- Generał Sikorski zginął w katastrofie...
- Jeśli pyta pan o oficjalną wersję, to jest fałszywa.
- Chciałbym zapytać o wersję prawdziwą - zna ją pan?
- Zanim odpowiem, zacznę od argumentu zupełnie nienaukowego: gdyby jeszcze rok temu ktoś zadał mi pytanie, co zaszło 4 lipca 1943 w Gibraltarze, miałbym pewien kłopot z jednoznaczną odpowiedzią, lecz teraz jestem już całkowicie pewien, co się wydarzyło. Do tego stopnia, że gdybym miał położyć rękę na pieniek katowski w sprawie faktów sprzed 65 lat, tobym ją położył bez większej obawy, że stracę choćby palec.
- Jak wyglądał kres życia generała Sikorskiego?
- Naczelny wódz wracał z podróży bliskowschodniej, przegranej we wszystkich aspektach - nie udało mu się nawet spotkać z Rosjanami i nie miał złudzeń, że Polska po wojnie stanie się republiką sowiecką. Mimo to postanowił całym swoim autorytetem poruszyć Polonię amerykańską i zwrócić się do sumienia świata, by przeciwdziałać temu, co nieuniknione. Gdy przybył na Gibraltar, Anglicy ściągnęli tam Iwana Majskiego - sowieckiego ambasadora w Londynie. Po rozmowach z nim, które niczego nie mogły już zmienić, generał poszedł się położyć w przygotowanej dla niego sypialni w pałacu brytyjskiego gubernatora. Tam - wedle moich ustaleń - między godziną 15.30 a 16 został zamordowany. W tym samym miejscu zginęli także jego współpracownicy: płk Andrzej Marecki, gen. Tadeusz Klimecki oraz ppor. Józef Ponikiewski.
- Tylko ta czwórka zginęła w pałacu gubernatora? Pytam, ponieważ ofiar tego, co nazywamy katastrofą gibraltarską było więcej.
- Tylko ta czwórka, gdyż jedynie oni byli w tym czasie w pałacu. Anglicy, chcąc ukryć zbrodnię, wpadli na pomysł zmistyfikowania katastrofy lotniczej. Wszystko po to, by nie było przesilenia rządowego we władzach polskich, by w świat nie poszła wiadomość o puczu i żeby nie było konfliktu z Rosją Sowiecką. A taki konflikt groził, ponieważ - jak się łatwo domyślić - Niemcy od razu rozgłosiliby, że Sikorski to ostatnia ofiara Katynia.
- O jakim puczu pan mówi?
- Zaraz wyjaśnię, gdyż to zbyt poważna sprawa, by mówić o niej zdawkowo. To, co powiem, jest tezą rewolucyjną, ale w pełni udokumentowaną. Najpierw jednak chcę zwrócić uwagę, że na Gibraltarze 4 lipca '43 doszło także do drugiej zbrodni: aby uprawdopodobnić "katastrofę gibraltarską", Anglicy poświęcili swoich ludzi. Tylko w tym celu zabili Whiteleya, Cazaleta i Gralewskiego oraz dwóch członków załogi. To, co mówię, brzmi przerażająco i okrutnie, ale musimy pamiętać, że każdego dnia tej wojny ginęło bardzo wielu ludzi i cena, jaką Anglicy zapłacili za pokój i spokój w związku ze śmiercią Sikorskiego, z ich punktu widzenia nie była tak ogromna.
- A gdzie w tej opowieści jest Zofia Leśniowska, córka i najważniejszy "adiutant" Sikorskiego?
- Ciała Zosi oficjalnie nie znaleziono, podobnie jak ciała Adama Kulakowskiego - sekretarza naczelnego wodza. Podczas swych badań dotarłem do ludzi, którzy w 1945 roku - a nie jest to sprawa jednej, lecz kilku zupełnie niezależnych relacji - udawali się do Rosji sowieckiej na poszukiwania generałówny. To byli ci sami ludzie, którzy w 1943 roku byli świadkami zdarzeń na Gibraltarze, a dwa lata później jechali do Sowiecji po Zosię. Nie chcę z tego wyciągać żadnych wniosków, a jedynie pokazać fakty. Być może to, że pod Gibraltarem nie znaleziono ciała Zosi, powinien skierować uwagę historyków na sowiecki kierunek. W tym kontekście polecam mój napisany kilka lat temu dla dla "Wprost" artykuł "Bransoletka Zosi", dostępny w internecie.
- Zatem, według pana, nie było żadnej "katastrofy w Gibraltarze"?
- To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Fizycy zrobili szczegółowe symulacje komputerowe lotu i wykazali ponad wszelką wątpliwość, że samolot pilotowany przez Czecha Edwarda Prchala - niewątpliwie uczestnika spisku, na co dowody przedstawiłem już wiele lat temu - wystartował w pełni sprawny z trupami Sikorskiego i jego współpracowników na pokładzie. W takim samym stanie osiadł na wodach Morza Śródziemnego kilkaset metrów od pasa startowego. Ponad wszelką wątpliwość potwierdza to ekspertyza zespołu prof. Jerzego Maryniaka z Politechniki Warszawskiej, przeprowadzona - uwaga! - w bardzo ścisłej współpracy z zakładami Lockheeda, które wyprodukowały tamtą maszynę, czyli Liberatora. Cała "katastrofa w Gibraltarze" to jedynie mistyfikacja.
- Skoro nie doszło do katastrofy, to jak określić zdarzenia z 4 lipca 1943?
- Konsekwentnie twierdzę, że był to zamach, ściślej mówiąc: zamach stanu. Wynika to z dokumentów, w których występuje sformułowanie "pucz na Gibraltarze". M.in. w korespondencji z 26 czerwca 1943 czytamy, że ktoś tam nie bierze udziału w puczu na Gibraltarze i dlatego odsyłamy go do Londynu. Sformułowanie takie zostało użyte w piśmie wysokiego funkcjonariusza II Oddziału Sztabu Generalnego Wojska Polskiego do szefa VI Oddziału. Mowa o służbach specjalnych, więc jak długo historia nie obali tego i kilku podobnych dokumentów, tak długo uprawnione będzie używanie wobec zdarzeń w Gibraltarze terminu "pucz", "zamach".
- Sikorskiego zabili Polacy?
- Zbrodnia na Gibraltarze musi być uznana za brytyjską, gdyż doszło do niej na terenie zamkniętej angielskiej bazy wojskowej i przy pomocy Anglików. Bez cienia wątpliwości została jednak wykonana polskimi rękami.
- Kto mordował naczelnego wodza - zaprzedani Anglii zdrajcy?
- Wiem, jak okrutne są słowa, które za chwilę wypowiem, i jak trudno będzie je zacytować, ale jeśli to był zamach, zamach wykonany przez Polaków, to trzeba pamiętać, że jego sprawcy realizowali żołnierskie zadanie. Oni naprawdę byli przekonani, że działają w imię polskiej racji stanu i usuwając Sikorskiego, ratują ojczyznę. Na tym polega dramat - że to nie było pospolite zabójstwo, tylko straszliwa walka polityczna, w której sięgnięto po tak straszliwy środek.
- Dlaczego aż tak drastyczny, nie można było zwyczajnie odsunąć Sikorskiego od władzy?
- Porozumienie z nim nie było możliwe. Generał był szalenie arbitralny, nie dopuszczał żadnej dyskusji, a jako premier i naczelny wódz zgromadził w swoich rękach całość władzy. Dlatego zleceniodawcy i wykonawcy zamachu wierzyli, że działają w najlepszej wierze... Wiem, że to, co mówię, jest okrutne i straszne, zapewne wzbudzi potężną polemikę, lecz taka jest prawda.
- Znamy inspiratorów i wykonawców tego zamachu?
- Ponad wszelką wątpliwość wiosną 1943 rozgrywał się tragiczny polski dramat. Byliśmy ogromnie podzieleni, a Sikorski przegrał całą swoją politykę: Sowieci przeszli do ofensywy, odmówili zgody na śledztwo Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w sprawie Katynia i zerwali z nami stosunki polityczne. Polska została skazana na rolę siedemnastej republiki sowieckiej - mam stenogramy, z których wynika, że brytyjskie MSZ już w marcu 1943 wprost informowało, iż takie właśnie są ustalenia względem powojennej przyszłości naszego kraju. Wszystko to świadczyło o bezmiarze klęski "bluszczowej", ugodowej polityki Sikorskiego i dlatego bardzo wielu środowiskom zależało na usunięciu naczelnego wodza, ale trudno wskazać, któremu zależało najbardziej.
- Czy to prawda, że w 1943 roku oficerowie wypowiadali w Londynie posłuszeństwo dowódcom lojalnym wobec Sikorskiego?
- O skali wrzenia Polski emigracyjnej może świadczyć epizod z lutego 1943. Polscy oficerowie spoliczkowali wtedy swoich dowódców w ambasadzie sowieckiej, gdzie odbywało się przyjęcie z okazji rocznicy utworzenia Armii Czerwonej. Dostało się m.in. samemu szefowi lotnictwa, gen. Ujejskiemu.
- Ponowię pytanie: kim byli ci, którzy zamordowali generała?
- Dotarłem do ich nazwisk, udało mi się bardzo dużo ustalić, ale nie podejmuję się być prokuratorem w tej sprawie, bo raz jeszcze z naciskiem powtarzam: ten zamach został dokonany w najlepszej wierze. Znam odpowiedź na pańskie pytanie, ale na razie jej nie udzielę - padnie w serialu "Generał", który jesienią lub na przełomie roku wyemituje TVN.
- Niebawem ma dojść do ekshumacji zwłok gen. Sikorskiego. Otwarcie grobowca może odpowiedzieć na pytanie o bezpośrednią przyczynę jego śmierci, ale pod warunkiem, że w wawelskim sarkofagu rzeczywiście spoczywają szczątki naczelnego wodza. Jest pan tego pewien?
- Całkowitą pewność zyskamy dopiero po otwarciu trumny, niemniej obecne przesłanki pozwalają przypuszczać, że w krakowskiej katedrze leżą prawdziwe szczątki gen. Sikorskiego.
- Teoretycznie Brytyjczycy mieli kilkadziesiąt lat na podmianę ciała. Jakie przesłanki bronią zatem tezy, że w 1993 roku na Wawelu pochowano byłego premiera?
- Skłania ku temu np. wynik oględzin trumny z lipca 1943 roku. Wystawiono ją na katafalku w pałacu Kensington i rozcięto w obecności pięciu osób. Można było zobaczyć tylko twarz, lecz z relacji świadków wynika, że było to oblicze Władysława Sikorskiego. Po pogrzebie w Newark szczątki generała zostały szczególnie zabezpieczone: przykryto je betonową płytą ze zbrojeniami, tak by nikt nie mógł się do nich dostać.
- W 1993 roku była okazja do przeprowadzenia badań sądowo-medycznych, lecz Brytyjczycy je uniemożliwili. To może rodzić podejrzenia.
- To prawda, jednak mimo to jest raczej pewne, iż na Wawelu spoczywa generał Sikorski - nie wierzę, by dano nam kogoś innego. Badanie szczątków powinno więc wykazać, czy generał został zastrzelony. Jedno jest pewne: po 65 latach polskiego milczenia i bierności w tej sprawie istnieje wreszcie szansa na jej wyjaśnienie.