Jak opiszą, tak zapłacą!

Juliusz Stecki

I. Zanim jeszcze skończył się ostatni ligowy sezon futbolowy w Holandii, przede wszystkim w polskiej prasie rozpoczęły się spekulacje, gdzie grać będzie lub gdzie powinien bramkarz holenderskiego Feyenoordu Rotterdam i reprezentacji Polski - Jerzy Dudek. Z każdym dniem budowano w czytelnikach i kibicach przecież przekonanie, że piłkarz ten jest tak doskonały w swoim fachu, że biją się o niego najlepsze i najbogatsze kluby europejskie, bo tych z reszty świata i tak nie stać na kupienie fenomenalnych usług Polaka.
W drukowanych i mówionych publikatorach rozpalano do białości emocje, że tylko patrzeć, jak Jerzy Dudek - za ogromne, rzecz jasna, pieniądze - zmieni holenderski na hiszpański adres zamieszkania, aby móc zaszczycić swoją osobą taki znakomity zespół, jak FC Barcelona, której działacze i kibice aż kwiczą z radości, że wreszcie porządny bramkarz strzec będzie ich boiskowych interesów zwłaszcza w odwiecznych starciach z najgroźniejszymi rywalami z Madrytu. Kiedy futbolowa Polska była już przekonana, iż "Barca" zrobiła na Dudku doskonały interes, nagle się okazało, że w Barcelonie nikt nawet palcem w bucie nie ruszył w sprawie jego rzekomego transferu, a bramkarzem Feyenoordu zainteresowany jest teraz bardzo mocno londyński Arsenal, któremu na tej pozycji znudził się sam reprezentacyjny goalkeeper Anglii, David Seaman.
Zainteresowanie Dudkiem szybko jednak minęło i Arsenalowi. Polscy dziennikarze zaczęli się więc starać znaleźć mu godziwą pracę i płacę w FC Liverpool. Tu też jednak zabrakło "komórki do wynajęcia", Jerzy Dudek powrócił więc na stare rotterdamskie śmieci i ogłosił miastu i światu, że bardzo cieszy się z tego, że... nikt go w Hiszpanii i Anglii nie chce. Będzie więc - jako prawdziwy profesjonalista - uczciwie nadal pracował dla dobra ukochanego nad życie Feyenoordu.
II. Polscy dziennikarze sportowi osiągnęli mistrzostwo świata w kreowaniu naszych miernot futbolowych na najwybitniejszych grajków najlepszych piłkarskich orkiestr ziemskiego globu i okolic. Najpierw zdobywają wyżyny w wynoszeniu ich umiejętności i wyjątkowych walorów charakteru przed ich zagranicznym sprzedaniem za młodu, po samym zaś marketingowym sukcesie nagłaśniają każdy, choćby najdrobniejszy sukcesik, tylko w ostateczności podając do publicznej wiadomości potknięcia i niepowodzenia swoich pilotowanych pupilów.
Klasycznym przykładem opiekuńczej roli polskiego dziennikarstwa sportowego od kilku lat jest Andrzej Juskowiak. Wystarczy, że gracz ten wturla nawet byle jak piłkę do bramki jakiejś drużyny w niemieckiej lidze, a już nasze sportowe gazety obwieszczają to wielkimi tytułowymi czcionkami na swoich pierwszych stronach, podpowiadając selekcjonerowi, iż koniecznie powinien tego snajpera powołać do swojej kadry.
Dzieje się tak nawet w czasie letnich przygotowań do sezonu w bundeslidze. Oto w kilku tytułach prasowych wymienia się detalicznie i z satysfakcją strzeleckie zasługi "Jusko", który właśnie znęca się nad bramkarzami różnych amatorskich drużyn kucharzy, piekarzy czy kelnerów w meczach wygrywanych przez jego Wolfsburg 13-1, 22-1 i nawet 24-0!
Polska prasa cieszy się też z goli innych rodaków w obcych barwach, choćby Wichniarka czy ostatnio Kałużnego, a także z wysokich zarobków w cypryjskim klubie niedawnego trenera kadry, Janusza Wójcika, tak jakby i ona pomogła im wyjść na lepsze.
III. Jerzy Dudek - po szczęśliwym powrocie z Anglii na holenderską ziemię - odkrył, że był manipulowany. - Czułem silną presję ze strony polskiej prasy, która bardzo chciała - i dalej chce - abym przeszedł do któregoś z najpotężniejszych klubów kontynentu. A ja przecież w tej sprawie prawie nic nie mogę zrobić - zwierzył się zawiedziony jednak bramkarz polskiej reprezentacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska