My nie żebracy, my muzycy

Katarzyna Kownacka
Liczą się tylko: spontan i muzyka. Bo muzyka to wolność. Żadnych kapci, foteli, ciepłych obiadków o piętnastej trzydzieści.

Dzisiaj mamy święto, wiesz? - śmieje się Darek Kobylnik. - Erwin się rozwiódł, czujesz? Znowu wolny ptaszek... Zebrali się na moment przed Galerią Centrum przy Krakowskiej w Opolu. Na fajkę. Potem Erwin pójdzie na dworzec, a Darek i Wojtek zostaną tutaj.
- Zmienimy się może za dwie, trzy godziny albo pójdziemy w zupełnie inne miejsce - informuje Erwin Patalas. - A może skończymy i pójdziemy na piwo. Zależy, jak będzie szło.

Darek gra ze dwadzieścia lat.
Skończył średnią szkołę muzyczną i semestr akademii muzycznej we Wrocławiu.
- Matce mówiłem przez trzy lata, że studiuję - opowiada. - Dawała kasę na naukę i utrzymanie.
Jest flecistą. Gra też na pianinie. Kiedyś grał w filharmonii.
- To rodzinne talenty - mówi Darek. - Ojciec był muzykiem, matka chodziła w cyrku na linie. A brat gra na organach w kościele. Ale nie miałem z nim kontaktu z dziesięć lat. On jest bardzo wierzący, a ja jestem sceptykiem w tej materii.
Na ulice wychodzi z gitarą i harmonijką.
- To tak jak ja - wtrąca się Wojtek Wroczyński. - I do tego jeszcze wokal.
Dlaczego grają na ulicy?
- A dlaczego nie? - pyta Erwin. - Nie narzekamy. Praca jak każda inna - stwierdza. - I można z tego mieć całkiem dobrą kasę.
- Zależy, co się je... - wtrąca Darek. - Żylibyśmy całkiem dobrze, gdybyśmy tyle nie pili - śmieje się.

Poprzewracało im się w życiu.
- Z sześć lat temu starzy wyrzucili mnie z domu - opowiada Erwin. - Zostałem z gitarą i perspektywami na najdalej jutro. To zacząłem grać.
- On jest jeszcze gówniarz - stwierdza Darek. - Ja mam za sobą dwa rozwody, póki co żadnej stałej kobiety i gram, bo to lubię.
- Też jestem po rozwodzie - dorzuca Wojtek. - Zostałem z niczym, więc gram. Ale nie chcę o tym mówić, bo to przykre wspomnienia.
Jeżdżą po Polsce i Europie. Grają we Wrocławiu, Poznaniu, Świnoujściu, Krakowie.
- Zazwyczaj jest tak, że po prostu wychodzisz i grasz, ale w takim Krakowie czy Zakopanem musisz mieć pozwolenie, bo "pały" sprawdzają - mówi Wojtek.
- Ja tam nigdy nic nie kupowałem, a bywam i w Zakopcu, i w Krakowie. - stwierdza Darek.
- Siedzę w lasach pod Zieloną Górą - mówi Erwin. - Gram tam w knajpach, na ulicach, ostatnio z Duńczykami. Jest tam taka grupa. W Opolu rzadko bywam.

Na Zachód jeżdżą zarabiać.
Tam są artystami ulicznymi. Nikt o nich nie pomyśli "żebrak". Są baskerami. - To grupa, do której wliczają cyrkowców, fakirów, iluzjonistów - tłumaczy Darek. - To zupełnie inny klimat. Zrobiłem sobie kiedyś gdzieś w Niemczech przerwę na fajkę. Gitara stała obok. W pewnym momencie podeszła do mnie babka i pyta, czy jestem countryplayer. Ja na to, że i owszem. Wyciągnęła z kieszeni dwadzieścia marek i rzuciła.
- W trzy dni zbieramy tam tyle, ile tu w miesiąc - mówi Kobylnik. - Potem można poluzować w kraju.
Wynajmują jakiś pokój albo nie. Wyjeżdżają gdzieś w Polskę albo zostają. - Nie wiąże nas nic nigdzie - mówi Darek. - Jak sobie postanowimy, że jedziemy, to kupujemy bilet - i w trasę.
- Kiedyś stwierdziliśmy z Darkiem, że jedziemy do Berlina - opowiada Wojtek Wroczyński. - Kupiliśmy bilety i przypomniało mu się, że nie wziął paszportu.
- Poszedłem po papier, ale jak wróciłem na dworzec, to pociąg pokazał mi ogon - śmieje się Darek.
- On został, a ja wsiadłem i pojechałem - dopowiada Wojtek. - Wysiadłem w Świnoujściu, a że było ciepło i pełno ludzi, to zostałem tam dwa tygodnie - wspomina. - Tam była jazda! Grałem do zachodu słońca, potem kilka godzin snu na plaży, bo nie chciało mi się szukać pokoju i znów granie. Tłumy ludzi, ciepło...
Każdy ma swoją muzę.
Darek - Hendriksa, Wojtek - Stachurę i Stare Dobre, a Erwin swojego dziadziusia. Z zawodem nie chcą zerwać. Nie tęsknią do ciepłych obiadków, kapci i gazety po piętnastej.
- Nie! - stanowczo sprzeciwia się Darek. - Śmiesznie brzmi, ale to styl życia. Nie wyobrażam sobie innego - stwierdza. - Mam osiemnastoletniego syna i z tego co widzę, to chce iść tymi samymi drogami co ojciec - dodaje z dumą.
- Państwo nie daje nam domu ani pracy, to radzimy sobie sami - wyjaśnia Erwin. - Nie wyciągamy portfeli z torebek. Zarabiamy uczciwie. Czasem gra się pierdoły, dla kasy. A czasem grasz od siebie i wtedy wyciskasz łzy.
Czasem ktoś im dopiecze, czasem przegonią "pały". - To wyjątki - zapewnia Wojtek. - Właściwie to mamy już swoich stałych słuchaczy. Często widzę te same grupy ludzi. Przychodzą, żeby posłuchać. Kiedyś w Świnoujściu podjechał radiowóz i myślałem, że mnie przegonią. A oni przyjechali posłuchać.
- Zwykle rzucają się łachudry z łysym łbem, jak nie pasuje im muza - wścieka się Erwin. - A jak komuś się nie podoba, to niech nie słucha i spada. Nikogo nie zmuszam.
Czasem grają koncerty. W Masce, Zagłobie. - Mamy taki cykl: "Pociąg z Nashville do krainy łagodności" - mówi Darek. - Na koncertach dajemy siebie. Ulica to zarobek.
- To nie do końca jest tak - wtrąca Wojtek. - Jak widzę, że przychodzą ludzie i czują to, co gram, to wtedy nie ma na to ceny. Po prostu się gra.
Ile zarabiają? - A różnie. Zazwyczaj ludzie rzucają bilon, ale trafiają się też strzały po dwie, trzy, pięć dych - mówi Darek.
Wspominają ludzi z okładek, którzy wrzucali im kasę. - Długo stał i słuchał mnie Stasiu Tym - opowiada Darek. - Był też ten Borewicz, agent 07 - Cieślak! No i pan poseł Siemiątkowski odpalił chyba ze trzy dychy - śmieje się.
- Mnie rzucał Bajor - mówi Wojtek. - Jak tu przyjeżdża i idzie obok, to zawsze wrzuca.
- Bo to Opolanin - stwierdza Darek. - Bajor wrzuca każdemu.
Wieczorem zwijają gitary i idą w swoją stronę. Darek wpada gdzieś na piwo, zalicza kino. Potem gdzieś kima. Gdzie? - Gdzie popadnie... - śmieje się. Wojtek robi zakupy i idzie do wynajmowanego pokoju. Erwin - może pojedzie do Zielonej Góry. Jeszcze za wcześnie. Nie potrafi powiedzieć. Będzie wiedział za dwie - trzy godziny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska