Kasia Kowalska: Będę straszną teściową

Archiwum
Kasia Kowalska
Kasia Kowalska Archiwum
Rozmowa z wokalistką Kasią Kowalską.

- Jak się zmieniłaś od 1994 roku, od czasu debiutanckiej płyty pt. "Gemini"?
- Podobno się zmieniłam jako człowiek. Stałam się dużo bardziej tolerancyjna. Dużo więcej spraw można ze mną załatwić. Nie jestem już takim dzikusem jak kiedyś. To wszystko ma swoje podłoże w dzieciach. Szczególnie w drugim, które obudziło we mnie znów macierzyństwo. Zupełnie inaczej je przeżywałam. Byłam bardzo szczęśliwa w ciąży. Zresztą jako matka też jestem bardzo szczęśliwa. Mam dwójkę pięknych dzieci i zawsze sobie powtarzam, że to wielki dar od losu, że mam dla kogo żyć. I to mi daje taką zdrową perspektywę i dystans do wszystkiego.

- Kiedy byłaś w ciąży, zdecydowałaś się na sesję zdjęciową. Dlaczego?
- Bardzo chciałam zrobić tę sesję. Wręcz prosiłam znajomych, czy mogliby popytać, czy ktoś zrobiłby mi zdjęcia (śmiech). Nie jestem osobą z pierwszych stron gazet, nigdy nie byłam. W związku z tym to, że byłam drugi raz w ciąży, nie było jakimś tematem topowym. A ja strasznie chciałam mieć pamiątkę. I udało się praktycznie w ostatniej chwili, bo w 9. miesiącu. "Gala" to podchwyciła i udało mi się zrobić sesję z fajnymi ludźmi, którzy podchodzą do fotografii niesztampowo i ciekawie. Te zdjęcia pokazały mnie taką, jaką się wtedy czułam. A czułam się bardzo dobrze, kobieco. Czułam się spełniona, a zarazem byłam pełna oczekiwania i radości, że będę miała synka.

- Bo kobieta jest najpiękniejsza, kiedy...
- Kiedy jest w ciąży! Kiedy karmi piersią, czego nie rozumiałam za pierwszym razem, jak urodziłam Olę. Nie byłam do tego dojrzała, czego bardzo żałuję. Ale to jest też kwestia wieku. Teraz, jak widzę kobietę z malutkim dzieciątkiem, to zazdroszczę jej, że jeszcze karmi. I żałuję trochę, że mój synek już jest taki duży koń, że ledwo go mogę unieść na rękach (śmiech).

- Macierzyństwo pomaga ci w śpiewaniu?
- Bardzo mnie zmieniło. Dostałam bardzo dużo sił witalnych. Chciałam być dobrą mamą i wrócić na scenę. Byłam strasznie pazerna na pracę i na chęć działania. Nie zrobiłam sobie długiej przerwy po urodzeniu dziecka.

- Co czujesz, kiedy wchodzisz na scenę?
- Zwykle strach i muszę lecieć do toalety (śmiech). Za każdym razem, jak wchodzę na scenę, jestem zdenerwowana, bo wydaje mi się, że ciągle muszę walczyć o akceptację. Oczywiście to zdenerwowanie troszeczkę się zmieniło. Puszcza mi wcześniej niż kiedyś. I potrafię coś powiedzieć do ludzi. Kiedyś tego nie umiałam. Bardzo się bałam wychodzić na scenę. Było to dla mnie traumatyczne przeżycie. Teraz już boję się dużo mniej. Punktem zwrotnym było to, że po urodzeniu dziecka zaczęłam grać koncerty klubowe. A podczas takich koncertów ludzie stoją przy samej scenie. I tam nie było miejsca na zamknięte oczy. Trzeba było do nich wyjść, coś powiedzieć. To było dla mnie lepsze niż terapia, na którą jakiś czas chodziłam. Okazało się, że wcale nie taki wilk straszny. Ale i tak zawsze przed koncertem mam pietra.
- Żałujesz czegoś w życiu?
- Wielu rzeczy. Ale myślę, że do pewnych rzeczy w życiu naprawdę trzeba dojrzeć. Wiedzę i doświadczenie dostajesz z życia, po iluś tam latach, po dołkach i wzlotach, po chorobach, po rozstaniach... Oczywiście żałuję, że mam prawie 40 lat, chciałabym mieć trochę mniej. Chciałabym móc jeszcze czuć taką supermłodzieńczą werwę. Teraz mam masę obowiązków, chociażby rodzicielskich. Wiadomo - dwójka dzieci, szkoła itd. Moja córka ma prawie 15 lat, więc przechodzi teraz okres buntu. I przez to mierzę się z zupełnie innymi problemami. Trochę tęsknię za młodością i beztroską. I na pewno za tym będę tęskniła cały czas. Będę z chęcią patrzyła na siebie sprzed 20 lat i będę pewnie płakała w kącie (śmiech). Żałuję też wielu rzeczy, których nie udało mi się zrobić, bo wydawało mi się, że nie dam rady - co jest błędem. Dziś uważam, że trzeba próbować. Zawsze.

- Ale na pewno nie żałujesz ostatnich urodzin. Supportowałaś w końcu Bryana Adamsa.
- Tak! To było bardzo fajne. Dzień wcześniej świętowaliśmy od północy w Opolu, po koncercie Republiki. Była tam i Republika, i przyjaciele, i znajomi. I było to naprawdę bardzo miłe. Wszyscy zaśpiewali mi "Sto lat" i w takich momentach człowiekowi robi się ciepło w środku.

- Powiedziałaś kiedyś, że w życiu piękne, ważne i kolorowe są tylko chwile, a reszta to szara rzeczywistość. Nadal tak uważasz?
- Tak. Tyle że z czasem, jak człowiek się starzeje, docenia coraz więcej tych chwil. To już nie jest tak, że ta szarość jest przeplatana rzadko takimi chwilami. Każdy poranek, kiedy budzę się albo kiedy mój syn mnie budzi, jest wyjątkowy. Dla takich momentów żyję.

- Myślałaś już, jak to będzie oddać syna innej kobiecie?
- Myślę, że ją uduszę (śmiech). Będę straszną teściową! (śmiech)

- Dziękuję za rozmowę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska