktycznie w każdym elemencie.
Pawlak miał tym większego pecha, że nominalnie występuje jako libero i nie bierze udziału w akcjach pod siatką.
- Jednak został przymusowo przesunięty na pozycję przyjmującego - dodawał prezes Ratajczak. - To twardy chłopak. Wierzę, że się nie podda i szybko wróci do zdrowia.
- W tej dyscyplinie nadepnięcia na nogę rywala kończą się najczęściej skręceniami stawów, pęknięciami torebek stawowych czy powybijanymi palcami - mówił szkoleniowiec przyjezdnych Zbigniew Rektor. - Natomiast taką kontuzję na meczu siatkówki widziałem po raz pierwszy w życiu, mimo że kilka chwil w halach spędziłem. Sytuacja wyjątkowo pechowa, nikt nie ponosi za nią winy. Być może planowany powrót do przepisów o całkowitym zakazie dotknięcia siatki spowoduje, że zawodnicy ograniczą ryzyko przy atakach i urazów będzie mniej.
Opolanie awansowali na czwarte miejsce i zbliżyli się do udziału w fazie play off. Mimo to radości nie okazywali.
- Przyjechaliśmy po komplet punktów, ale nie chcieliśmy go wywalczyć w takich okolicznościach - podkreślał Zbigniew Rektor. - Obawialiśmy się tego meczu, bo osłabieni strzelczanie nie mieli nic do stracenia. Szykują się do walki o utrzymanie i zwycięstwem w derbach mogli się podbudować psychicznie. Zaczęli zresztą bardzo dobrze, chociaż myślę, że z biegiem czasu zaznaczałaby się nasza dominacja. Liczymy na awans do najlepszej czwórki, bo tam możemy sprawić miłą niespodziankę. Ponadto przygotowujemy się do Akademickich Mistrzostw Polski, których półfinał odbędzie się w Opolu.
- Nas czeka trudny bój o uniknięcie degradacji - powiedział Piotr Ratajczak. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by do decydujących potyczek przystąpić w możliwie silnym zestawieniu i zachować dla Strzelec drugą ligę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?