Był czwartkowy wieczór, dochodziła 20.00, gdy ranny turysta zadzwonił na telefon alarmowy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego w Wałbrzychu, gdzie znajduje się centrala grupy wałbrzysko - kłodzkiej.
- Mężczyzna spadł lub skoczył ze skały, a upadając złamał nogę - opowiada Mariusz Rzepecki, naczelnik grupy GOPR w Wałbrzychu. - Do wypadku doszło w rejonie Przecznego Wierchu (Góry Opawskie, zwane po czeskiej stronie Zlatohorską Vrchoviną - przyp. red.), czyli kilka kilometrów od granicy już po stronie czeskiej. Nie możemy prowadzić akcji ratunkowych za granicą. Zresztą zapadał zmrok, liczyła się każda minuta, a nasi ratownicy musieliby jechać w ten rejon około 2 godzin. Zawiadomiliśmy więc Horską Służbę w Jeseniku, która miała do miejsca wypadku ok. 40 minut.
Jirzi Hejtmanek z Horskiej Służby relacjonuje, że na akcję poszukiwawczą wyruszyło trzech ratowników ze sprzętem. Polak nie miał ze sobą telefonu z lokalizatorem GPS, co trochę utrudniło poszukiwania, ale Czesi szybko go zlokalizowali. Jak się okazało, mężczyzna mimo późnej pory wybrał się na forsowny trening w góry, bo uprawia triatlon. Gdy chciał skoczyć, noga uwięzła mu w szczelinie skalnej. Ratownicy zabezpieczyli złamaną kończynę i specjalnym wózkiem zwieźli poszkodowanego do Zlatych Hor, gdzie czekała już na niego żona i zawiozła autem do polskiego szpitala.
Akcje ratunkowe GOPR w górach po polskiej stronie granicy są prowadzone nieodpłatnie. W Czechach za udzielenie pomocy i transport poszkodowani muszą płacić. Jeśli wykupili dodatkowe ubezpieczenie, koszty akcji pokrywa ubezpieczyciel. Połamany Polak za transport do 3 kilometrów przez trzech ratowników zapłaci 170 euro (jeśli w akcji uczestniczy więcej ludzi koszty rosną do 345 euro).
Leżące na Opolszczyźnie Góry Opawskie nie mają swojej stacji ratunkowej GOPR. Najbliższa jest w Międzygórzu pod Śnieżnikiem Kłodzkim, skąd samochodem jedzie się do Głuchołaz czy Jarnołtówka ok. 2 godzin. Dawniej pomocy w terenie udzielała Straż Graniczna, dysponująca samochodami i quadami. Teraz akcje ratownicze i poszukiwawcze po polskiej stronie może prowadzić straż pożarna.
Fakty
We wrześniu 2015 roku turystka wybrała się z mężem na szczyt Kopy Biskupiej. Wracając poślizgnęła się na kamieniach i skręciła nogę. Zadzwoniła na telefon alarmowy GOPR i na poszukiwania wyruszyła grupa ratowników z Międzygórza. Po trzech godzinach z pomocą miejscowego leśniczego ratownicy odnaleźli poszkodowaną i zwieźli do Pokrzywnej, gdzie przejęła ją załoga karetki pogotowia.
W lutym 2013 roku grupa młodych turystów z Poznania wybrała się na Kopę na wycieczkę połączoną z noclegiem pod gołym niebem w ekstremalnie trudnych warunkach zimowych. Kiedy rozbijali obóz, na jednego z turystów spadł z drzewa konar, raniąc go w głowę. Do rannego wezwano GOPR, ale zanim ratownicy pokonali 110 kilometrów z Międzygórza, koledzy sami sprowadzili poszkodowanego do szosy i przekazali zespołowi ratownictwa medycznego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?