Kilka lat temu można było biegać za imbecyla, oszołoma, ba - muszkę spod brody Janusza Korwin-Mikkego, gdy mówiło się o pożytkach, jakie moglibyśmy mieć z wprowadzenia podatku liniowego.
Reakcje były na ogół takie: lewica machała ręką z obrzydzeniem, argumentując, że to wbrew jej zasadom. Do pomysłu opodatkowania w tym samym stopniu tych, co zarabiają krocie, i tych ubogich, lewica podchodziła jak pies do jeża. Z ciekawością, ale i paraliżującym lękiem.
Prawicę podatki obchodziły nieznacznie. Jest bowiem polska prawica formacją wychyloną w stronę wartości moralnych. Ona robi w etyce. Lubi debatować o wartościach ogólnoludzkich, mesjanizmie. Drobiazgi, jak wytwarzanie ołówków, parowozów i innych śmieci są poza jej zainteresowaniami.
Ludzie szeroko pojętego centrum zawsze zaś deklarowali szczere swe zainteresowanie debatą na temat podatków. Zwykle jednak kończyli na wezwaniach do "szczerej, merytorycznej dyskusji, wolnej od ideologicznych uprzedzeń" itp. i ble, ble.
Aż cud się zdarzył i Leszek Miller zezwolił w swej łaskawości rozpocząć debatę o podatku liniowym.
Jak za panią matką polityczni gęgacze jęli na wyprzódki wznosić achy i ochy nad przewagami tak liczonego podatku. Wprawdzie ktoś jęknął przytomnie, że przy tych sztywnych wydatkach budżetu podatek musiałby być na poziomie bodaj 24 procent, ale na to nikt nie zwrócił uwagi. W tym sezonie nosimy się na liniowo i basta.
A teraz zła wiadomość: jeśli w podatkach idziemy w stronę sprawiedliwości, czyli niekarania przedsiębiorczych za przedsiębiorczość, to lepszy jest podatek pogłówny. Że nie ma go nigdzie na świecie? No nie ma. Ale proszę pamiętać, że gdy niegdysiejsze oszołomy mówiły o podatku liniowym, nie było go nigdzie, także w naszej części Europy. A w przyszłym roku będzie on obowiązywał u wszystkich naszych sąsiadów, prócz Niemiec.
Gdybyśmy zatem już dziś zaczęli (równolegle z wprowadzaniem liniowego) myśleć o sensowności podatku pogłównego, może za kilka lat nie znaleźlibyśmy się znów w ogonie przemian?
Jest jednak jeden wielki, zasadniczy i nie do pokonania problem.
Naszym politycznym elitom - z prawa, lewa i centrum - Leszek Miller nie zezwolił póki co na debatę nad podatkiem pogłównym.
Nie zapalił im przed nosami "zielonego światła".
Nie dał wyprzedzająco rozgrzeszenia na okoliczność grzesznego niewątpliwie błądzenia po manowcach podatkowego myślenia.
Jeśli zatem ktoś ciekaw mojego zdania, to Leszek Miller musi zostać!
Kto wie, czy za miesiąc nie zezwoli bowiem na debatę nad jednomandatowymi okręgami wyborczymi, podatkiem pogłównym, likwidacją akcyzy na paliwa albo prywatyzacją państwowych molochów?
Pokusa sprawdzenia tego jest we mnie większa niż estetyczny sprzeciw wobec polityki SLD i jej lidera.
Leszek Miller musi zostać!
Mirosław Olszewski
Polskim elitom politycznym Leszek Miller zezwolił na debatę nad podatkiem liniowym. Niech żyje Leszek Miller!!!