Nie ma rozłamu

Redakcja
Z Jerzym Szteligą, posłem SLD, rozmawia Mirosław OLSZEWSKI

- Leszek Miller pozostanie przewodniczącym partii, a Marek Dyduch jej sekretarzem. Miller nie miał kontrkandydata, choć notowania partii od dłuższego czasu idą w dół. Czy on jest aż tak mocnym liderem?
- Leszek Miller jest niekwestionowanym w tej chwili przywódcą partii. Ma jasny program działania, nie tłumi wewnątrzpartyjnej krytyki, zdecydowana większość delegatów zdecydowała zatem, że jego pozostanie na funkcji przewodniczącego będzie korzystne. Ale powiem też całkiem szczerze, że ta skala poparcia dla Millera jest też w pewnym stopniu wyrazem solidarności korporacyjnej, która występuje w każdej partii. SLD też podlega ogólniejszym regułom.
- Kto zyska na tym, że liderem rządzącej partii pozostanie człowiek, którego opinia publiczna niebawem będzie już chyba tylko tolerować?
- Proszę nie zapominać, że nie jesteśmy w tej chwili w trakcie kampanii parlamentarnej. Głos opinii publicznej odgrywa zatem pewną rolę, ale w tym przypadku nie decydującą. Zresztą weźmy też pod uwagę, że Miller uzyskał wcale nie jednomyślne poparcie. Około dwudziestu procent delegatów odmówiło mu swego głosu, co świadczy o tym, że i jego działalność nie jest przyjmowana w partii bezkrytycznie. W tym sensie głos opinii publicznej jest na tej sali obecny. Choć nie jest on tak krytyczny wobec Millera, jak wynikałoby to z badań opinii publicznej.
- Przed kongresem pojawiały się głosy o możliwości podziału lewicy na dwa ugrupowania. Partię prezydencką i tę część, która pozostałaby przy Millerze. Czy z wypowiedzi podczas dyskusji wynika, że to realna koncepcja?
- Przyjdzie czas na głębsze analizy. Dziś, w trakcie pierwszego dnia kongresu, ja przynajmniej nie zauważyłem żadnych oznak świadczących o realności jakiegoś rozłamu. To był widocznie ten rodzaj spekulacji, który opiera się prawie wyłącznie na myśleniu życzeniowym.
- Zdaniem komentatorów TVN Miller chciał, by wyboru wiceprzewodniczących dokonała Rada Krajowa, bo to dałoby mu większą kontrolę nad kandydaturami.
- Nie rozumiem tego komentarza. Kongres utrzymał jedynie zasadę statutową, że to on wybiera wiceprzewodniczących. Tym bardziej że z formalnego punktu widzenia teraz Rady Krajowej nie ma.
- W wielu wypowiedziach przed kongresem politycy SLD mówili, że partii potrzebny jest skuteczniejszy niż teraz mechanizm samooczyszczania z ludzi, którzy swoją postawą szkodzą jej imieniu. Że np. powinny zniknąć wojewódzkie komisje etyki, które zdaniem prof. Szyszkowskiej służą jedynie do walk frakcyjnych i personalnych.
- Wszystko wskazuje na to, że ten pogląd pani profesor znajdzie wyraz w zmianach statutowych. Najpewniej znikną komisje etyki, a pojawi się instytucja rzecznika dyscyplinarnego, którego zadaniem będzie dbałość o sprawne badanie spraw naszych członków, na których ciążyć będą zarzuty. Rzeczywiście, ten system, który obowiązuje dzisiaj, jest po prostu niewydolny. Sprawy są przewlekane ponad miarę, za co zresztą zbieramy jako partia słowa słusznej często krytyki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska