Kości porzucone

Kazet
Park jurajski chcą wybudować w Krasiejowie władze województwa. Na razie nie mają jednak ani ziemi, ani koncepcji obiektu, ani kości dinozaurów - wywieziono je do Warszawy.

KOMENTARZ
Czekały, to poczekają
Doktor Krzysztof Spałek z Uniwersytetu Opolskiego pierwsze cenne kości znalazł w Krasiejowie piętnaście lat temu. Kilka lat temu prof. Jerzy Dzik z PAN okrzyknął wykopalisko odkryciem na skalę światową. Od tego czasu urzędnicy mówią, że kości trzeba wyeksponować i na nich zarobić. Wczoraj jednak nie wiedzieli nawet, do kogo należy ziemia, na której prowadzone są badania. Pozostaje pocieszenie, że kości gadów z Krasiejowa czekały na odkrycie ponad 200 milionów lat. Mogą zatem jeszcze trochę poczekać na wyeksponowanie.

Szczątki prehistorycznych gadów ściągnęły wczoraj do "złotej sali" urzędu wojewódzkiego wojewodę, czterech marszałków województwa, dyrektorów urzędu wojewódzkiego i marszałkowskiego, profesorów Uniwersytetu Opolskiego. Radzono, jak zagospodarować wykopalisko pod Krasiejowem, gdzie kilka lat temu paleontolodzy odkryli kości dinozaurów.
- Powinniśmy tam wybudować cały kompleks rekreacyjny, coś na kształt parku jurajskiego - mówił Stanisław Jałowiecki, marszałek województwa. - Dziś turystom nie wystarczy pokazać odcisk łapy gada. Ludzie podróżują z dziećmi, a dzieci trzeba jakoś zająć, zabawić.

Marszałek chciałby, aby w Krasiejowie powstała "ścieżka paleontologiczna". Budynek dawnej podstawówki można by zamienić w muzeum z ekspozycją kości, np. rekonstrukcją szkieletu dinozaura. W wykopalisku turysta mógłby na żywo zobaczyć pracę paleontologa ("kości wystarczy na wiele lat"). Miejscowi rzemieślnicy produkowaliby i sprzedawali gadżety związane z gadami.
Po przedstawieniu tych ambitnych planów z każdą minutą zaczęły się mnożyć wątpliwości.
- Zachłyśnięcie się naukową stroną wykopaliska może być przesadzone - mówiła profesor Krystyna Borecka z Uniwersytetu Opolskiego. - W Polsce, przy okazji wielu inwestycji, wykopuje się masę kości. Poza tym nie wiemy dokładnie, ile tych kości jest, kto jest ich właścicielem. Przyjeżdżają naukowcy i wywożą te kości w workach, w niekontrolowany sposób.
W tym miejscu zaprotestował Janusz Gmyra, przedstawiciel "Górażdży": - Nasza firma ma umowę z prof. Dzikiem, który nadzoruje prace w wykopalisku. On nam przekazuje dokładne raporty. Obiecał, że jeśli zorganizujemy na miejscu sensowną ekspozycję, to Warszawa nam te kości zwróci.
Elwira Holc, dyrektor Muzeum Śląska Opolskiego, stwierdziła, że podległa jej placówka nie jest przygotowana do przejęcia wykopanych eksponatów.

- Bez odpowiedniej bazy naukowej nic nie zrobimy - stwierdziła. - Dziś nie mamy pracowników, którzy byliby się w stanie kompetentnie tym zająć.
Dyskusję próbował usystematyzować Leszek Pogan, wojewoda opolski.
- Ustalmy najpierw, do kogo należy ziemia, gdzie prowadzone są wykopaliska - powiedział. - Potem zastanówmy się, kto ma być właścicielem przyszłego skansenu. Proponuję powołać roboczy zespół, który przygotuje odpowiedź na te podstawowe pytania. Potem będziemy się zastanawiać, co dalej. Jako wojewoda deklaruję pełną chęć współpracy.
Wicemarszałek Władysław Olszewski proponował przystąpić do pracy w odwrotnej kolejności:

- Najpierw zlećmy przygotowanie koncepcji parku - mówił. - Choćby po to, żebyśmy wiedzieli, ile terenu pod tę inwestycję nam potrzeba.
Janusz Gmyra, pracownik cementowni, poinformował zebranych, do kogo należy ziemia.
- Wykopalisko obejmuje aż trzy działki. Dwie należą do skarbu państwa, jedna do naszej firmy.
Spotkanie zakończyło się jednym konkretem: marszałek ma ustalić termin następnego spotkania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska