Kpina z emeryta

Joanna Jakubowska
W tym roku emerytury i renty wzrosną przeciętnie o kilka złotych, bo na tyle pozwala tegoroczna waloryzacja.

Każdy rząd tak robi
Tadeusz Jarmuziewicz, poseł Platformy Obywatelskiej:
- Mechanizm powstania takiego niskiego wskaźnika waloryzacji jest następujący: w czasie zgłaszania projektu budżetu, rząd celowo zawyża zakładany poziom inflacji. Co to daje rządowi? Daje mu alibi w przypadku niskiej waloryzacji. Rzeczywistość bowiem pokazuje potem, że inflacja jest dużo niższa od zakładanej i to jest powód, by nie waloryzować świadczeń. Różnica między inflacją zakładaną a zaistniałą daje potem skutek w postaci np. pół procent. Jest to bardzo konsekwentne działanie wszystkich rządów, które wychodzą z założenia, że emeryci i renciści są grupą społeczną, która ma za zadanie dźwigać na swoich barkach finanse państwa. Bijąc się w piersi za całość ustawy budżetowej, muszę powiedzieć, że Platforma Obywatelska głosowała przeciw tym zapisom, które dotyczyły waloryzacji rent i emerytur, bo uznaliśmy, że zakładany poziom inflacji jest zbyt wysoki.
Na następnej sesji Sejmu poproszę ministra finansów o odpowiedź na piśmie na pytanie, czy nie uważa, że waloryzacja na takim poziomie nie naraża na szwank powagi państwa.

Emeryci są wściekli, bo wzrost ich świadczeń jest groteskowy. Większość jest zdania, że lepiej by było, gdyby rząd się nie wygłupiał. Dla przykładu: emerytura wynosząca teraz 1000 złotych po waloryzacji wzrośnie o 5 złotych, bo podwyżka wyniesie 0,5 procent. Każdy liczył na więcej, bo w odczuciu starszych ludzi koszty utrzymania są coraz wyższe, a zapowiedziana waloryzacja nie przywraca wartości ich świadczeniom obniżonym przez inflację. Ale skąd się biorą takie odczucia, skoro inflacja maleje?
Mimo że ceny towarów i usług rosną w ostatnich miesiącach nieznacznie, emeryci nie odczuwają żadnego polepszenia, bo mają po prostu bardzo niskie dochody w stosunku do cen. Przy świadczeniu równym 600 złotych, nawet gdyby inflacja wyniosła zero, emerytowi i tak trudno będzie zapłacić czynsz, światło, gaz, kupić jedzenie, leki itp. Ich oczekiwania co do wysokości dochodów nie biorą za punkt odniesienia poziomu inflacji, tylko realne koszty utrzymania, które są dla nich za wysokie. Dlatego dostając "podwyżkę" półprocentową, czują się oszukani.
Ustawa o emeryturach i rentach mówi, że "wskaźnik wzrostu nominalnego przeciętnej emerytury i renty nie może być niższy niż prognozowany na dany rok średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych". Prognozowana inflacja na ten rok wynosi 4,5 procent. Skąd się więc wzięła półprocentowa waloryzacja? Tego nikt nie potrafi wyjaśnić.
Zadaliśmy to pytanie ZUS w Opolu.

- Bo tak stanowi prawo - wyjaśnia Anna Koska, zastępca dyrektora ZUS w Opolu. - Taki wskaźnik waloryzacji przyjął Sejm w ustawie budżetowej. Pokazanie mechanizmu obliczania takiego wskaźnika jest zbyt skomplikowane, prawie niemożliwe. To posłowie zaakceptowali taki wskaźnik waloryzacji, wyliczony na podstawie wskaźników GUS (zakładana inflacja, wskaźnik wzrostu wynagrodzeń) przy pomocy algorytmu. Ten sam algorytm jest stosowany co roku. Gdy wskaźniki kształtują się na korzyść świadczeniobiorców, tak jak to było w ubiegłym roku, sposób wyliczania nie budzi sprzeciwu, natomiast gdy wskaźniki są niskie, waloryzacja okazuje się niewystarczająca. ZUS nie wylicza wskaźnika, tylko dostaje gotowy, ten zapisany jest w ustawie budżetowej.

Emerytów zdumiewa to, że w tym roku waloryzacja wyniesie tylko 0,5 proc., podczas gdy w ubiegłym wynosiła 12,7 proc. Skąd taki rozziew?
W 2001 wskaźnik waloryzacji wyniósł 112,7 proc. i uwzględniał dwa wskaźniki: wskaźnik wzrostu świadczeń na poziomie 109,6 proc. oraz wskaźnik weryfikacyjny (102,8 proc.). Ten drugi korygował fakt, że waloryzacja w 2000 roku nie zapewniła odpowiedniego wzrostu świadczeń - była niedoszacowana w związku z inflacją wyższą od planowanej. Efektem przemnożenia tych dwóch wskaźników jest właśnie wzrost emerytur i rent o 12,7 proc. Tak więc w ubiegłym roku waloryzacja była znaczna i trochę nietypowa, bo oprócz bieżącej waloryzacji po części miała za zadanie zrekompensować niedostateczny wzrost rent i emerytur w roku poprzednim, czyli 2000.

Mimo takiego tłumaczenia, różnica między tegoroczną waloryzacją a ubiegłoroczną i tak wydaje się księżycowa. Zapytaliśmy Annę Koskę, czy można by zatem krok po kroku wyliczyć tegoroczną waloryzację, posługując się wzorem zawartym w ustawie budżetowej.
- To oczywiście jest możliwe, ale wymaga dużej ilości czasu - mówi Anna Koska. - Myślę, że kilka godzin trzeba byłoby nad tym posiedzieć. Trzeba mieć dane z GUS i znać algorytm. Możemy spróbować to policzyć, ale z pewnością nie dzisiaj.
Zadzwoniliśmy także do centrali ZUS z podobnym pytaniem, ale powiedziano nam, że to zbyt skomplikowane.
- Ten wskaźnik jest prawidłowo policzony - zapewnia Aleksandra Bełkowska z biura prasowego ZUS. - Wynika on z wielkości wskaźników inflacji i wzrostu płac, które po prostu były inne niż w poprzednich latach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska