Aż szkoda było nie kupić. Żeby w jakieś obce ręce trafił? - proboszcz nyskiej parafii św. Jakuba i Agnieszki nie może się nadziwić, że znalazł taki skarb na aukcji w internecie. - Z cena wywoławczą chyba 250 złotych - dodaje. - To przecież śmiesznie mało za taki historyczny dokument.
Licytacja trwała pięć dni. Proboszcz nie odpuszczał - wiedział, że rękopis musi trafić do Nysy. Tam gdzie jego miejsce. Ostatecznie zapłacił za niego kilkaset złotych. Ile dokładnie - tego nie chce powiedzieć. - To dokument wydany przez biskupów: Baltazara z Promnicy i Kaspra z Łagowa, którzy rezydowali w Nysie - wyjaśnia ksiądz prałat. - Tutaj żyli, tu umarli. Tu są ich grobowce.
Biskupie statuty pochodzą z 1568 roku. Na kilkunastu kartkach staroniemieckim pismem zawarte są regulacje prawne dotyczące życia społecznego mieszczan i poddanych. Ze strony tytułowej, którą najłatwiej rozszyfrować, proboszcz wyczytał, że pisemny kodeks wydany został dla mieszkańców Nysy, Paczkowa, Otmuchowa, Głuchołaz i obecnie czeskiej Vidnawy.
- Pierwsza strona i tytuły rozdziałów są czytelne. Reszta to same zawijasy i ślimaki. Ciężko będzie to rozczytać, bo dokument nie jest napisany czysto niemieckim językiem, ale mieszanką łacińsko-słowiańsko-niemiecką - uśmiecha się ksiądz Mróz. - Ale jeśli ktoś zechciałby się podjąć, to byłbym wdzięczny.
Po tytułach rozdziałów można się tylko domyślić, co statut zawiera. - Gdy mężczyźnie umrze żona - czyta proboszcz. - Czyli pewnie chodzi o majątek. Jak go rozdzielić, co zrobić z ubiegającymi się o swój udział krewnymi.
W innym miejscu nagłówek głosi: W jaki sposób rodzice zaopatrywani są przez sukcesorów. Czyli swoje dzieci. - Kiedyś czytałem w jakimś czasopiśmie, że dawniej takie statuty określały na przykład, ile jajek tygodniowo muszą dzieci dostarczyć swoim starym rodzicom, ile kilogramów kiełbasy ze świoniobicia im się należy - opowiada ksiądz prałat. - Zadziwiające, że kiedyś tak szczegółowo regulowano zasady życia społecznego.
XVI-wieczne statuty trafią do kościelnego archiwum. Ksiądz włoży je między inne podobne dokumenty. Ma już statuty o podobnej treści, ale nie oryginały. Dotyczą zasad kupowania i sprzedawania wina w dawnej Nysie.
- Jak ktoś ich nie przestrzegał, to za karę musiał oddać cztery wiadra wina - uśmiecha się proboszcz Mróz. - Dwa dla miejskich rajców i dwa dla biskupa. To było bardzo uporządkowane społeczeństwo. Nie to, co teraz...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?