Gruss aus Oppeln. Ludzie chcą oglądać takie filmy

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Sala w Muzeum Śląska Opolskiego zapełniła się po brzegi. Ci, dla których zabrakło miejsca, mogą zobaczyć film 4 stycznia o 18.00.
Sala w Muzeum Śląska Opolskiego zapełniła się po brzegi. Ci, dla których zabrakło miejsca, mogą zobaczyć film 4 stycznia o 18.00. TSKN
- Nie spodziewałam się, że film „Gruss aus Oppeln” tak się w Opolu spodoba - przyznaje reżyserka Alicja Schatton- Lubos. - Teraz jest dobry czas na lokalną historię.

Gratuluję serdecznie wspaniałej frekwencji na opolskiej premierze filmu „Gruss aus Oppeln”. Chętnych było o wiele więcej niż miejsc w sali Muzeum Śląska Opolskiego.

Byłam zaskoczona aż takim odbiorem. Już kiedyś miałam taką sytuację w Tarnowskich Górach. Wtedy realizowałam autorski film z historii pewnego obozu. Myślałam, że przyjdzie grono pasjonatów i trochę znajomych. Tymczasem jak w Opolu zmieściła się jedna trzecia chętnych. Film pokazywano w domu kultury jeszcze przez pół roku. Wnioskuję z tego, że jest taki czas, w którym ludzie potrzebują historii lokalnej i ją chłoną.

Proszę przypomnieć tym, którzy przyjdą na film 4 stycznia, według jakiej koncepcji go pani zrobiła.
Nie jestem autorką pomysłu. Zostałam do projektu zaproszona przez TSKN oraz przez trzy osoby, które miały pomysł, by taki film zrobić. Są to historyk, pan Gerhard Schiller, pani Joanna Filipczyk z Muzeum Śląska Opolskiego oraz pani Beata Kubica. Oni też doprecyzowali okres w dziejach Opola, który film ma pokazać - od momentu, gdy Niemcy stają się cesarstwem, po rok 1933.

Jak pokazać czasy, z których filmów dokumentalnych prawie nie ma?
Wykorzystałam stare opolskie pocztówki. Jest ich sporo, one właśnie na filmie ożywają. To był pomysł wizualny na sprawne przekazanie wiedzy o tamtych czasach. Ktoś z trojga inicjatorów opowiedział mi, że na jednej z pocztówek odczytał informację zapisaną przez jadącego na front do Galicji żołnierza o słynnych opolskich kiełbaskach. To był ostateczny argument, że historię Opola da się opowiedzieć na bazie pocztówek. Stąd tytuł filmu.

Myśli pani by temat niemieckiego Opola pociągnąć dalej?
Niekoniecznie tylko niemieckiego. Ten projekt jest urywkiem pewnej historii. To nie jest z pewnością skończona opowieść. Uważam, że warto opowiedzieć także o bardziej tragicznych losach Opola. Co się działo po roku 1933, potem rok 1939, wojna i rok 1945. Żyją jeszcze świadkowie, jest szansa na zarejestrowanie ich relacji. Więc jest zadanie do wykonania. A i czasy Piastów, Habsburgów, czasy pruskie też się fantastycznie do pokazania nadają. To jest wyzwanie na lata.

Zobacz też: Opolskie Info [29.12.207]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska