Jeśli będzie zamówienie, inwalidzi wrócą do pracy

Małgorzata Krysińska
Spółdzielnia Inwalidów "Odrodzenie" zwolniła od lipca 21 pracowników. Do końca grudnia pracę straci jeszcze trzech.

Zajmująca się produkcją mebli tapicerowanych Spółdzielnia Inwalidów "Odrodzenie" w Oleśnie jest jedynym zakładem pracy chronionej w całym liczącym 72 tys. mieszkańców powiecie. Jeszcze dwa lata temu zakład zatrudniał 188 pracowników, w tym 126 niepełnosprawnych.
Ale z uwagi na to, że od 1999 roku rentowność firmy drastycznie spada, już w roku ubiegłym zarząd zmuszony był zredukować zatrudnienie do 150 osób, w tym 100 niepełnosprawnych. Natomiast tego lata i jesieni rozstał się z 21 niepełnosprawnymi i wypowiedział pracę jeszcze kolejnym trzem.

- Jedna osoba dostała miesięczne wypowiedzenie już w końcu czerwca. Dwie następne zostały zwolnione dyscyplinarnie: za nadużywanie alkoholu i za kilkudniową, nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy. Pozostałe 18 zostało zwolnionych z trzymiesięcznym wypowiedzeniem: 30 września wręczyłam im świadectwa pracy. I takie same świadectwa wręczę po koniec października kolejnym dwóm pracownikom, a w końcu grudnia jeszcze jednemu - wymienia kadrowa Danuta Zamorska. Dodaje też, że tylko trzy osoby ze zwolnionych mają przyznane renty inwalidzkie. 18 zaś skazanych jest na zasiłek dla bezrobotnych, a po pół roku - na zasiłek z opieki społecznej.
Jak twierdzi prezes spółdzielni Stanisław Sobczak, redukcja etatów jest skutkiem zmiany polityki państwa wobec zakładów pracy chronionej.
- Już od ponad dwóch lat uprawnienienia tych zakładów są w naszym kraju systematycznie ograniczane - mówi prezes. - Zobowiązano nas do płacenia składek na fundusz pracy i odprowadzania 7,75 proc. składki ubezpieczenia społecznego. Z pięciu procent do sześciu i pół procenta podwyższono nam składkę na ZUS. Zniesiono ulgi w podatku VAT i w opłacie skarbowej. Poza tym zostaliśmy zobowiązani do wpłacania do urzędu skarbowego różnicy pomiędzy podatkiem od towarów sprzedanych a podatkiem naliczonym od towarów zakupionych. Wcześniej te pieniądze zostawały w zakładzie i mogliśmy nimi dowolnie obracać. Dziś musimy czekać na ich zwrot aż 25 dni - argumentuje.

Do tego, z powodu recesji na rynku, spółdzielnia sprzedaje o połowę mniej mebli, niż jest w stanie wyprodukować. O ile kiedyś produkował około 1200 mebli miesięcznie, wartości ok. miliona złotych, o tyle obecnie ograniczył produkcję do zaledwie ok. 400 sztuk, bo rynek nie jest w stanie więcej wchłonąć.
Jak twierdzi więc, od likwidacji miejsc pracy po prostu nie ma ucieczki. - Czynimy to z bólem serca, bo doskonale rozumiemy dramat inwalidów, którzy praktycznie już nigdzie w powiecie nie mają szans na zatrudnienie. Aby złagodzić więc skutki zwolnień, postanowiliśmy, że w okresach, gdy zwiększać się będzie ilość zamówień, będziemy zatrudniać niektórych ze zwolnionych przynajmniej na czas określony - mówi prezes.
Ponieważ pierwsze takie większe zamówienie trafiło się spółdzielni w październiku (przyszło z nowosądeckiego, opiewa na kilkadziesiąt tapczanów), sześciu zwolnionych we wrześniu niepełnosprawnych wróciło na dwa miesiące do pracy już 8 października.
Tyle że jednak dwumiesięczny angaż to zdecydowanie za mało, by znów spokojnie mogli myśleć o przyszłości:
- Cieszę się bardzo, że odzyskałem pracę, przynajmniej na te dwa miesiące. To dowód, że, choć pracodawca zdecydował się nas zwolnić, to jednak wciąż jeszcze się stara pomóc. Mam więc nadzieję, że gdy tylko spłyną następne zamówienia, zakład znowu nas zatrudni. Bo bardzo boję się zostać bezrobotnym. Kurowniówka wypłacana jest przecież tylko przez sześć miesięcy, a do emerytury mi jeszcze daleko - mówi Leon Kołodziej, inwalida drugiej grupy.

- Doceniam to, że jeszcze przez miesiąc będę mógł pracować, ale nie ukrywam, że i tak jestem rozgoryczony. Od grudnia przecież znów będę bez pracy. A renta, którą właśnie otrzymałem, przyznana mi została tylko na rok - martwi się jego kolega o tym samym stopniu inwalidztwa - Andrzej Mika.
- A ja jestem na rencie osiem lat i wiem, że nie zapewnia mi komfortu. Renta jest bowiem bowiem niewysoka: 470 zł i tylko dzięki pracy, w której zarabiałem drugie tyle, mogłem do tej pory w miarę godnie żyć. Poza tym, po prostu lubię tę robotę, realizuję się w niej i nie wyobrażam sobie bez niej życia - wtóruje im Marcin Wiecha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska