Jurij Prokopenko: Ukraińcy też chcą do Europy

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Jurij Prokopenko, zastępca mera miasta Kreminna w obwodzie ługańskim na Ukrainie
Jurij Prokopenko, zastępca mera miasta Kreminna w obwodzie ługańskim na Ukrainie Mirosław Dragon
- Nie ma sensu dążyć do Rosji. Nie chcemy czekać następnych 50 lat, aż coś się u nas zmieni. Chcemy zmienić to już teraz - mówi Jurij Prokopenko, zastępca mera miasta Kreminna w obwodzie ługańskim.

- Separatyści rosyjscy zdobyli Donieck i Ługańsk, stolicę waszego okręgu. Czy w waszym mieście również odczuliście skutki tych walk?
- Kreminna leży 70 kilometrów od punktów kontrolnych, czyli od strefy walk. U nas walki się nie toczyły, ale odczuwamy ciężką sytuację. Borykaliśmy się z brakiem zaopatrzenia w sklepach. Uszkodzone były sieci energetyczne. Zdarzały się takie sytuacje, że przez trzy doby nie było światła, wody i centralnego ogrzewania. Działo się to akurat w okresie silnych mrozów. Ludzie są zdezorientowani i przerażeni.
Nasze niespełna 24-tysięczne miasto przyjęło osiem tysięcy uchodźców. To są ludzie, którzy przeżyli ostrzały artyleryjskie, ukrywali się w piwnicy, widzieli gruzowiska, zabitych ludzi. To wpływa niekorzystnie na ogólny nastrój mieszkańców. Dzisiaj życie w naszym mieście toczy się normalnie, ale najgorszy jest niepokój i niepewność, co będzie jutro.

- Czy obawiacie się, że linia walk się przesunie i dotrze również do was? Wiadomo, że separatyście mają apetyty na cały obwód ługański.
- Mimo iż jesteśmy tak blisko walk, to mamy tylko te informacje, które zobaczymy w telewizji czy przeczytamy w internecie. Te informacje często są bardzo różne, wręcz sprzeczne. Rząd Ukrainy zapewnia jednak, że linia walk nie przesunie się dalej.

- Jak nazywacie ten konflikt: wojną domową, agresją obcych wojsk? Czy mówi się u was o separatystach rosyjskich, czy o agresji Rosji?
- Na początku mówiło się o konflikcie. Ale kiedy ludzie zobaczyli, że giną nasi żołnierze, zabijani są młodzi ludzie, nazywamy to wojną. Nie wiemy, kto ją rozpętał. Czy jest to konflikt oligarchów, czy konflikt o strefę wpływów? Informacje, jakie do nas docierają, są sprzeczne. Moje zdanie jest takie, że ten konflikt jest komuś bardzo wygodny. Gdyby nie był, już dawno można było dojść do porozumienia i zaprzestać wszelkich walk.

- Jak traktujecie samozwańczą Ługańską Republikę Ludową, której granice przebiegają niedaleko waszego miasta?
- Stoimy na stanowisku, że jest jedna Ukraina, jesteśmy jednym państwem. Trudno zrozumieć, komu była potrzebna ta wojna.
Na pewno wpływ na ogłoszenie referendum w sprawie odłączenia Krymu, ogłoszenie samozwańczych republik w Doniecku i Ługańsku miały także motywy polityczne. Brak reformy samorządowej na Ukrainie powoduje, że władze rejonowe, wojewódzkie nadal mianowane są przez partie, które wygrywają wybory krajowe. Wielu osobom nie podoba się to, ale zwykli ludzie chcą o prostu pracować i spokojnie żyć. Nieważne, czy w ramach autonomii, czy jednego państwa.

- Jak pan myśli, co dalej będzie z Ukrainą? Czy da się odzyskać Donieck, Ługańsk, Krym? Czy będzie to zamrożony konflikt jak w Abchazji, która choć jest nieuznawania na świecie, to Gruzja nie ma nad nią żadnej kontroli?
- Ja chciałbym, żeby ten konflikt zakończył się już jutro. Ale kiedy i jak on się zakończy, nie wiem. Są dwa warianty: albo dojdzie do porozumienia i teren Ukrainy będzie znowu taki sam, jak przed rozpoczęciem walk, albo będziemy mieli drugą Abchazję. Naturalnie ja, tak samo jak każdy Ukrainiec, powiem jedno: chcemy, żeby Ukraina była taka sama, jak przed rozpoczęciem konfliktu, żeby Krym wrócił do nas.
- Jest pan włodarzem miasta ze wschodniej Ukrainy, która postrzegana jest jako prorosyjska. Jaka powinna być pana zdaniem zdaniem przyszłość kraju? Czy Ukraina powinna dążyć do wstąpienia do Unii Europejskiej, czy raczej do gospodarczych i politycznych związków z Rosją?
- Trzeba przeprowadzić referendum ogólnokrajowe. Jestem pewien, że większość Ukraińców wybierze integrację z Unią Europejską. Ukraina chce być państwem nowoczesnym, europejskim.
Kiedy Ukraina była jeszcze republiką sowiecką, to gospodarka Związku Radzieckiego była tak prowadzona, że gospodarka każdej republiki była niby oddzielna, ale kiedy Sojuz się rozpadł, to okazało się, że republiki nie są w pełni niezależne gospodarczo Jedne podzespoły produkowane były na Ukrainie, inne na Białorusi, jeszcze inne w Rosji. Ale to było 25 lat temu. Teraz nie ma sensu dążyć do Rosji. W Unii Europejskiej są zupełnie inne realia. My nie chcemy czekać następnych 50 lat, aż coś się u nas zmieni. Chcemy zmienić to już teraz.
- Ale czy położenie geopolityczne pozwoli Ukrainie stać się częścią Unii Europejskiej?
- To jest realne. Jeśli większość obywateli opowie się za tym w referendum, jeśli władze przeprowadzą reformy, to krok po kroku zbliżymy się do Unii Europejskiej.
- Czy Ukraińcy są gotowi na transformację gospodarczą. Na to, co Polska przeżyła na początku lat 90.: wysokie bezrobocie, galopujące ceny, likwidację wielu zakładów, wyjazd młodych ludzi na Zachód za pracą?
- W pewnym sensie społeczeństwo już jest przygotowane na to, ponieważ sytuacja gospodarcza od wielu lat jest nieciekawa. Po rozpadzie Związku Radzieckiego u nas także likwidowano zakłady, spada kurs hrywny, rosną ceny, zamrożone są płace.
Nasza młodzież także wyjeżdża z miasta. Tylko że wy macie blisko Niemcy, Austrię, a nasza młodzież jedzie za pracą do Rosji, na Syberię albo do Kijowa. Tutaj w Kluczborku zagraniczni inwestorzy budują zakłady, tworzą miejsca pracy. U nas tego nie ma, dlatego ludzie już są gotowi na zmiany.
- Przez kilka dni oglądał pan Kluczbork, miasto o porównywalnej liczbie mieszkańców. Co spodobało się panu, co chciałby pan skopiować w Kreminnie?
- Oglądam inwestycje zrealizowane w Kluczborku. Bardzo podoba mi się obwodnica, ale my nie mamy aktualnie szans na budowę takiej drogi. Nie mamy takich dotacji, z których moglibyśmy skorzystać. U nas również są fundusze pomocowe, ale o wiele mniejsze. Dopóki trwają walki, nie ma u nas szans na żadne duże inwestycje. Żaden inwestor nie odważy się zainwestować na dużą skalę.
- Na obwodnicę was nie stać, a może podpatrzył pan jakieś rozwiązania, które chce pan wprowadzić także w Kreminnie?
- Podoba mi się, jak czysto jest w Kluczborku. Jeśli Ukraina chce się zmieniać, to musi zacząć zmiany od własnego podwórka. U nas ludzie także zaczynają dbać o to, jak wygląda ich podwórko, ale chodzi o to, żeby zaczęli zwracać uwagę, żeby był porządek również za ich płotem. Interesuję się, jak działa w Kluczborku wywóz śmieci, poprosiłem o przetłumaczenie przepisów wykonawczych.
My mamy opracowany rozwój miasta pod kątem turystyki ze względy na nasze piękne krajobrazy, lasy, wodę, czyste powietrze. Inwestor z Doniecka wybudował u nas piękny dom wczasowy na europejskim poziomie, tylko konflikt wojenny zatrzymał u nas wszystko.
- Z drugiej strony: co ma Kreminna, czego mogłaby pozazdrościć Opolszczyzna?
- Mamy wspaniałą bazę sportową, zaliczaną do baz treningowych dla olimpijczyków i paraolimpijczyków. Na zgrupowania przyjeżdżają do nas także drużyny. W Kluczborku widziałem kampus sportowy w parku, u nas znajduje się on w lesie.
Najbardziej jesteśmy dumni z naszych podziemnych jezior. Czerpana jest z nich czysta, smaczna woda pitna, która nie musi podlegać żadnemu czyszczeniu Są u nas takie źródła, z których wypływa woda ze srebrem.
- Może to jest pomysł na biznes, otwarcie rozlewni wody?
Grupa młodych chłopaków z Ługańska kupiła u nas kawałek ziemi. Zrobili odwiert, czerpią wodę i sprzedają ją pod nazwą "Błękitny Kluczyk".
- Mówił pan o bazie sportowej. Jest pan kibicem, komu pan kibicuje?
- Drużynie piłkarskiej Szachtar Donieck.
- To jedna z najlepszych europejskich drużyn, ale mająca ogromne problemy z powodu konfliktu na Ukrainie. Stadion w Doniecku został zbombardowany, klub musi rozgrywać mecze w Lwowie, przestraszeni wojną brazylijscy piłkarze chcą odejść. Czy Szachtarowi Donieck grozi rozpad?
- Ukraińcy to cierpliwy naród, piłkarze Szachtara też będą cierpliwi i wszystko będzie dobrze. Póki klub będzie dobrze płacił, Brazylijczycy też zostaną.
- A czy Szachtar Donieck wygra w końcu Ligę Mistrzów, o czym marzy jego właściciel, ukraiński oligarcha Rinat Achmetow?
- Nigdy nie obstawiam wyników w zakładach bukmacherskich, więc teraz też nie będę niczego prognozował.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska