Mały Spike jeździ na wózku inwalidzkim

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Piesek shih-tzu przyzwyczaił się już do nietypowego urządzenia. - Raz się nawet zapomniał i wskoczył do rzeki - mówi pani Małgorzata.
Piesek shih-tzu przyzwyczaił się już do nietypowego urządzenia. - Raz się nawet zapomniał i wskoczył do rzeki - mówi pani Małgorzata. Krzysztof Strauchmann
Sparaliżowany piesek radzi sobie dzięki zmyślnej uprzęży z kółkami.

Po mieszkaniu porusza się na siedząco, ciągnąc bezwładnie tylne łapy. Kiedy jednak chce iść na spacer, daje znak i siada przy drzwiach. Jego właścicielka zakłada mu specjalną uprząż z kółkami. Przednimi łapkami ciągnie za sobą ten inwalidzki wózek, nawet po trawie czy nierównym terenie.

- Ludzie, którzy nas mijają, często mówią: Jaki biedny piesek. Dlaczego pani go tak męczy? - opowiada właścicielka Spike'a Małgorzata Woelke. - Inni podziwiają, że się tak troszczę o pieska. Gdyby cierpiał, to pewnie bym rozważyła uśpienie go, żeby mu ulżyć. Ale dobrze sobie radzi i chyba nie czuje bólu. Jest i pozostanie członkiem naszej rodziny.

Spike mieszka ze swoimi właścicielami i czterema kotami w Białej pod Prudnikiem od ośmiu lat. Rok temu w czasie spaceru napadł go wilczur. Napastnik był w kagańcu, ale w czasie szarpaniny uszkodził pieskowi rasy shih-tzu kręgosłup.

- Stracił władzę w tylnych łapach. Nie mógł chodzić - opowiada pani Małgorzata. - Pierwszy weterynarz powiedział mi, że albo natychmiast będzie operowany, albo pozostanie tylko go uśpić. Kontaktowałam się z klinikami weterynaryjnymi. Operacja miała kosztować 3-4 tysiące i nikt nie dawał gwarancji, że to pomoże.

Ostatecznie Spike trafił do nyskiej Kliniki Bernardyn. Lekarze zrobili psu prześwietlenie rtg. Ustalili, że ma zerwane wiązadło krzyżowe miednicy, a tego się w Polsce nie operuje. Spike był przez pewien czas leczony steroidami, choć źle znosił kurację. Właścicielka odstawiła leki, widząc coraz gorsze skutki uboczne. Wózek inwalidzki wypożyczył mu sympatyczny lekarz weterynarii z Nysy.

- Po wypadku tylko leżał w koszu, a moje koty na zmianę kładły się przy nim - wspomina Małgorzata Woelke. - Wiosną tego roku poczuł chyba więcej siły, bo stopniowo oswoił się z wózkiem. Kiedyś nawet się zapomniał i wskoczył do rzeki. Musiałam go wyciągać.
Pani Małgorzata nie traci nadziei. Może jeszcze znajdzie się lekarz, który pomoże Spike'owi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska