Na Opolszczyźnie są 103 Rodzinne Ogrody Działkowe. Czy grozi im likwidacja przez zmianę przepisów?

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Rodzinne ogrody działkowe cieszą się w Polsce ogromną popularnością, ale ich przyszłość jest niepewna. Wszystko przez zmianę przepisów dotyczących planowania terenów miejskich i gminnych.
Rodzinne ogrody działkowe cieszą się w Polsce ogromną popularnością, ale ich przyszłość jest niepewna. Wszystko przez zmianę przepisów dotyczących planowania terenów miejskich i gminnych. Archiwum NTO
Rodzinne Ogrody Działkowe w ostatnich latach cieszą się ogromną popularnością. Szacuje się, że w Polsce korzysta z nich prawie 4 mln osób. Wiele z nich nie wyobraża sobie życia bez własnej działki. Ale przyszłość ROD-ów jest niepewna. Wszystko przez zmianę przepisów dotyczących planowania terenów miejskich i gminnych.

Pan Wiesław Dybek od ponad 40 lat ma ogródek działkowy w Kluczborku przy ul. Polnej i nie wyobraża sobie bez niego życia.

- Jestem tu dwa razy dziennie, nawet zimą – mówi. – Żona rzadziej, ale w pełni rozumie moją pasję. Od rana już się kręcę po domu, żeby przyjechać na ogródek. Małżonka widzi, że nie umiem w mieszkaniu znaleźć sobie miejsca, więc jak tylko powie „no jedź, już jedź”, to z jej błogosławieństwem wskakuję na rower i jestem na ogródku.

Kwiatowe rabaty to domena żony działkowicza. To ona pielęgnuje okazałe piwonie, róże, irysy. Natomiast warzywnik to duma pana Wiesława. Widać tu rękę dobrego gospodarza. Wszystko jest zadbane, trawnik i krzewy przystrzyżone pod linijkę, trudno by było znaleźć choćby jeden chwast. Działki pilnuje piękny biało-czarny kot. Choć niby dziki, to dla pana Wiesława robi wyjątki i czasami da się pogłaskać. Ale działkowicz codziennie pracuje na jego zaufanie i przyjaźń, przywożąc mu różne smakołyki.

- Mam tu ziemniaki, tylko coś w tym roku słabo rosną, pomidory i ogródki pod folią, bób, sałatę, marchewkę, pietruszkę, szczypior, czyli można powiedzieć, że jestem samowystarczalny, jeśli chodzi o warzywa – wylicza pan Wiesław Dybek.

Zwykle były też owoce – czereśnie, agrest, maliny, winogrona, ale ten rok jest dla nich kiepski.

- Działka to mój raj, spędziłem tu pół życia. Teraz mam 83 lata, a działkę dostałem w 1981 roku – opowiada. – To był ugór. Ile się trzeba było napracować, żeby chciało tu urosnąć coś innego niż perz. Karczowałem ten teren siekierą, taki był oporny. Gdyby mi ktoś teraz chciał to zabrać, chyba bym nie przeżył.

Takich osób jak pan Wiesław jest więcej. W Polsce istnieje około 5 tysięcy Rodzinnych Ogrodów Działkowych, które cieszą się ogromną popularnością. Zlokalizowanych jest na nich 900 tysięcy działek. Ich łączna powierzchnia, to aż 40 tysięcy hektarów. Liczbę osób korzystających z ogródków działkowych szacuje się na około 4 mln.

Zmiany budzą obawy

Ale istnienie ROD-ów jest niepewne. Niepokój w gronie działkowców spowodowała nowelizacja Ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.

Działkowcy nie wiedzą jak interpretować nowe przepisy. Nie pomaga też szum informacyjny w tej sprawie.

- Nie do końca wiemy, jak to wszystko będzie wyglądać – mówi Bogdan Fil, prezes zarządu Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Adama Mickiewicza w Nysie. – Te zmiany budzą nasze obawy.

Nowelizacja zakłada, że do końca przyszłego roku każda gmina musi opracować i uchwalić tzw. plan ogólny, czyli dokument planistyczny, który zastąpi studium zagospodarowania przestrzennego (to wymóg Komisji Europejskiej, jeden z tzw. kamieni milowych, od których uzależniona jest wypłata KPO).

Plany te podzielą tereny należące do miast bądź gmin na trzynaście stref, które określą główne przeznaczenie znajdujących się tam działek.

Będą to strefy: wielofunkcyjna z zabudową mieszkaniową wielorodzinną; wielofunkcyjna z zabudową mieszkaniową jednorodzinną; zieleni i rekreacji; wielofunkcyjna z zabudową zagrodową; usługowa; handlu wielkopowierzchniowego; gospodarcza; produkcji rolniczej; infrastrukturalna; cmentarzy; górnicza; otwarta i komunikacyjna.

Jeśli w przyszłości gmina będzie chciała uchwalić miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, będzie musiał być on spójny z planem ogólnym.

Czy ROD-om grozi likwidacja?

I tu właśnie rodzi się niebezpieczeństwo dla istnienia ogródków działkowych, gdyż zgodnie z nowelizacją ustawy będą one mogły być zlokalizowane tylko w trzech strefach: wielofunkcyjnej z zabudową mieszkaniową wielorodzinną; wielofunkcyjnej z zabudową mieszkaniową jednorodzinną oraz zieleni i rekreacji, natomiast w dziesięciu pozostałych nie.

Jeśli teren, na którym są obecnie rodzinne ogrody działkowe otrzyma inne przeznaczenie w mpzp, wtedy będzie zagrożony likwidacją, bo dokument będzie uniemożliwiał umieszczenie ich w planie.

„Los ogrodu, który trafi do jednej z tych dziesięciu stref, będzie de facto przesądzony – piszą działkowcy na stronie PZD. – Uchwalając w przyszłości mpzp, gmina będzie musiała stosować się do zakazu ujawniania ROD, określić dla terenu przeznaczenie inne niż zieleń działkowa – w konsekwencji ROD będzie spełniał przesłanki do likwidacji”.

Działkowcy wyliczyli, zagrożonych likwidacją może być nawet 58 procent ROD-ów.

Obawiają się oni, że niepewna jest przyszłość szczególnie tych ogrodów, które znajdują się w atrakcyjnych lokalizacjach. A że tych nie brakuje, wystarczy spojrzeć choćby na opolskie miasta.

Jak informuje Bartłomiej Kozera, prezes Okręgu Opolskiego Polskiego Związku Działkowców powierzchnia ROD-ów na Opolszczyźnie, to 1600 hektarów.

- Mamy 103 ogrody działkowe, a w nich 38 tysięcy działek – mówi Bartłomiej Kozera.

Sporo ROD-ów położonych jest w centrach aglomeracji lub bardzo blisko nich i są dobrze skomunikowane z resztą. Dlatego stanowią łakomy kąsek i rodzą pokusę, by przeznaczyć je na cele komercyjne, np. na budownictwo wielorodzinne czy pod handel wielkopowierzchniowy. Developerzy czy sieci handlowe byliby przeszczęśliwi.

Nie tylko warzywa, kwiatki i wczasy pod gruszą

- Nie wyobrażamy sobie sytuacji, że ROD-y mogłyby zostać zlikwidowane – mówi Bogdan Fil. – Niektórzy od 50 lat są działkowcami i pracowali społecznie przy tworzeniu ogrodów, np. tych pracowniczych, rekultywowali teren, budowali budynki. To całe ich życie, mnóstwo wspomnień, emocji. Z ogrodami związane są całe rodziny. Tu spędzają każdą wolną chwilę. To ich azyl, bo nie muszą gnieździć się w betonowych blokach. Przychodzą na łono natury, uprawiają działki, ruszają się. Dla starszych osób to forma rehabilitacji, czyli najlepsze, co może być.

Działkowcy podkreślają, że likwidacja Rodzinnych Ogrodów Działkowych byłaby dramatem nie tylko dla nich, gdyż są to nie tylko miejsca, gdzie uprawia się warzywa, sadzi kwiatki, spędza wczasy pod gruszą czy robi grilla dla znajomych.

- Nasze ogrody to tak naprawdę zielone płuca miast – mówi wyjaśnia Ewa Konicka, prezeska ROD im. Tadeusza Kościuszki w Kluczborku. – Korzyści z ich istnienia mają wszyscy mieszkańcy miejscowości, na terenie których są działki. To wielkie połacie cenne przyrodniczo, które służą utrzymywaniu bioróżnorodności.

- Działki produkują tlen i pochłaniają dwutlenek węgla. Ponadto mają duże znaczenie przy obecnych zmianach klimatu - są jak gąbka, bo wchłaniają nadmiar opadów atmosferycznych, których beton nie wchłonie, czyli zapobiegają powodziom i podtopieniom – wylicza Bogdan Fil. - Oprócz tego stanowią ostoję dla ptaki i owadów. Co więcej, miasta nie ponoszą kosztów utrzymywania ROD-ów. Jeśli są miejskie parki, to samorząd musi je kosić, utrzymywać, czyścić rowy melioracyjne. My to wszystko robimy sami.

Działkowcy muszą trzymać rękę na pulsie

Samorządy mają 1,5 roku na opracowanie planów ogólnych, ale nie jest to wcale tak dużo czasu, jak mogłoby się wydawać na tak ważny i skomplikowany dokument (biorąc też pod uwagę całą towarzyszącą temu procedurę).
Wiceminister rozwoju i technologii Ignacy Niemczycki zapowiedział wprawdzie w Sejmie, że jeśli ten termin okaże się nierealny, a KE wyrazi zgodę, to ministerstwo zastanowi się nad jego zmianą.

Zgodnie z przepisami samorządy będą musiały przeprowadzić konsultacje społeczne dotyczące planów ogólnych, w trakcie których swoje zdanie będą mogli wyrazić mieszkańcy i ewentualnie zawnioskować o poprawki. I tu pojawia się kolejna obawa działkowców, że na wniesienie tych poprawek będzie mało czasu, bo tylko 28 dni.

Dlatego działkowcy powinni trzymać rękę na pulsie i monitorować zaawansowanie prac nad planami w swoich gminach. Od ich zaangażowania, czujności oraz aktywności w dużej mierze zależy przyszłość ROD-ów.

- Wiem, że nasz samorząd przystąpił do wstępnych prac planistycznych. Wystąpiliśmy z apelem do burmistrza Nysy, żeby nasze działki geodezyjne, na których są ogrody, ująć w tych trzech dozwolonych strefach planistycznych, by w przyszłości uchronić je przed ewentualną likwidacją – mówi Bogdan Fil. – Jak będzie, nie wiadomo. Decyzję w tej sprawie podejmą radni.

Nie po raz pierwszy w historii ogródki działkowe są zagrożone.

- Walczyliśmy o nie całkiem niedawno, bo w 2012 roku, ale wtedy chodziło o uwłaszczenie, a tu mogą być fizycznie likwidowane – tłumaczy Bogdan Fil. – Moim zdaniem ta ustawa nie będzie chroniła ROD-ów.

Bartłomiej Kozera uspokaja jednak, że wcale tak łatwo nie da się ROD-ów zlikwidować.

- Owszem, można zlikwidować ogród na cele społeczne, np. na drogi czy budynki użytku publicznego, bez pytania działkowców o zdanie, ale już w przypadku np. przeznaczenia na cele developerskie, działkowcy muszą wyrazić zgodę – wyjaśnia prezes Okręgu Opolskiego PZD.

Co ważne, w każdym z tych dwóch przypadku podmiot likwidujący musi wypłacić odszkodowanie na rzecz działkowców i PZD nie tylko za wszystkie składniki majątkowe będące na likwidowanym terenie, ale także zapewnić nieruchomość zamienną i odtworzyć tam ogród.

Bartłomiej Kozera uważa, że w województwie opolskim ROD-y są bezpieczne.

- Pisaliśmy do wszystkich włodarzy naszych miast, jakie są ich zamierzenia względem ogródków działkowych. Odpowiedziano nam, że chcą utrzymać status quo - informuje. – Ponadto liczę, że liczba stref, w których będą mogły być ogrody, ulegnie zwiększeniu. Początkowo były tylko dwie, teraz są trzy. Widać więc, że wszystko jest jeszcze płynne. Trzeba być dobrej myśli, ale nie zaszkodzi przyglądać się uważnie rozwojowi sytuacji, zwłaszcza lokalnie i interweniować, gdy będzie trzeba.

Wróciła moda na własną działkę

Jak podaje Wikipedia, pierwsze w Polsce ogródki działkowe (ROD „Kąpiele Słoneczne”) powstały w Grudziądzu w 1897 roku.
W różnych okresach ROD-y cieszyły się różną popularnością. Najwięcej ich przybyło tuż po drugiej wojnie światowej i w latach 80. Każdy szanujący się zakład pracy chciał mieć wówczas swój ogród pracowniczy.

W ostatnim czasie ponownie jest moda na ROD-y.

- Dużo ludzi pyta o działki, ale te na sprzedaż pojawiają się bardzo rzadko – mówi Ewa Konicka. – Ludzie rezygnują z nich, kiedy naprawdę są zmuszeni.

Ogrody na Opolszczyźnie nabywają nie tylko miejscowi, ale coraz częściej także mieszkańcy ościennych województw, głównie śląskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Koniec sprawy Assange'a. Ugoda z USA zapewnia mu wolność

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska