Kto śmiał Michałowi nie dać szóstki?

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Biały kitel to ulubiony strój Michała. Chce go nosić jako lekarz na co dzień przynoszący ulgę cierpiącym ludziom. Będzie go też zakładać w laboratorium naukowym, w którym chciałby odkryć lekarstwo na raka lub cukrzycę.
Biały kitel to ulubiony strój Michała. Chce go nosić jako lekarz na co dzień przynoszący ulgę cierpiącym ludziom. Będzie go też zakładać w laboratorium naukowym, w którym chciałby odkryć lekarstwo na raka lub cukrzycę. Fot. Sławomir Mielnik [O]
Właśnie zdaje maturę, ale to tylko formalność. Michał Kopka już ma indeks na medycynę. Bardziej emocjonuje się międzynarodową olimpiadą biologiczną, na którą w lipcu pojedzie do Wietnamu.

Ten Wietnam to nagroda za II miejsce w kraju w 45. Olimpiadzie Biologicznej. Uczeń III LO w Opolu będzie reprezentować Polskę razem z trójką innych laureatów. W finale krajowym olimpiady zmierzyło się 94 najlepszych młodych biologów, ale prace badawcze, których przygotowanie jest warunkiem udziału w tym jednym z najtrudniejszych szkolnych konkursów, złożyło 1200 uczniów szkół ponadgimnazjalnych w całej Polsce. Każda olimpiada wymaga wiedzy daleko wykraczającej poza szkolny program, ale biologiczna jest wyjątkowa. Wystarczy przejrzeć listę „zalecanych książek” - to 50 ogólnych i specjalistycznych podręczników. Niektóre - jak „Zarys parazytologii ogólnej” - już w tytule dla laika stanowią abrakadabrę. Na etapie centralnym pytania są tak szczegółowe, że prawdopodobnie z niektórymi nie poradziłby sobie nawet świeżo upieczony absolwent biologii. Na dodatek olimpijskie testy nie pozostawiają nawet chwili na zastanowienie. Żeby odpowiedzieć na 300 pytań w ciągu 180 minut, trzeba po prostu wiedzieć, bez cienia wątpliwości.

Michał startował w olimpiadzie już w II klasie liceum i został finalistą. Tylko finalistą, bo do tytułu laureata zabrakło mu 5 punktów. Poczucie niedosytu było zbyt wielkie, by odpuścić. W klasie maturalnej postanowił przyłożyć się jeszcze bardziej (a po drodze został także finalistą olimpiady chemicznej).

Naukowo o przyprawach

Tym, co wyróżnia olimpiadę biologiczną wśród innych konkursów, jest konieczność przeprowadzenia badań naukowych na wybrany temat. Michał postanowił zająć się „wpływem substancji aktywnych zawartych w przyprawach i olejkach eterycznych na wzrost bakterii wyhodowanych z powierzchni kuchennych”. A mówiąc po babsku - badał, jak przyprawy wpływają na to, by w kuchni było czysto.

Na początek, dla dobra nauki, Michał namówił domowników, by używali gąbki do mycia naczyń trochę dłużej niż zwykle. Potem poszedł do spożywczaka po przyprawy - paprykę, kurkumę, imbir i gałkę muszkatołową oraz eteryczne olejki uzyskane z tymianku, cynamonu, goździków, mięty, gałki i imbiru. Laboratorium do badań życzliwie udzieliła mu Samodzielna Katedra Biotechnologii i Biologii Molekularnej UO, a pomocą wsparła prof. Teresa Krzyśko-Łupicka.

Po dwóch tygodniach intensywnego używania gąbka nadawała się do badań. Próbka z niej oraz wymazy z deski do mięsa i jej uchwytu zostały przeniesione do probówek z płynem fizjologicznym, a następnie roztwór został wylany na podłoże podstawowe z odpowiednimi składnikami odżywczymi, by bakterie mogły sobie spokojnie rosnąć. To pozwoliło na zbadanie ogólnej liczby bakterii na tych przedmiotach.

- Okazało się, że na 1 gram gąbki przypadało ich 100 milionów. Wiedziałem, że będzie dużo, a jednak ta liczba zrobiła wrażenie. Zwłaszcza że były wśród nich potencjalnie chorobotwórcze bakterie kałowe (E. coli) oraz bakterie z rodzaju pseudomonas, czyli pałeczki ropy błękitnej - mówi Michał. - Nieporównywalnie bardziej higieniczna od gąbki okazała się deska do mięsa (165 jednostek tworzących kolonie na 1 cm kw).

Te wyniki nie były wcale zaskoczeniem. Doktor Chuck Gerba, profesor mikrobiologii na Uniwersytecie w Arizonie, dowiódł, że na desce do krojenia mięsa jest 200 razy więcej bakterii kałowych niż na desce... klozetowej i że dla naszego zdrowia byłoby lepiej, gdybyśmy kotlety i pulpety przyrządzali w łazience, a w nie w kuchni.

Amerykański uczony ustalił również, że każdy z nas ma w domu prawdziwą bombę biologiczną. To z pozoru niewinne gąbeczki, ściereczki i ręczniczki. Gąbka kuchenna jest 200 tysięcy razy brudniejsza niż sedes, a ręczniczek - 20 tysięcy razy.
Bakterie nie lubią imbiru

Po wyhodowaniu szczepów bakterii Michał zaczął je „przyprawiać”, wykorzystując metodę dyfuzyjną. Okazało się, że bakterie kuchenne najbardziej nie lubią imbiru i tymianku. Obie te przyprawy znacząco hamują ich wzrost. Nieco mniej są wrażliwe na paprykę i kurkumę. A goździki i cynamon właściwie w ogóle nie robią na nich wrażenia.

Posypywanie w celach higienicznych gąbki kuchennej imbirem i tymiankiem oczywiście nie ma sensu, ale że obie te przyprawy to podstawa zdrowej kuchni i domowej apteki, wiedzieli już starożytni. W tropikalnej Azji imbir uprawia się od ponad 3000 lat, używano go na Bliskim Wschodzie i w południowej Europie na długo przed Rzymianami. Portugalczycy przywieźli go do Afryki, Hiszpanie do Indii Zachodnich. To jedna z najstarszych roślin uprawnych. Jego składniki o dźwięcznych nazwach zingiberol, gingerol i zinferon mają lecznicze właściwości. Dzięki nim imbir ułatwia trawienie, łagodzi mdłości, chroni przed tworzeniem się zakrzepów, leczy przeziębienia, migreny i infekcje, przynosi ulgę chorym stawom, warto płukać nim bolące gardło, a nawet służy jako afrodyzjak.

O mocy tymianku świadczy już sama jego nazwa, która pochodzi od greckiego słowa thymon, znaczącego „do odkażania”. Od XV do XVII wieku uważano, że to najlepsze antidotum na wszelkie plagi przetaczające się przez Europę. W czasie I wojny światowej olej z tymianku wykorzystywano w leczeniu infekcji oraz przeciwbólowo. Zioło to jest używane przeciwko tęgoryjcom, glistom i nicieniom. Zapobiega zakażeniom bakteryjnym, grzybiczym i wirusowym.
Michał chce leczyć

W październiku rozpocznie studia na Uniwersytecie Medycznym w Warszawie. Chce leczyć i prowadzić badania naukowe.

- Lekarz czerpie satysfakcję z codziennego pomagania ludziom. Efekty jego starań widać od razu - mówi Michał. Praca naukowa to działanie długofalowe, obarczone ryzykiem niepowodzenia. Ale sukces może być zbawienny dla całej ludzkości - np. wynalezienie leku na raka lub cukrzycę. To marzenia opolskiego licealisty. Towarzyszą mu od dziecka.

Pierwszy mikroskop dostał już jako przedszkolak. Najpierw zbadał włos mamy, a potem liść paproci. Tę pierwszą fascynację i radość, że wygląda to dokładnie tak, jak pokazują w książkach, pamięta do dziś. Od kreskówek wolał filmy przyrodnicze BBC. Pierwszy konkurs przyrodniczy wygrał w podstawówce. W gimnazjum odnosił sukcesy w wielu dziedzinach, był laureatem kilku konkursów przedmiotowych, świetnie zna np. historię.

- Piątek na świadectwie mam niewiele - mówi przewrotnie. „Kto Michałowi nie dał szóstki?” - pyta półżartem na naradzie kwalifikacyjnej dyrektorka. Od dwóch lat Michał ma najwyższą średnią w szkole: 5,83. - Wielu utalentowanych uczniów to osoby leniwe. Tymczasem Michał jest nie tylko nieprzeciętnie zdolny, ale też silnie zmotywowany do tego, by się rozwijać, i ogromnie pracowity - mówi Joanna Raźniewska, dyrektor III LO w Opolu. - Kiedy przyszedł do naszej szkoły, dosyć ciekawym aspektem wychowawczym było przekonanie go, by nie brał na siebie wszystkiego. Bo jego wszystko interesowało i chciał brać udział w każdej olimpiadzie. To prawdziwy humanista, czyli ten, który potrafi łączyć swoje pasje ze społecznym patrzeniem na świat.

Międzynarodowa Olimpiada Biologiczna po raz pierwszy odbyła się w 1990 roku w Ołomuńcu z inicjatywy Polski i Czechosłowacji przy wydatnej inspiracji UNESCO. Co roku organizowana jest w innym kraju. W ostatnich edycjach brały w niej udział reprezentacje 80 państw świata. Olimpiada trwa zwykle tydzień. Połowa uczestników otrzymuje medale: złote (10 proc.), srebrne (20 proc.) i brązowe (20 proc.).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska