Łukasz Zagrobelny: Do sypialni nie wpuszczam!

Piotr Porębski/serwis Sony Music Polska
Łukasz Zagrobelny
Łukasz Zagrobelny Piotr Porębski/serwis Sony Music Polska
Rozmowa z Łukaszem Zagrobelnym, piosenkarzem.

- Gdy usłyszałam, że promująca nowy album piosenka ma tytuł "Ja tu zostaję", pomyślałam sobie: Ups, Zagrobelny w nurcie piosenki zaangażowanej. Śpiewaniem sprzeciwia się emigracji.
- No nie, nie...

- Zaś gdy wysłuchałam tego przeboju, powiedziałam: Znów śpiewa o miłości i rozstaniu!
- Co ja na to poradzę, że miłość jest wokół i spotyka wszystkich, mnie też. Piszę i śpiewam o tym, co jest mi bliskie.

- Naprawdę tak często porzucasz czy też bywasz porzucany?
- Nie wszystkie historie z moich piosenek trzeba przypisywać jednej osobie, czyli mnie. Piosenkarz może przecież grać jakąś postać. Rzecz w tym, aby tekst był na tyle interesujący i intrygujący, aby po każdym przesłuchaniu piosenki, odnajdować inny jej sens. Tak się złożyło, że dobrze czuję się właśnie w "miłosnej" stylistyce. Poza tym temat miłości, to temat bez końca, i nigdy się chyba nie wyczerpie. A do tytułów można podchodzić w sposób przewrotny. "Ja tu zostaję" oznacza m.in., że stylistyka tej płyty tak mi odpowiada, że chcę w niej pozostać.

- Dotąd Zagrobelny był liryczny i nostalgiczny, śpiewając o miłości i rozstaniach. Teraz jest zbuntowany.
- Oj, z tym buntem tobym nie przesadzał, ale cieszę się, że ta zmiana jest słyszalna. Nie chcę być już odbierany wyłącznie w kategoriach lirycznych. Nagranie nowej płyty poprzedzone było poszukiwaniem inspiracji, gatunku muzyki, który ma to coś, co da mi radość, będzie wiatrem w żaglach. Na ową zmianę potrzebowałem czasu.

- Faktycznie, z nową płytą pojawiłeś się po 3 latach!
- Chciałem dać innym odpocząć od siebie, sam nabrać dystansu do swojej twórczości... Od 2007 roku żyłem non stop na wysokich obrotach: pochłaniała mnie muzyka, występy, koncerty, nagrywanie płyt, praca w teatrze muzycznym. Czułem wyeksploatowanie i lekkie zmęczenie.

- Złośliwi twierdzą, że po prostu zabrakło ci kasy, więc zacząłeś pracować nad nowym albumem, żeby znów zarobić. Niektórzy skrzętnie cię podliczali: dawałeś 5 koncertów tygodniowo, każdy po 20 tysięcy... Było więc z czego żyć ładnych parę lat, ale się skończyło.
- Totalna bzdura. Ale złośliwi niech twierdzą, co chcą. Przez ostatnie lata zagrałem dużo koncertów, brałem udział w wielu ciekawych projektach, nagrywałem piosenki do przeróżnych akcji oraz zagrałem ponad 300 razy w Les Miserables. Nowa płyta to kolejny naturalny etap w mojej karierze. Nie bardzo więc rozumiem, co miało się skończyć:

- Nowa płyta pokazuje, że zmieniłeś styl muzyczny. A jak się zmieniłeś prywatnie?
- Też dojrzałem. Ale nie zmieniłem podstawowej zasady - nie wpuszczam dziennikarzy do swoich czterech ścian, do sypialni. Wolę, żeby pisano, jakim jestem wokalistą, niż z kim się właśnie rozstałem, a z kim zamierzam się spotykać. Nie jestem totalnym ekshibicjonistą, choć być może byłoby mi łatwiej takimi "prywatnymi" newsami promować płytę.

- I wielu artystów tak robi. Wykorzystują plotki do lansowania swych piosenek, płyt, filmów, w których właśnie zagrali...
- A ja w sumie jestem zwyczajny, żyję tak samo jak bankowcy, sprzedawcy...

- Zaraz w to uwierzę...
- Okej, samą pracę mam barwniejszą - bo występowanie w teatrze, na scenie, dawanie koncertów - to wielka przygoda, a przy tym dawka adrenaliny, który trzyma jeszcze parę godzin po pracy. Ale potem jestem normalnym człowiekiem, jak wielu z nas. Spotykam się ze znajomymi, przyjaciółmi i to bardziej na domowych imprezach niż klubowych. Tak wolimy. Rockandrollowe szaleństwa minęły.

- Jeszcze trochę, a zaczniesz mi opowiadać o ulubionych programach kulinarnych...
- Bo ja naprawdę lubię je oglądać. Szczególnie programy z Gordonem Ramsayem. Uwielbiam go, choć nie wiem, czy jest lepszym kucharzem, czy może lepszym showmanem. Sam jednak wolę smakować, niż gotować, przy czym smaki mam coraz bardziej wyrafinowane. Nauczyłem się, że dobre kucharzenie wymaga artyzmu.

- Skoro się tak zmieniasz, to czy zmieniłeś także styl prowadzenia samochodu na mniej dynamiczny? Kiedy dostałeś ostatnio mandat?
- Dostałem właśnie mandat i parę punktów karnych. Policjanci twierdzili, że przejechałem skrzyżowanie na czerwonym świetle, a ja jestem przekonany, że ono było żółte. Ale, że z władzą się nie dyskutuje, nie dyskutowałem i mandat przyjąłem.

- Niektórzy mówią w takich wypadkach: ciemnopomarańczowe...
- Ale to był mój pierwszy mandat od dłuuuugiego czasu. Jeśli chodzi o styl jazdy, też się zmienił. Śpiewam ostrzej, ale już samochodem nie jeżdżę tak ostro...

- A auto zmieniłeś?
- Tak. I być może za chwilę zmienię je ponownie. Motoryzacja to mój konik, o motoryzacyjnych nowinkach możemy mówić jeszcze długo...

- Co natomiast z licencją pilota?
- Latanie samolotami to moje kolejne hobby i od lat powtarzam, że w końcu zrobię licencję pilota. Tyle że wciąż nie mam na to czasu. No i to hobby - latanie samolotami - faktycznie sporo kosztuje...

- Może w końcu na kolejny festiwal w Opolu przylecisz samolotem. A skoro mowa o Opolu, czy często spotykasz się z bliską nam, niegdyś mieszkającą tu Elą Zapendowską, bo to ona kiedyś cię odkryła niczym poławiaczka pereł?
- Od spotkania z Elą w mojej karierze muzycznej wiele się zaczęło. Wtedy nie było X Factora, Idola, Voice of Poland i Mam talent. Najważniejsze były eliminacje do Debiutów, kiedy to w jednym miejscu odbywał się spęd wszystkich utalentowanych i marzących o karierze młodych wokalistów. I tam zobaczyłem srogą panią, w denkach od pepsi na nosie. Ciążył na niej mit tej pani, która nauczyła śpiewać Edytę Górniak. Na tych eliminacjach nie dostałem się do Debiutów, ale Ela coś we mnie zauważyła, jakąś iskrę i zaprosiła na warsztaty. One otworzyły mi oczy na piosenkę, na to, co chciałbym w życiu robić, no i na samą Elę. Jest świetnym pedagogiem, ale i człowiekiem. Od tego czasu znajomość nasza ewoluowała, teraz się prawie przyjaźnimy, co 2-3 dni dzwonimy do siebie, podczas rozmów robimy sobie jaja ze wszystkiego, a najbardziej z siebie.

- Wciąż konsultujesz się z Elą na temat swego warsztatu?
- Przy każdej płycie jest moją recenzentką, począwszy od materiału demo. Po najnowszej płycie powiedziała mi: wiesz, że nie lubię popu, ale takiego mogę słuchać codziennie.

- O, to wielki komplement!
- Też tak pomyślałem. Może Ela z wiekiem zmienia w dobrą ciocię… Ale ona nie jest skora do komplementów, jej metoda to karanie, nie nagradzanie... Generalnie czuję się zaszczycony jej opinią.

- Sam wspomniałeś o współczesnych programach dla debiutantów, że za twoich czasów ich nie było, tylko Debiuty. Teraz jest łatwiej zaistnieć młodym i utalentowanym muzykom?
- To są profesjonalne kolorowe programy. Biorą w nich udział naprawdę wielkie, choć młode głosy. Gdy czasem słucham tych młodych ludzi, to myślę sobie: Łukasz, czas iść na emeryturę...

- Albo zostać listonoszem, skoro jesteś po liceum pocztowym.
- Nie uczyłem się tam na listonosza, choć to fajny zawód. Poszedłem do technikum pocztowego w przekonaniu, że nie będę musiał za dużo czasu poświęcać na naukę i będę mógł śpiewać, śpiewać, śpiewać. Okazało się, że to trudna szkoła. Udowodnił mi to profesor od fizyki, przez ten przedmiot powtarzałem jedną klasę!

- A wracając do współczesnych programów dla muzycznych talentów?
- Oglądam je i słucham wyszkolonych, dobrze ustawionych głosów. Młodzi w tych programach perfekcyjnie śpiewają, ale... piosenki innych. Cały ten talent i sztuka jest poświęcona na naśladowanie innych i imitowanie znanych już artystów. A gdzie własna twórczość i własna pasja? Kariera tych młodych talentów kończy się wraz z ostatnim odcinkiem show. Ale i np. opolskie Debiuty nie dają gwarancji na sukces i karierę. Mnie przecież do jednego koncertu Debiutów nie zakwalifikowano, po drugim zauważyła mnie właściwie tylko Natalia Kukulska prowadząca koncert i zaprosiła do pracy. Tak naprawdę wszystko zależy od szczęścia, pomysłu na siebie.

- Nowa płyta to twój pomysł na siebie?
- Wybieranie aranżacji, szlifowanie tekstów trwało długo, bo chciałem odnaleźć swój nowy nurt. Miałem komfort pracy, nikt mnie nie ponaglał, nie straszył terminami. Miałem stawić się z gotowym materiałem i tak się stało. Teraz z przekonaniem mówię: Ja tu zostaję!

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska