Janek Płaskoń. Ostatnie ekg

Archiwum prywatne
Janek Płaskoń, w samej swej istocie, w głębi duszy i serca, był poetą.
Janek Płaskoń, w samej swej istocie, w głębi duszy i serca, był poetą. Archiwum prywatne
Janek Płaskoń, w samej swej istocie, w głębi duszy i serca, był poetą, o czym świadczył nie tylko jego wydany przed wielu laty tomik wierszy zatytułowany "Zaproszenie do rozmowy".
  1. W kolejce po śmierć nie zawsze panuje ludzki porządek i od czasu do czasu przed zgrzybiałych staruszków wepchnie się ktoś w sile wieku.
    Zmarły 23 sierpnia 2013 r. red. Jan Płaskoń miał dopiero 56 lat. Od tego dnia mówi się o nim: był. Tę okrutną formę czasu przeszłego może choć trochę złagodzić jedynie podarowana Jankowi nasza pamięć.

  2. Jeden z najlepszych polskich reportażystów, chyba bardziej doceniany w kraju niż w Opolu. To miasto ma talent do niewykorzystywania talentów i twórczego potencjału ludzi chcących tu, na miejscu, robić użytek ze swych zalet. Zresztą Janek nie czynił nic, aby się przypodobać władzom (bez względu na ich polityczny kolor czy odcień). Także tej licznej części narodu, której autorytetem i rozmówcą jest gadająca w TV ludzkim głosem margaryna Delma, też nie schlebiał. Był więc na własne życzenie osobny i trochę staroświecko naiwny, bo szacunek u czytelników bardziej sobie cenił niż czytelnicze pochlebstwa.

  1. Zawodową przygodę dziennikarską zaczynał w "Trybunie Opolskiej", jeszcze za starego reżimu, czyli w czasach, kiedy to - jak wynika z obecnej polityki historycznej - ludzie porządni jeśli pili, to tylko ocet (bo nic innego w sklepach nie było), a 105 procent społeczeństwa bez przerwy zwalczało "komunę" przy pomocy tajnych współpracowników czerwonej bezpieki.

  2. Janek Płaskoń, w samej swej istocie, w głębi duszy i serca, był poetą, o czym świadczył nie tylko jego wydany przed wielu laty tomik wierszy zatytułowany "Zaproszenie do rozmowy". A jak twierdził Edward Stachura - bycie poetą nie polega w gruncie rzeczy na pisaniu wierszy; wiersze można, rzecz jasna, pisać, nawet dobre w sensie literackim, ale sedno prawdziwej poezji nie w wierszach zawarte. A w czym zawarte? Kto naprawdę ciekaw, niech sięgnie do Stachury.

  1. Świeży magister Jan Płaskoń (po filologii polskiej na naszej WSP) nie miał ochoty wracać do rodzinnych Strzelec (tych pod Namysłowem), ani nawet do swojego liceum w Namysłowie - teraz już w charakterze pana od polskiego, bo po ukończeniu studiów woli się jednak przemawiać do ludzkości niż do klasy pełnej pryszczatych młodzieńców wsłuchanych w buzujące hormony.

  2. Po krótkim okresie luźnej współpracy Janek dostaje etat w "Trybunie Opolskiej", szybko i dobrze daje się czytelnikom we znaki, niebawem sięgnie po reportaż - najtrudniejszy gatunek dziennikarski. Otrzymuje Nagrodę im. Jana Łangowskiego, przyznawaną w Opolu wyróżniającym się młodym dziennikarzom.

  3. W rok 1989 i zmianę ustroju Janek wchodził już jako uformowana osobowość dziennikarska, z sukcesami dającymi mu mocną pozycję nie tylko na lokalnym rynku prasowym, z biegłą znajomością tajników reporterskiego warsztatu. To w latach rozkwitu tego gatunku uformował się Krajowy Klub Reportażu, do którego dołączają coraz to nowi autorzy. Elitarny klub przekształca się potem w Stowarzyszenie Krajowy Klub Reportażu, a Janek Płaskoń przez kilka kadencji wybierany tam będzie na wiceprezesa zarządu.

  1. Pęka partyjny monopol na prasę, gazetę może teraz zakładać każdy, nawet wariat. Normalni też mogą. W Opolu powstał wtedy, na wznoszącej fali euforii, tygodnik "Gazeta Opolska", z Edwardem Pochroniem w roli redaktora naczelnego.
    Tygodnik był znakomicie robiony, talenty szprycowane entuzjazmem i redaktorskim doświadczeniem Pochronia szybko windują nakład do poziomu kilkudziesięciu tysięcy. Kiedy Pochroń na chwilę rozstaje się z dziennikarstwem, redaktorem naczelnym "Gazety Opolskiej" zostaje Jan Płaskoń. Ale rynek prasowy szybko się nasyca, zaczyna być coraz trudniej o reklamodawców i kapitał na autopromocję, każdy z zespołu "Gazety Opolskiej" na własną rękę szuka sposobu na siebie. Niektórzy zasilają "Nową Trybunę Opolską". Płaskoń, który od dawna drukował także w prasie centralnej, dostaje etat w warszawskich redakcjach "Prawa i Życia", a potem "Przeglądu Tygodniowego".
  1. Nie tylko w Opolu jedne gazety powstają, inne padają. Płaskoń zostaje redaktorem naczelnym "Panoramy Opolskiej". Potem współpracuje ze "Strzelcem Opolskim". Zakłada wydawnictwo, otwiera w Opolu nietypową - ze względu na profil - księgarnię…
    Żeby marzyć nie o banałach typu jedzenie - nieźle jest jednak wcześniej najeść się do syta. Żeby co jakiś czas bujać w obłokach - dobrze jest być od tych obłoków oddzielonym przez jakiś przyzwoity sufit, najlepiej własnego mieszkania, wyposażonego nie tylko w drzwi. Janek, uwikłany na Opolszczyźnie w prozaiczne, acz niezbędne działania, nadal - kosztem czasu na odpoczynek - zdobywa nagrody w ogólnopolskiej rywalizacji reporterskiej (bo oprócz satysfakcji laureat otrzymuje nie tylko oklaski, ale i niemałe pieniądze), reportażem "Kamień polny" wygrywa mocno obsadzony ogólnopolski konkurs "Polacy lat dziewięćdziesiątych", również pierwszą nagrodę dostaje w konkursie "Dziennika Polskiego" za reportaż pt. "Zaplątany". Janek też jest przecież, jak my wszyscy, zaplątany w rzeczywistość, ale jej się nie daje. Jury Nagrody im. Bolesława Prusa, jednej z najważniejszych nagród dziennikarskich przyznawanych wtedy za tzw. całokształt, napisało na dyplomie wręczanym Płaskoniowi w 1995 roku: "… i za upór, dzięki któremu nadal pisze znakomite reportaże".
  1. Ten upór kosztuje także zdrowie, bo aby być mecenasem własnej twórczości, trzeba na taki luksus zarabiać produkcją galanterii dziennikarskiej, w postaci przeróżnych informatorów, przewodników, wydawnictw okolicznościowych. Janek jest ambitny, więc i w tych działaniach trzyma poziom. Z Agnieszką Malik jako współautorką (laureatką nagrody SGL Lokal Press) wydaje książkę "Pamiątka z Warszawy. Polskie wakacje oficera Wehrmachtu Jurgena Josta", a potem oboje uruchamiają serię "Opolszczyzna mało znana", w której wychodzą książki o fragmentach historii Opolszczyzny: "Sekrety i cienie" oraz "Krąg świętej góry".
  1. Wrócę i ja na moment do historii, oczywiście nie tak odległej. Podczas kolejnych warsztatów twórczych dla młodych talentów dziennikarsko-literackich, gość turnusu - znakomity reporter Ryszard Kapuściński, na swojej mniej znanej książce zatytułowanej. "Dlaczego zginął Karl von Spreti" wpisał 21-letniemu studentowi opolskiej WSP następującą dedykację: "Jankowi Płaskoniowi, w oczekiwaniu na Twoją pierwszą książkę - Ryszard Kapuściński. Bieszczady 17 X 1978".
    Wypełnienie tego życzenia Janek odkładał w nieskończoność. Z dziesiątków swoich reportaży mógł już dawno złożyć kilka książek i byłyby to książki ważkie, którym upływ czasu nie szkodzi, bo pokazują polską rzeczywistość (najczęściej na opolskich realiach) bez propagandowego piętna i tak cenionej dzisiaj powierzchowności. Owszem, miał reportaże w książkach zbiorowego autorstwa ("Pęknięte lustra Temidy", "Prywaciarze", "Historia na wynos"), ale autorskie solo to wydana dopiero w 1998 roku książka o postawach ludzi w obliczu tragedii wyrządzonych przez tzw. powódź tysiąclecia. A dał opisowi tamtych dramatów jakże spokojny, ostentacyjnie nieatrakcyjny handlowo tytuł: "Wilgoć". Bo Jasiu nie cierpiał hucpy i patosu, tej wszechobecnej tromtadracji, tych - jak to napisał w jednym z wierszy - "spoconych ust", spoconych od nieustannego kłapania dziobem.
  1. Ryszard Kapuściński twierdził, że częścią warsztatu reportera jest jego osobowość. Janek był osobowością, po pierwsze, bardzo wyrazistą, poglądami mu nie miotał na wszystkie strony zalatujący gównem wiatr polskiej historii najnowszej. Janek był pełen sprzeczności: pogodny melancholik, towarzyski odludek, emocjonalny racjonalista, spokojny nerwus, analityk z talentem do syntezy… Tę ostatnią umiejętność syntetyzowania, połączoną z błyskotliwą inteligencją i poczuciem humoru, najlepiej było widać w felietonach Janka, w których - od czasów "Trybuny Opolskiej" - ubierał głupotę polskiej codzienności w kaftan bezpieczeństwa. Felietonowy talent Płaskonia wykorzystywał potem jeden z najważniejszych portali biznesowych (www. money.pl), który od 2004 roku zamieścił ponad 400 cotygodniowych Janka felietonów.

  2. Opolanin Jan Płaskoń zmarł w Zielonej Górze. Potężny zawał serca trafił Go śmiertelnie w trakcie odbywającej się tam kolejnej sesji Krajowego Klubu Reportażu. Owszem, okoliczności śmierci romantyczne, godne legendy, symboliczne wprost, ale nie tylko ja bym bardzo wolał, żeby Janek odchodził z tego świata powoli, za jakieś 30 lat, i nie na żadnym posterunku pracy i w służbie czytelnikowi, tylko w kapciach i wygodnym fotelu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska