Skargę zwolnionej z pracy urzędniczki Ireny L. rozpatrywała komisja radnych. O zarzutach pisaliśmy w nto 29 listopada. Radni powiatu uznali skargę za bezzasadną, choć nie byli jednomyślni: dwóch od głosu się wstrzymało (starosta nie brał udziału w głosowaniu) - Komisja uznała, że działania nazwane przez skarżącą jako mobbing nie mają związku z przyjętą w orzecznictwie definicją tego słowa - wyjaśniał werdykt komisji jej przewodniczący Krystian Komander. - Poproszona o sprecyzowanie zarzutów wymieniła, iż nie udzielono jej urlopu, nakazano prowadzić kartę pracy i wezwano na kwadrans przed zakończeniem pracy, aby wręczyć wypowiedzenie zmieniające warunki pracy.
Komisja stwierdziła, że "z punktu widzenia pracodawcy racjonalne było" przeniesienie urzędniczki do innego wydziału,który pozostał bez obsady, i racjonalne było odmówienie jej urlopu właśnie w okresie, gdy miała zostać przeniesiona. Karty pracy wprowadzono dla wszystkich pracowników wydających decyzje i mających kontakt z petentami.
Pozostałe zarzuty Ireny L., odnoszące się do łamania przepisów i "nepotyzmu przy zatrudnianiu pracowników", też nie znalazły konkretnego potwierdzenia. Autorka skargi stwierdziła, że większość zarzutów nie dotyczyło starosty, lecz jego podwładnych.
Niektórzy radni opozycji zanegowali tryb rozpatrywania skargi. - Komisja pracowała pod presją: podczas obrad i wyjaśnień był obecny na sali starosta Sonik, to farsa! - krytykuje były starosta Albert Macha (MN).
Sonik nazwał wypowiedź Machy jako skandaliczną: - Od 12 lat skargi rozpatrywane są jawnie, a mi jako oskarżonemu przysługiwało prawo odniesienie się do zarzutów - obrusza się Sonik.
Irena L. nie skorzystała z możliwości skierowania skargi do sądu pracy. W rozmowie z nto stwierdziła, że zależało jej jedynie na nagłośnieniu sprawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?