Dziś każdy, kto chce zostać taksówkarzem, musi nie tylko zdać egzamin z topografii miasta, ale także uzyskać licencję wydawaną przez urząd miasta. Problem w tym, że takich licencji może być tylko 105 i ani jedna więcej.
Zobacz: Londyńskie taksówki podbiją polski rynek?
- To i tak za dużo - uważa Józef Kałduś, jeden z najstarszych kędzierzyńskich taksówkarzy, numer boczny 72. - Licencji powinno być wydanych nie więcej niż 50. Nie potrzeba nas aż tak wielu.
Podobnie uważa większość jego kolegów po fachu
- Stoję od kilku godzin pod dworcem PKP w Kędzierzynie i zrobiłem zaledwie dwa kursy, jeden za 19 złotych, drugi za 9 zł. Jak będzie nas więcej, to już w ogóle nikt nie zarobi - uważa pan Ryszard.
Niewykluczone jednak, że niedługo po mieście będzie mogło jeździć więcej taryf.
- Coś takiego jak limity w ogóle nie powinno istnieć. Każdy, kto chce zarabiać, wożąc ludzi, powinien mieć taką możliwość - tłumaczy Grzegorz Chudomięt z PO, szef rady miasta.
I proponuje, żeby miasto dało zgodę na wydanie kolejnych 100 licencji. Gdyby znaleźli się chętni, wówczas po mieście mogłoby jeździć nawet 205 taksówek. Już w czwartek będą nad tym głosować miejscy radni.
Czy dopuszczenie nowych ludzi do zawodu mogłoby spowodować np. obniżenie cen usług?
- Już i tak jeździmy na granicy opłacalności. Nikt nie zmniejszy stawek, co najwyżej zamiast pięciu kursów dziennie, będziemy robić po dwa - uważa jeden z taksówkarzy.
Chudomięt przekonuje, że wówczas pozostaną tylko ci, którzy oferują usługi na najwyższym poziomie. - Mieszkańcy na pewno na tym skorzystają - dodaje.
Połowa z setki kędzierzyńsko-kozielskich taksówkarzy zrzeszona jest w jednej z trzech korporacji. Reszta pracuje na własną rękę. Nie ma między nimi większych różnic w stawkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?