Koalicja tak! Ale z kim?

Mirosław Olszewski
Partia braci Kaczyńskich jest w komfortowej sytuacji. Ma prezydenta, premiera, pewnie też i szefa Sejmu. Tymczasem Platforma ma wszelkie powody czuć się upokorzona.

Przegraliśmy wszystko, co było do przegrania - mówi jeden z czołowych polityków opolskiej Platformy Obywatelskiej. - Teraz PiS rozprowadzi nas po kątach. W środowisku PO nastroje są marne i coraz częściej pojawiają się głosy, że nie należy wchodzić w koalicję z triumfującym PiS-em. Rozważany jest bardzo prawdopodobny wariant, że teraz, po porażce wyborczej ktoś będzie musiał na siebie wziąć odium winy i ponieść karę.
- Najbardziej oczywiste jest to, że winnym okrzyknięty zostanie Tusk - mówią prominentni działacze opolskiej PO.
Ich zdaniem PO jako partia, która przegrała wszystko, co było do przegrania, stoi teraz przed wyborem: albo powtórzyć drogę Unii Wolności, która skompromitowała się w koalicji z AWS, albo wybrać samodzielną ścieżkę polityczną.
Działacze opolskiej PO widzą dwie drogi wyjścia z wyborczej klęski:
- Sojusz z PiS, który w założeniu byłby klęską, bowiem musielibyśmy podżyrować niebotyczne "pożyczki", jakie ta partia zaciągnęła podczas kampanii, czyli chociażby obietnicę trzech milionów mieszkań w ciągu ośmiu lat, co ekonomiści uznają za absurd - mówi jeden z platformersów. - Wywiązanie się z takich zobowiązań jest niemożliwe i stanowi prostą drogę do "politycznego piekła".
Część działaczy PO z kolei widzi możliwość współpracy z PiS, jednak tylko wtedy, gdy partia "pęknie", czyli podzieli się na część narodowo-konserwatywną i stricte, otwarcie, liberalną.
- W partii panuje przekonanie - mówi jeden z opolskich liderów PO - że rozpad PO jest nieuchronny. Są w partii dwie osobowości - Tusk i Rokita. Ten pierwszy utożsamia porażkę, ten drugi niespełnione nadzieje na szefowanie rządowi. Jeśli do tej pory tych dwóch ludzi spajała wizja władzy, to teraz ich drogi muszą się rozejść.
Na gruncie opolskiem rozejście dwóch wygranych wydaje się pewne. W kręgach PiS, które będzie teraz konsumować dubeltowe zwycięstwo, rodzi się pomysł wywiedzenia na stołek wojewody Jerzego Czerwińskiego - byłego posła, o narodowo-radykalnych poglądach. Tę ryzykowną hipotezę uwiarygadnia fakt, że Czerwiński wystąpił tuż przed pierwszą turą wyborów na wspólnej konferencji prasowej ze Sławomirem Kłosowskim, liderem opolskiego PiS.
Jerzy Korzeniowski, lider opolskiej PO, nie wierzy jednak w taki scenariusz, choć nie do końca:
- Ktoś z politycznego kręgu Czerwińskiego, choć może nawet nie on sam, byłby porażką dla regionu i zaproszeniem dla Mniejszości Niemieckiej w szeregi SLD. Oni uznaliby, że nowy reżim jest dla nich bardziej dolegliwy niż poprzedni, gdy prym wiodła lewica. To w końcu wtedy zyskali stanowiska i wpływy.
Jednak prawdziwy spór o wpływy między opolskimi PO i PiS zacznie się za rok, gdy przewidziane są wybory samorządowe. Zgodnie z logiką przemian ustrojowych w Polsce to marszałek i sejmik - regionalny parlament - podejmować będą decyzje o strategicznym znaczeniu dla regionu, oni też będą zbierać wpływy i decydować o sposobie ich rozdysponowywania.
W kręgach opolskich polityków PO rośnie obawa, że Samoobrona (choć dziś nawet nie reprezentowana w sejmiku przez klub) może zyskać wsparcie PiS i wspólnie z LPR stworzyć układ rządzący.
Pominięta Mniejszość Niemiecka może zaś skojarzyć się z SLD, ze względu na okazywaną jej przez Sojusz przychylność.
Tak czy inaczej, koalicyjne gry są jeszcze przed nami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska