Nazywamy się Platforma i co nam zrobicie?

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
- Chcieliśmy zrobić władzom PO na  złość - przyznaje Grzegorz Chudomięt.
- Chcieliśmy zrobić władzom PO na złość - przyznaje Grzegorz Chudomięt. Archiwum
Powiatowe władze Platformy Obywatelskiej w Kędzierzynie-Koźlu alarmują, że kilku radnych bezczelnie podszywa się pod szyld PO.

W targanym od lat politycznymi wojenkami samorządzie kędzierzyńskim doszło do kuriozalnej sytuacji: w radzie miasta istnieje klub Platformy Obywatelskiej, który liczy czterech radnych, ale ani jeden z nich nie jest członkiem partii!

Dwaj jedyni radni mający ważne legitymacje PO są z kolei niezrzeszeni, ponieważ jest ich zbyt mało, by mogli tworzyć klub.

- Mimo licznych apeli klub ten nie zmienił nazwy! - oburza się Dariusz Szymański, szef PO w Kędzierzynie-Koźlu.I dodaje, że żądania ignorował sam szef klubu Grzegorz Chudomięt.
Ten ostatni nie kryje, że to zaplanowana akcja. - Chcieliśmy zrobić władzom PO na złość - przyznaje Grzegorz Chudomięt.

Cała ta kabaretowa sytuacja jest efektem tzw. wojny domowej w kędzierzyńskiej Platformie, w wyniku której rozwiązano lokalne struktury partii. Do nowych nie przyjęto wielu dawnych członków, którzy wcześniej często buntowali się przeciwko decyzjom partyjnej góry, czyli władzom wojewódzkim. Wśród nich był m.in. Grzegorz Chudomięt, Tadeusz Urbańczyk i Marek Niemiec. To oni tworzą teraz ów klub.

- Kiedy byliśmy w PO, wielokrotnie upominaliśmy władze wojewódzkie partii, żeby szanowały nas i sam statut, ale niestety nie mogliśmy się o to doprosić - mówi Chudomięt.

Przytacza tu sytuację, gdy członkom kędzierzyńskiej PO nie udało się postawić przed sądem koleżeńskim Małgorzaty Tudaj, która wówczas byłą szeregową radną, a dziś jest starostą kędzierzyńskim. Twierdzą, że sprawa została wtedy zamieciona pod dywan. Ich zdaniem dlatego, że Tudaj jest protegowaną szefa partii w regionie, posła Leszka Korzeniowskiego.

Kiedy więc tzw. buntownicy znaleźli się poza strukturami kędzierzyńskiej Platformy, rozwiązali stare koło radnych PO w radzie miasta i założyli nowe o tej samej nazwie, ale już bez prawowitych członków PO. - Kiedy to my mieliśmy jakąś sprawę, oni wielokrotnie mówili nam "piszcie na Berdyczów" - podkreśla Chudomięt. - Teraz my odpowiadamy w identyczny sposób.

Sprawa jest jednak poważna, ponieważ władze PO nie wykluczają rozwiązania konfliktu na drodze prawnej. - Nieuprawnione używanie nazwy Platformy Obywatelskiej może być źródłem wielu nieporozumień, gdyż poglądy i opinie głoszone przez radnych tego klubu mogą zostać uznane przez wyborców za oficjalne stanowisko lokalnych władz PO - podkreśla Dariusz Szymański.

Radni z "fałszywego" klubu tłumaczą, że nie mają ochoty chodzić pod sądach. Dlatego nie wykluczają, że zmienią nazwę zrzeszenia na "Klub Byłych i Niechcianych Członków Platformy Obywatelskiej".

W kędzierzyńskim samorządzie nie po raz pierwszy dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji. Rok temu skłócony z radnymi ówczesny starosta Artur Widłak na specjalnie zwołanej sesji chciał uzupełnić skład zarządu powiatu.

Kiedy większość radnych odrzuciła propozycję wejścia do tego gremium, starosta zaczął proponować kandydatury... obecnych na sali dziennikarzy. Przedłużająca się sesja przerodziła się w farsę, część głodnych radnych chciała zamawiać pizzę na salę obrad, inni apelowali o jej zakończenie, bo spieszyli się na imieniny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska