Kiedy portal obraca się przeciwko użytkownikowi

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Dziś na jedynce gazety historia opolanki, która w dorosłym życiu zawodowym płaci za błąd z przeszłości. Bo nie przewidziała, że to, co wrzucała do sieci w czasach studenckich, nie wyparuje jak młodość, lecz będzie tykającą bombą, którą nie wiadomo kto i kiedy odpali.

To nie pierwszy i nie ostatni przypadek, kiedy ślady z przeszłości pozostawione na portalu społecznościowym po latach łamią karierę. Ciągle bowiem mamy zbyt małą wiedzę na temat zagrożeń, jakie wiążą się z obnażaniem w sieci naszej prywatności. W tym przypadku - obnażaniem dosłownie.

Dziś już wiemy, że portale społecznościowe, którymi zachłysnął się cały świat, potrafią zatruć życie nie tylko jednostkom, ale i całym społeczeństwom. Misja ONZ i brytyjski „Guardian” doniosły właśnie, iż za dramat birmańskich muzułmanów (zabójstwa, zbiorowe gwałty, ucieczkę 700 tysięcy ludzi do sąsiedniego Bangladeszu) odpowiada… Facebook. Po tym, jak masy dostały tam dostęp do tego portalu, zaczęło się wzajemne szczucie i sianie nienawiści religijnej, co w konsekwencji doprowadziło do niekontrolowanej fali przemocy.

Jak słusznie ktoś zauważył - portale społecznościowe są takie jak my. Są pustymi naczyniami, do których wlewamy nasze emocje. W wielu krajach, w tym w Polsce, coraz powszechniej nasz jad i żółć. Sprzyja temu brak bezpośredniego kontaktu, na odległość mamy więcej „odwagi”. Skupiamy się w podobnie myślących grupkach, utwierdzamy we własnych przekonaniach, atakujemy „tamtych złych”. A po aferze firmy Cambridge Analytica mamy już dowody, że nasze poglądy polityczne i systemy wartości bywają też przedmiotem wyborczych manipulacji.

Zmiany w prawie to nie wszystko. W Polsce brakuje edukacji medialnej, i to już od najmłodszych klas

To wszystko musi spędzać sen z powiek twórców Facebooka, Twittera czy Google’a, którzy jeszcze niedawno łudzili odbiorców, iż dzięki ich narzędziom na świecie zapanuje pokój i powszechna szczęśliwość. Że upadną dyktatury, bo ludzie wyposażeni w wolne od cenzury komunikatory będą wywierać presję na skorumpowane władze. Dziś to brzmi jak ponury żart, bo jeśli ktoś korzysta na Facebooku czy Twitterze w sensie politycznym, to w największej mierze właśnie owi dyktatorzy, międzynarodowi chuligani, którzy dzięki globalnemu zasięgowi portali społecznościowych potrafią wpływać na wyniki wyborów poza granicami ich krajów.

Świat zachodnich demokracji debatuje o tych zagrożeniach już kilka lat, ale za chwilę przejdzie do konkretów. 25 maja wchodzi na terenie Unii Europejskiej tzw. RODO, czyli prawo o ochronie danych osobowych, które ogranicza takim koncernom jak Facebook czy Google możliwości grzebania w naszym życiu. Inwigilowania nas pod kątem preferencji zakupowych, politycznych czy obyczajowych. To krok w dobrym kierunku, aczkolwiek kropla w morzu potrzeb. Bo za tym powinno pójść dalsze uszczelnianie systemu, działania antymonopolowe, ale przede wszystkim szeroka edukacja medialna i to od najmłodszych klas. Bez odpowiedniego przygotowania obcowanie dziecka z portalami społecznościowymi przypomina kontakt małpy z brzytwą. O czym - póki ciągle brakuje rozwiązań systemowych - powinni pamiętać przede wszystkim rodzice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska