Ireneusz Jaki zawieszony na stanowisku prezesa WiK. Teraz stery w spółce przejęli ludzie prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego

Mateusz Majnusz
Mateusz Majnusz
Prezes spółki Wodociągi i Kanalizacja w Opolu decyzją rady nadzorczej został zawieszony na stanowisku na trzy miesiące. Wcześniej Ireneusza Jakiego próbowano całkowicie odwołać, jednak decyzję zablokował przedstawiciel Polskiego Funduszu Rozwoju, który jest udziałowcem w spółce.

Konflikt w WiK narastał od dłuższego już czasu. Sytuacja skomplikowała się, gdy w zeszłym roku prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski, jako główny udziałowiec, wstawił do spółki nowe osoby ze swojego bezpośredniego otoczenia. Sebastian Paroń, który jest skarbnikiem jego stowarzyszenia, został wiceprezesem ds. ekonomicznych WiK. Do zarządu powołano również Agnieszkę Maślak, która wcześniej także była związana z ratuszem.

Jedną z decyzji wiceprezesów była organizacja przetargu na dostawę prądu. Wygrała go firma, która zaledwie po dziewięciu dniach wypowiedziała umowę. W takiej sytuacji firma powinna opolskiej spółce zapłacić 1,5 mln zł kary. Tak się jednak nie stało, ponieważ postanowiono umorzyć spółce dług i podpisać ugodę na kwotę 1 mln zł. W ten sposób WiK stracił nawet pół miliona złotych, a sprawę bada prokuratura.

W międzyczasie pojawiły się wzajemne oskarżenia nepotyzm i mobbing. Tę jednak sprawę miała wyjaśnić specjalnie powołana komisja, która nie dopatrzyła się winy prezesa Ireneusza Jakiego.

- Prezes Jaki kompletnie poza procedurami powołał komisję we własnej sprawie. Sam też dobrał jej skład. Nic dziwnego, że w efekcie krótkich i pobieżnych prac komisji, znalazła ona pewne niedociągnięcia, ale u innych - twierdzi w przesłanym do naszej redakcji oświadczeniu Anna Habzda, przewodnicząca rady nadzorczej.

W czwartek rano, w czasie kiedy trwało posiedzenie rady nadzorczej, Ireneusz Jaki zorganizował konferencję prasową. Mówił na niej, iż zdaje sobie sprawę, że będzie podejmowana próba zawieszenia go, ale takie działania uznał za niezgodne z prawem.

- Zawiesić prezesa można wtedy, kiedy zdrowie nie pozwala mu pełnić funkcji - mówił prezes Jaki. - Jak widać, z moim zdrowiem jest wszystko w porządku.

Dodał, że jego zdaniem prezydent Arkadiusz Wiśniewski i powołani na jego polecenie wiceprezesi boją się wyjaśnienia błędów, jakie podjęli podczas zarządzania spółką, co może skutkować wielkimi stratami dla spółki sięgającymi kilkunastu milionów złotych.

Ireneusz Jaki zawieszony na stanowisku prezesa

W czwartek rano rozpoczęły się długie, kilkugodzinne obrady rady, której celem miało być odwołanie z funkcji prezesa Ireneusza Jakiego. To się jednak nie udało, ponieważ decyzję zablokował przedstawiciel Polskiego Funduszu Rozwoju. Zgodnie z regulaminem, gdy w 2019 roku WiK sprzedał 37 proc. udziałów w spółce, do odwołania członka z pełnionej funkcji wymagany jest głos „za” przedstawiciela PFR, który znajduje się w radzie nadzorczej.

W drugim głosowaniu - tym razem dotyczącym zawieszenia - wystarczyła większość głosów. Członek rady nadzorczej z ramienia PFR był przeciw, a przedstawiciele samorządów wstrzymali się od głosu. Za było jednak pięć osób powołanych do rady przez miasto Opole. Po południu przewodnicząca rady poinformowała, że Ireneusz Jaki został zawieszony na stanowisku na co najmniej trzy miesiąca, a kierownictwo nad spółką całkowicie przejęli dwaj wiceprezesi powołani przez prezydenta Opola - Sebastian Paroń i Agnieszka Maślak.

Jednym z powodów zawieszenia, jak czytamy w oświadczeniu, jest trwający od dłuższego czasu konflikt prezesa z pozostałymi członkami zarządu, ale także domniemane nielojalne działania, brak wprowadzenia procedur antymobbingowych oraz utrata zaufania.

Teraz zarząd i radca prawny spółki podejmą decyzję, czy w czasie zawieszenia na stanowisku Ireneusz Jaki będzie mógł pobierać pensję.

Tak całą sprawę komentuje Ireneusz Jaki:

- Jak Państwo wiecie, prezydent Wiśniewski długi czas twierdził że afera z przetargiem na prąd rzekomo aferą nie jest, a spółka na tym jeszcze zyska. Dziś już wiemy, że straci co najmniej 14 mln zł, a konkretnie na błędach ludzi prezydenta. Sam prezydent już zaprzecza sam sobie i na sesji mówił, że afera jednak jest, tylko winni są nie jego ludzie, którzy podpisywali wszystkie dokumenty ws. przetargu i ugody a szeregowi pracownicy. Tak jest najłatwiej. Jego ludzie biorą kasę, a za nic nie odpowiadają - komentuje Ireneusz Jaki. - Jednak okazało się, że Ireneusz Jaki nie ukrywał żadnej afery, ale jednak ją odkrył i od początku miał rację w tej sprawie. Dlatego niebywałe jest to, że zawiesza się nie winnych afery, ale tego, który aferę odkrył.

Prezes Jaki podkreśla, że robi się to używając paragrafu dotyczącego rzekomej niezdolności zdrowotnej do wykonywania funkcji.

- To śmieszne, bo ja czuję się dobrze. Co ważne, nikt z innych udziałowców nie zgodził się z akcją prezydenta, a trudno gminom wokół Opola zarzucić związki z PiS-em. Wiśniewski musiał nawet powołać kolejnych członków rady nadzorczej, bo nikt nie chciał poprzeć jego akcji obrony swoich kolesi. Zaskarżę uchwałę dotyczącą mojego stanu zdrowia i jestem spokojny o wynik i powrót do spółki. Wszyscy, którzy biorą udział w nagonce na tego, który odkrył aferę przetargową, poniosą konsekwencje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska