Nie chce się pogodzić z eksmisją

Redakcja
Pani Jadwiga twierdzi, że chodzić nie może, a wózkiem inwalidzkim nie przeciśnie się do łazienki, bo drzwi są za wąskie. Władze gminy są zdania, że może tam dojść o własnych siłach...
Pani Jadwiga twierdzi, że chodzić nie może, a wózkiem inwalidzkim nie przeciśnie się do łazienki, bo drzwi są za wąskie. Władze gminy są zdania, że może tam dojść o własnych siłach... fot. Klaudia Bochenek
Progi są za wysokie, framugi za wąskie - skarży się inwalidka eksmitowana za niepłacenie czynszu do lokalu zastępczego.

Jadwiga Baroń porusza się na wózku inwalidzkim. Niepełnosprawni są też jej synowie: Sebastian, Bogusław i Mirosław. Tylko mąż Ryszard jest zdrowy. Żyją z rent, zasiłków, dodatków opiekuńczych i zapomóg.

- No i z tego co na złomie albo na śmietniku znajdę - mówi pan Ryszard. - Ciężko jest, bo wziąłem sobie za żonę inwalidkę. Ale kocham ją bardzo. Co poradzić?! Miłość nie wybiera...

Jadwiga Baroń wraz z całą rodziną została niedawno eksmitowana z mieszkania przy ul. Ściegiennego do lokalu zastępczego na ul. Podolską.
- Jak psów nas wyrzucili - skarży się syn Bogusław. - Przyjechali, zamki rozwiercili i graty przewieźli tutaj, do tych baraków.

Baroniowie są rozżaleni. Nie dlatego, że musieli się wyprowadzić z dotychczasowego mieszkania. Tego się spodziewali, bo przez prawie 10 lat nie płacili czynszu.
- A z czego mieliśmy płacić? - pyta pani Jadwiga. - Moja renta, syna i jakieś dodatki. Wszystkiego więcej jak tysiąc złotych nie uzbieram.
- A na utrzymaniu trójka dzieci. W dodatku niepełnosprawnych - wtrąca Ryszard Baroń. - Nie było nas stać na płacenie.
- Ale skoro już gmina musiała nas eksmitować, to przynajmniej powinna zapewnić nam godziwe warunki do życia - mówi pani Baroń. - A tu na Podolskiej tragedia. Progi za wysokie, do łazienki wózkiem nie wjadę, bo za wąskie drzwi. O wejściu do wanny nie ma co marzyć, więc myję się w misce. A do tego prądu brak i zimna woda. Tak mamy żyć?

- Nie ma prądu i ciepłej wody, bo rodzina nie chce podpisać umowy z zarządcą lokalu. A ta pani nie musi poruszać się na wózku do łazienki, bo wiemy, że chodzić trochę może - tłumaczy Jolanta Kulig z wydziału lokalowego w nyskim magistracie. - Wystarczy odrobina dobrej woli i Baroniowie mogą się tam wygodnie urządzić.

Wiceburmistrz Ryszard Walawender zapewnia, że eksmisja odbyła się zgodnie z prawem.

- Wyrok jest, mieszkanie socjalne daliśmy - mówi. - I to nie byle jakie, bo o podwyższonym standardzie. Zgodnie z ustawą na każdego członka rodziny musi przypadać co najmniej 5 metrów kwadratowych powierzchni. Ten lokal ma 46 metrów.

Wiceburmistrz twierdzi, że rodzina objęta jest przez gminę szczególną opieką.
- Dostają zasiłki socjalne, celowe, okresowe, posiłki dla dziecka i rodziny, kolonie dla syna - wylicza. - Staramy się, jak możemy. Czynsz ustaliliśmy na 40 złotych, razem z mediami będzie jakieś 130. Ale chcemy dać im jeszcze dodatek mieszkaniowy, więc za miesiąc zapłacą jedynie około 45 złotych.

- Mogą także zwrócić się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, gdzie na pewno dostaną dotację na brodzik z kabiną czy inne udogodnienia - dodaje Kulig. - Ale najpierw muszą chcieć tam zamieszkać i pogodzić się z eksmisją. Na Ściegiennego na pewno już nie wrócą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska