Kto ma posprzątać padlinę z dróg?

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
- Jeżeli zarząd dróg nie zmieni zdania, to wkrótce takie widoki przy głównych trasach niestety nie będą niczym szczególnym - uważa Adrian Szaton, strażnik łowiecki z Kolonowskiego.
- Jeżeli zarząd dróg nie zmieni zdania, to wkrótce takie widoki przy głównych trasach niestety nie będą niczym szczególnym - uważa Adrian Szaton, strażnik łowiecki z Kolonowskiego. Radosław Dimitrow
Zarząd Dróg Wojewódzkich nie chce sprzątać z poboczy potrąconej przez auta zwierzyny. Uważa, że to obowiązek gmin i leśników. A ci protestują.

Jak przyjdą ciepłe dni, przy drogach poczujemy fetor rozkładającej się padliny - mówi Adrian Szaton, strażnik łowiecki z Kolonowskiego. - Część rozszarpią dzikie zwierzęta, ale reszta będzie musiała sama się rozłożyć. To będzie raczej kiepska promocja dla naszego regionu.

Dotychczas dziczyzną, która wpadła pod koła samochodów, zajmowały się prywatne firmy na mocy porozumień zawartych z Zarządem Dróg Wojewódzkich. Niezależnie od tego, czy martwe zwierzę leżało na jezdni czy na poboczu, wynajęci pracownicy zabierali padlinę do utylizacji i wystawiali rachunek zarządcy.

Na początku tego roku kierownictwo ZDW, szukając oszczędności, zajrzało jeszcze raz do przepisów i uznało, że sprzątanie padliny, która leży w rowie, nie należy do obowiązków zarządu.

Od tego momentu reaguje tylko w przypadku, gdy padłe zwierzę leży bezpośrednio na drodze i zagraża kierowcom.

- Zgodnie z prawem dzikie zwierzęta żyjące w lasach są własnością Skarbu Państwa - tłumaczy Arkadiusz Branicki, rzecznik ZDW. - Dlaczego więc, w przypadku gdy padną, miałyby być naszą własnością? Usuwaniem dziczyzny powinni zająć się leśnicy lub gminy, które - zgodnie z przepisami - są zobowiązane do utrzymywania czystości i porządku.

Samorządy i leśnicy z tą interpretacją się nie zgadzają. Ich zdaniem padłe zwierzę staje się własnością tego, do kogo należy droga. Zdumieni postawą ZDW są także właściciele firm, dotąd zajmujących się utylizacją padłej zwierzyny.

- Wszyscy inni zarządcy płacą za sprzątanie padliny i nie wykręcają się od obowiązków - mówi Grzegorz Junik z Kotlarni, który dotychczas usuwał zwierzęta z dróg wojewódzkich. - Jak tak dalej pójdzie, to w rowach przy głównych trasach będziemy mieć wielkie cmentarzysko.

Tak naprawdę spór toczy się o 36 tys. zł. Tyle bowiem w skali roku ZDW płacił za usuwanie padliny. Teraz o rozstrzygnięcie konfliktu zwrócił się do ministerialnych prawników w Warszawie. I czeka na odpowiedź.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska