Moje Kresy. Saga rodu Klisowskich

Stanisław S. Nicieja
Lwowsko-łucka rodzina Klisowskich, Lwów 1914. Stoją rodzice, Leon i Rozalia. W środku trzej synowie: Adam, Roman i Mieczysław, który trafi do łagru razem z wybitnym pisarzem Gustawem Herlingiem-Grudzińskim i stanie się jednym z bohaterów jego słynnej książki „Inny świat”. Wszystkie fotografie ze zbiorów prof. Ryszarda Klisowskiego z Wrocławia, udostępnione autorowi i publikowane po raz pierwszy.
Lwowsko-łucka rodzina Klisowskich, Lwów 1914. Stoją rodzice, Leon i Rozalia. W środku trzej synowie: Adam, Roman i Mieczysław, który trafi do łagru razem z wybitnym pisarzem Gustawem Herlingiem-Grudzińskim i stanie się jednym z bohaterów jego słynnej książki „Inny świat”. Wszystkie fotografie ze zbiorów prof. Ryszarda Klisowskiego z Wrocławia, udostępnione autorowi i publikowane po raz pierwszy. Archiwum
W Łucku urodził się prof. Ryszard Mieczysław Klisowski (rocznik 1937) – mieszkający obecnie we Wrocławiu wybitny kompozytor, skrzypek, poeta, teoretyk muzyki, dyrygent, przedstawiciel bardzo interesującej kresowej rodziny.

Jego przodkowie, a zwłaszcza stryjowie, mieli frapujące biografie. Nestor Klisowskich, Leon (1882-1955), związany rodzinnie ze Lwowem, był austriackim urzędnikiem wojskowym. Do I wojny światowej pracował w Namiestnictwie Lwowskim. Żonaty z lwowianką, wdową, Rozalią z Furo­wiczów Jakubowską (1884-1951), gdy odrodziła się Polska, osiadł na stałe w Łucku, gdzie w latach 1922-1935 pracował w tamtejszym starostwie jako kierownik kancelarii i referent wojskowy.

Był jednym z organizatorów urzędu wojewódzkiego, za co wyróżniono go kilkoma odznaczeniami. Helena Jakubowska (1904-1997), córka jego żony z pierwszego małżeństwa, pracowała jako kancelistka w gabinecie wojewody Henryka Józewskiego.

Leon Klisowski z Rozalią Jakubowską miał dziewięcioro dzieci, dwie córki i siedmiu synów. II wojna światowa tragicznie doświadczyła Klisowskich i goszczących często w ich domu łuckich księży: Władysława Bukowińskiego i Józefa Kuczyńskiego. Część rodziny Klisowskich trafiła do niewoli sowieckiej, a część do niemieckiej. Oto krótkie biogramy tych ich synów, których zły los szczególnie doświadczył.

Najstarszy syn, Adam, żył krótko, dziesięć lat. Zmarł w 1917 roku. Drugi syn, Roman (1909-1944?), dostał się do niewoli niemieckiej we wrześniu 1939 i przeszedł przez kilka stalagów w Niemczech. Zachowała się informacja, że 6 września 1944 roku udało mu się uciec ze stalagu w Offenburgu. Jednak trzy miesiące później rodzina w Łucku otrzymała od niego list z tego stalagu, dlatego też nigdy nie uwierzono w jego rzekomą ucieczkę. Po tym ostatnim liście ślad po nim zaginął.

W innym świecie z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim
Trzeci z braci Klisowskich, Mieczysław (1911-1988), pracował w Banku Rolnym w Łucku, a po odbyciu służby wojskowej był urzędnikiem skarbowym i komendantem Strzelca w Zdołbunowie na Wołyniu. W grudniu 1936 roku w katedrze w Łucku wziął ślub z Haliną Święcicką (1914-2009). Gdy wybuchła wojna, poszedł na front.

Ciężko ranny trafił do szpitala w Wilnie. Po rekonwalescencji został aresztowany przez NKWD i skazany na karę śmierci, którą zamieniono mu tuż przed wykonaniem wyroku na 10 lat zsyłki na Sybir. Trafił do łagru Jercewo w guberni archangielskiej i tam spotkał pisarza Gustawa Herlinga-Grudzińskiego (1919-2000).

Ta znajomość wprowadziła go do literatury, gdyż stał się później jednym z bohaterów słynnej, porównywanej do „Archipelagu Gułag” Aleksandra Sołżenicyna, książki Gustawa Herlinga-Grudzińskiego „Inny świat”. To napisane z talentem reporterskim dzieło literackie stało się pierwszym w Europie tak precyzyjnym od strony psychologicznej opisem stalinowskiego systemu niewolniczej eksploatacji ludzi i jednocześnie głębokim studium totalitaryzmu.

Herling-Grudziński w „Innym świecie” przedstawił z imponującą sprawnością literacką społeczność łagru w Jercewie, do którego go zesłano. Udowodnił, że łagier był dla władz sowieckich narzędziem zabijania ludzi niewygodnych dla systemu i doktryny ideologicznej. W niemieckich obozach zagłady większość więźniów prawie natychmiast prowadzono do komór gazowych i palono w piecach, w łagrach sowieckich droga do śmierci trwała długo, niekiedy kilka, a nawet kilkanaście lat. Chodziło o to, aby maksymalnie wykorzystać siłę roboczą.

Więźniowie łagrów mieli umrzeć, ale wcześniej jako niewolnicy musieli za darmo pracować w wyjątkowo ciężkich warunkach. Na tym polegała różnica między hitlerowskim kacetem a stalinowskim łagrem. I autor „Innego świata” precyzyjnie to udokumentował. Choć ten świat łagru był światem realnym, to jednak zupełnie innym od świata ludzi wolnych. Panowały tam inne prawa, inne obyczaje i obowiązywała inna moralność. Przemoc, głód i lodowaty chłód (temperatura sięgała tam często poniżej minus 40 stopni Celsjusza) powodowały, iż zanikały tam takie pojęcia, jak przyjaźń, lojalność czy uczciwość.

Czas Sołżenicyna
Niestety, ta wybitna książka Herlinga-Grudzińskiego nie trafiła na swój czas, bo gdy w 1951 roku wydano ją po raz pierwszy w języku angielskim, na zachodzie Europy silny był jeszcze kult Stalina jako pogromcy niemieckiego faszyzmu i realizatora wielkiego eksperymentu społecznego mającego przynieść ludzkości wymarzony ustrój sprawiedliwości społecznej.

Gdy ponad dwadzieścia lat później Aleksander Sołżenicyn (1918-2008) wydał swój „Archipelag Gułag” (znacznie słabszy literacko od „Innego świata”), mit Stalina (zwłaszcza po ujawnieniu jego zbrodni przez Chruszczowa, a później Dzilasa) leżał już w gruzach. Jego pomniki zrzucano z cokołów od Moskwy po Budapeszt.

W tej nowej sytuacji książka Sołżenicyna idealnie trafiła w Europie w nastrój rozliczeń ze stalinizmem i zyskała światowy rezonans, a jej autor otrzymał Nagrodę Nobla. Tytuł „Archipelag Gułag” stał się na świecie synonimem stalinowskich praktyk totalitarnych. Uzyskał status „skrzydlatych słów”.

Gdy po raz pierwszy ukazał się w języku angielskim „Inny świat” Grudzińskiego, recenzenci zachodni po wyrażeniu uznania dla finezyjnej formy i konstrukcji książki, twierdzili, iż trudno uwierzyć w prawdziwość opisów i diagnoz w niej zawartych „ponieważ autor jest Polakiem, a Polacy bardzo nie lubią Rosjan”. Wiedza o tym, co działo się w stalinowskich łagrach, nie mogła się przebić do świadomości zachodnich Europejczyków z pozycji polskiego autora. Dopiero gdy to uczynił Rosjanin, były kapitan artylerii Armii Czerwonej – Sołżenicyn, uznano jego dzieło za wielkie wydarzenie literackie i polityczne.

Klisowski – współwięzień z baraku Herlinga-Grudzińskiego
W „Innym świecie” Mieczysław Klisowski występuje pod kryptonimem „M”. Herling-Grudziński, pisząc w latach 1949-1950 w Londynie swoje studium totalitaryzmu „Inny świat”, aby zapobiec identyfikacji opisywanych więźniów i uchronić ich rodziny w Polsce przed represjami w okresie stalinizmu, nie tylko ukrył swych bohaterów pod kryptonimami, ale też pozmieniał im zawody i niektóre dane biograficzne. Mieczysława Klisowskiego nazwał inżynierem leśnikiem.

Jest w tej książce wstrząsający opis głodówki polskich więźniów pragnących wymusić na władzach łagru wypuszczenie ich na wolność zgodnie z podpisanym w lipcu 1941 roku porozumieniem Sikorski-Majski. Herling-Grudziński i Klisowski przebywali w tym samym baraku (zwanym „trupiarnią”) i byli uważani za „dochodiagów”, czyli ludzi bliskich śmierci, którzy dochodzą do kresu życia. Oto fragment „Innego świata”.

W kącie jednego z baraków: inżynier leśnik M., nauczyciel ze Stanisławowa B., policjant ze Śląska T., urzędniczka bankowa ze Lwowa Z., właściciel tartaku na Wileńszczyźnie L. i ja. Z dwustu Polaków więzionych w Jercewie zostało już wówczas tylko tych sześciu znajdujących się na granicy życia. Nie udało się dotychczas rozszyfrować, jak się w pełni nazywali wymienieni przez Herlinga współwięźniowie.

Dzięki relacjom prof. Ryszarda Klisow­skiego, syna Mieczysława, wiemy, że pod kryptonimem „M.” był jego ojciec. Oto jego charakterystyka, którą zamieścił Herling-Grudziński w swej książce: M. mimo łachmanów miał wygląd arystokraty i nosił się jak arystokrata.

Wysoki i szczupły, o rasowej, pociągłej twarzy, w której głęboko osadzone oczy wyrażały smutek i dumę zarazem, poruszał się w baraku z delikatnym namysłem i nie z każdym wdawał się w rozmowę. Więźniowie go nie lubili i szanowali jednocześnie. Potrafił trzymać się na uboczu, nie raniąc nikogo, ale nie stronił od żadnej sprawy, która miała bardziej trwałe znaczenie.

Mógł się wydawać śmieszny każdemu, kto go bliżej nie znał: niesamowicie długie nogi i ręce wlokły się za nim jak u kukły o obluzowanym sznurku, a z nosa i oczu ciekły mu nieustannie cienkie strużki, żłobiąc sobie na wynędzniałej twarzy drogę w kierunku ust. M. cierpiał nie tylko na serce; bardziej bolesne były częste ataki migreny na tle zaburzeń mózgowych, w czasie których siedział przy stole oparłszy głowę na dłoniach, z zaciśniętymi kurczowo oczami, jak gdyby próbował za wszelką cenę usnąć. (...) Ale nie usłyszałem z jego ust nigdy słowa skargi i nie dał też nigdy zawładnąć sobą uczuciu głodu.

Był głodny – wiedzieliśmy o tym dobrze – a przecież nawet to, co dostawał, zjadał ze spokojem i godnością. Jedyną jego cichą namiętnością, przed którą nie umiał się do końca obronić, było natomiast palenie. Nieraz obejrzawszy się dokoła, podnosił z ziemi niedopałki i chował je szybko do kieszeni. Wiedziałem również, że co drugi dzień odcina połowę swojej głodowej racji chleba i sprzedaje ją za szczyptę machorki.

W pewien sposób zgubiło go to palenie, gdyż tak jak mnie zatrzymano go po amnestii w obozie na podstawie donosu „nariadczika”, do którego chodził często na papierosa i rozmowę. Z poglądów był konserwatystą, ale interesowały go tylko trzy sprawy: Bóg, Polska i żona.

Rosjanie aresztowali go w jednych ze wschodnich województw. (...) Nocą (spałem obok niego na pryczy) znajdował pewną ulgę w modlitwie. Nie widziałem nigdy w życiu człowieka, który by się tak pięknie modlił jak M. Uniósłszy się na pryczy, zasłaniał twarz dłońmi i szeptał cicho słowa modlitwy głosem tak przejmującym, nabrzmiałym bólem i łzami, jakby korzył się u stóp krucyfiksu pogrążony bezgranicznym zachwytem dla Tego, którego ciało umęczone na krzyżu nie wydawało z siebie ani słowa skargi. „Za kogo się tak modlisz?” – zapytałem go kiedyś, nie mogąc usnąć. „Za wszystkich ludzi” – odpowiedział spokojnie. „Za tych, co nas tu trzymają, też?”. „Nie – odparł po namyśle – to nie są ludzie”.

Po latach Ryszard Klisowski napisze o książce Herlinga-Grudzińskiego: „Inny świat” jest literacką wersją opowieści o życiu w łagrze Jercewo. Autor nie stroni tam od „licentia poetica”. Nie jest to więc całkowicie realistyczny obraz zdarzeń i ludzi. Ojciec mój miał autorowi za złe pewne przerysowanie i podkoloryzowanie całej opowieści.

Prawdziwy obraz zgodnie z prawami obowiązującymi w sztuce został przetransformowany przez niego w celu uplastycznienia i udramatyzowania ogólnego przekazu, tak aby mógł zafrapować czytelnika. Dlatego też nie można winić autora, że nadał opowieści subiektywny kształt artystyczny i nie zawsze trzymał się faktów, szukał bowiem nie tylko prawdy, ale tworzył moduły atrakcyjne dla czytelnika.

Trudno jest mówić o prawdziwych przyjaźniach w łagrach sowieckich. Każdy chciał przeżyć. Ojciec mój nie miał tam żadnych przyjaciół, a jedynie towarzyszy niedoli. Herlinga-Grudzińskiego wspominał raczej chłodno. (...) Z kilkoma byłymi współwięźniami, z którymi przedzierał się do armii Andersa, łączył go, tak jak innych, wspólny cel. Dramatyczna wędrówka osób, wśród których było kilku znających biegle język rosyjski, nie obyła się bez ofiar zarówno z ich grupki, jak i tych, którzy stanęli im na drodze. Dzięki zdobyciu odpowiednich ubrań i fortelom w gogolowskim stylu dotarli jednak do polskiej armii.
Mieczysław Klisowski próbował trzykrotnie uciekać z łagru w Jercewie.

Pochwycony przez enkawudzistów przechodził ciężkie karcery. W końcu udało mu się w 1942 roku przedrzeć do armii gen. Andersa i przeszedł z nią cały szlak. Walczył pod Monte Cassino (notabene razem z Herlingiem-Grudzińskim). Był ogniomistrzem 3. Dywizji Strzelców Karpackich.

Po wojnie osiadł niedaleko Londynu, w Letchworth Herts. Do kraju bał się wrócić. Uzyskał rozwód z Haliną Święcicką, która – wywieziona przez Sowietów do Kazachstanu – wróciła z armią gen. Berlinga do Polski (1944), a po wojnie zamieszkała w Głogowie z matką i synem Markiem. Należała do pionierów odbudowujących to miasto i tam zmarła. W czasie gdy Halina Święcicka-Klisowska przebywała w Kazachstanie, jej ojca, Ludwika Święcickiego, w okrutny sposób zamordowali banderowcy w Lityniu na Wołyniu w 1943 roku.

Po uzyskaniu rozwodu Mieczysław Klisowski ożenił się z Angielką i założył nową rodzinę. Gdy spotkał się w 1976 ze swoim synem z pierwszego małżeństwa Ryszardem i synową Walentyną, opowiedział im o swym życiu w łagrze, o relacjach z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim i o tym, że w „Innym świecie” został ukryty pod kryptonimem „inżynier M.”. Po przejściu na emeryturę przeniósł się z rodziną do Dorset, miejscowości letniskowej na południowym wybrzeżu Anglii, gdzie w sierpniu 1983 gościł po raz pierwszy swoje dwie wnuczki Joasię i Małgosię – znane dziś wrocławskie artystki: śpiewaczkę i flecistkę.

Losy czterech najmłodszych braci Klisowskich
Młodszy brat Mieczysława, Władysław Klisowski (1914-1980), był urzędnikiem w Łucku. W czasie wojny trafił do niewoli niemieckiej, a stamtąd na roboty przymusowe do bauera, skąd udało mu się zbiec do rodziny w Łucku, a później włączyć do walki w szeregach 27. Wołyńskiej Dywizji AK. Po wojnie przez kilka lat był oficerem sztabowym WP, a potem pracował w dyrekcji przedsiębiorstwa jajczarsko-mleczarskiego. Zmarł w Warszawie.

Piąty z braci, Kazimierz Klisowski (1916-1994) – również żołnierz w wojnie obronnej 1939 roku, przedarł się do Rumunii, gdzie został internowany. Uciekł stamtąd do Francji i podjął walkę jako cekaemista w 10. Brygadzie gen. Maczka. Trafił do niewoli niemieckiej i cztery lata spędził w stalagu Langwasser koło Norymbergi, skąd uciekł i dostał się do armii gen. Andersa.

Był waleczny, o czym świadczą liczne jego odznaczenia – francuskie, polskie i angielskie. Po wojnie osiadł w Lublinie.
Młodszy o 5 lat od niego Stanisław Klisowski (1921-1993) był w czasie wojny łącznikiem AK w Łucku i dosłużył się rangi podporucznika. Po wystąpieniu z wojska ukończył studia prawnicze na KUL-u w Lublinie i wspólnie z żoną osiadł na stałe w Chełmie, gdzie zmarł.

Spośród wszystkich braci Klisowskich najbardziej powikłane losy miał najmłodszy, Jerzy (1924-2009). Mając 19 lat, został przez Niemców wywieziony z Łucka na roboty przymusowe do Królewca (Königsbergu) w Prusach Wschodnich. Pracował tam w fabryce amunicji. W czasie jednego z bombardowań Królewca udało mu się zbiec, ale trafił w ręce Sowietów, którzy wcielili go do Armii Czerwonej.

W mundurze czerwonoarmisty uczestniczył w walce o Królewiec. Później zajmował Zalew Wiślany, za co otrzymał wysokie odznaczenie bojowe. 9 maja 1945 roku brał udział w defiladzie po kapitulacji Niemiec i natychmiast po niej, nie pytany przez nikogo, został przetransportowany do Azji, na pustynię Gobi, z zadaniem wy­zwolenia Mandżurii spod okupacji japońskiej. Ze swoim batalionem dotarł do Portu Artura, później stacjonował w okolicach Władywostoku. W oddziale tym było 90 Polaków, w tym 30 polskich Żydów. Po interwencji Ambasady Polskiej w Moskwie został w maju 1946 roku zdemobilizowany z Armii Czerwonej, w czym pomógł mu jego brat, Władysław, zatrudniony w tym czasie w stopniu kapitana w Ministerstwie Obrony Narodowej.

Klisowscy związali się po wojnie głównie z Lublinem, Warszawą, Chełmem Lubelskim i Wrocławiem i w tych miastach żyją liczni potomkowie tego rodu. Najwybitniejszą postacią w rodzinie Klisowskich jest niewątpliwie Ryszard, urodzony w 1937 roku w Łucku. Gdy jego rodziców, Mieczysława i Halinę, wywieziono na Sybir, wychowywany był przez dziadków, Leona i Rozalię Klisowskich, oraz ciotkę, Helenę Jakubowską.

Po opuszczeniu Łucka zamieszkał z rodziną w Lublinie. Zanim zajął się poważnie muzyką, uprawiał z powodzeniem kolarstwo. Został nawet mistrzem Lublina. Po ukończeniu liceum muzycznego podjął studia w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Tam poznał pochodzącego z Wołynia byłego osadnika wojskowego Edwarda Czarneckiego – muzyka, wytwórcę harf, drzeworytnika, projektanta ekslibrisów i producenta pieczątek, ze sprzedaży których utrzymywał się we Wrocławiu po wojnie. Czarnecki zadziwiał grą na lutni i cymbałach (własnej roboty). Przyjaźnił się z licznymi polskimi Cyganami i propagował ich muzykę oraz kulturę i szczycił się przydomkiem „doktor honoris causa Cyganów”.

Tę niezwykłą przyjaźń dwóch powojennych wrocławskich artystów opiszę w następnym odcinku tego cyklu.

Zdołbunów na Wołyniu, rok 1938. Mieczysław Klisowski z żoną Haliną ze Święcickich, w wózeczku Ryszard Klisowski – przyszły wybitny kompozytor i profesor Akademii Muzycznej we Wrocławiu.
b Mieczysław Klisowski, po wyjściu z łagru, jako żołnierz Andersa po bitwie pod Monte Cassino, w której walczył razem z pisarzem Herlingiem-Grudzińskim, Bolonia 1944.

b Lwowsko-łucka rodzina Klisowskich, Lwów 1914. Stoją rodzice, Leon i Rozalia. W środku trzej synowie: Adam, Roman i Mieczysław, który trafi do łagru razem z wybitnym pisarzem Gustawem Herlingiem-Grudzińskim i stanie się jednym z bohaterów jego słynnej książki „Inny świat”. Wszystkie fotografie ze zbiorów prof. Ryszarda Klisowskiego z Wrocławia, udostępnione autorowi i publikowane po raz pierwszy.

Książka
Na półki księgarskie trafił kolejny, VII tom „Kresowej Atlantydy” prof. Stanisława Sławomira Niciei – wielkiego projektu autorskiego, w którym rektor Uniwersytetu Opolskiego przedstawia historię i mitologię 200 miast mocno wpisanych w dzieje Polski, ale straconych w wyniku zmian granic naszego państwa w 1945 roku.

Stanisław S. Nicieja

Mój e-mail: [email protected]
b Łuck, rok 1938. Roman Klisowski – sześć lat później wszelki ślad po nim zaginie. Ostatni raz widziano go w stalagu w Offenburgu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska