Nie tylko na kabanosy

Redakcja
Jerzy Krukowski dosiadający wyhodowanej w Mosznej klaczy Apokalipsa zdobył na początku sierpnia tytuł Mistrza Polski Seniorów 2013 we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego - to najbardziej wymagająca dla konia i jeźdźca dyscyplina, rozgrywana zwykle przez trzy dni, w ciągu prób ujeżdżenia, skoków i terenowej.
Jerzy Krukowski dosiadający wyhodowanej w Mosznej klaczy Apokalipsa zdobył na początku sierpnia tytuł Mistrza Polski Seniorów 2013 we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego - to najbardziej wymagająca dla konia i jeźdźca dyscyplina, rozgrywana zwykle przez trzy dni, w ciągu prób ujeżdżenia, skoków i terenowej.
Konie z Mosznej osiągają kolejne sukcesy sportowe, a sława klubu jeździeckiego Lewada z Zakrzowa - jako organizatora zawodów jeździeckich - sięga poza granice Europy.

W Irlandii konie wypuszczane są ze stadnin i biegają wolno, pasą się na nieużytkach, bo właścicieli nie stać na utrzymanie ich w stadninach.

- Polskim koniom to nie grozi, ale tylko z powodu warunków klimatycznych. U nas żaden właściciel stadniny, nawet jeśli miałby na to ochotę, nie wypuści koni wolno, bo nie przeżyłyby zimy. Niektórym polskim koniom grozi powtórka losu koni z Posadowa. To była kiedyś dość znana stadnina, dziś - konie umierają tam z głodu - zastanawia się Magdalena Donimirska-Wodzicka, prezes zarządu Stadniny Koni w Mosznej. - Mam świadomość, że liczba polskich koni, a także wyspecjalizowanych hodowli spadła dramatycznie i że to nie był przypadek, iż ostatnio w Europie konina "uszlachetnia" wołowe kotlety.

Na szczęście o koniach z Opolszczyzny mówi się coraz częściej, i to pozytywnie, a to za sprawą osiąganych przez nie wyników hodowlanych i sukcesów sportowych, a także organizowanych w naszym województwie imprez jeździeckich. Czołowe są: klub jeździecki Lewada z Zakrzowa oraz stadnina w Mosznej, a także stadnina w Prudniku, specjalizująca się w hodowli gidranów, koni półkrwi arabskiej. Na początku sierpnia w Sopocie odbyły się Międzynarodowe (CIC) i Krajowe Zawody we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego oraz Mistrzostwa Polski Seniorów - tytuł mistrza Polski seniorów 2013 zdobył Jerzy Krukowski, dosiadający wyhodowanej w Mosznej klaczy "Apokalipsa".
- Ta dziesięcioletnia klacz należy do stadniny w Mosznej, ale od 3 lat znajduje się w treningu sportowym u Jurka Krukowskiego - mówi Donimirska.

Rok temu w olimpijskich zmaganiach w Londynie świetnie dawał sobie radę wyhodowany na Opolszczyźnie koń "Wag". Warto przy tej okazji przypomnieć, że konie z Mosznej często stanowiły trzon olimpijskich reprezentacji, np. pochodziło stąd 2/3 końskiej ekipy z olimpiady w Pekinie.

Wedle niektórych specjalistów od hodowli "Wag" nie był ani urodziwy, ani nie rokował sukcesów sportowych, nie przeszedł nawet selekcji hodowlanej koni sportowych. Dwukrotnie groziło mu, że będzie przerobiony na kabanosy. - Intuicyjnie czułam, że to błąd i "Wag" uchował się w Mosznej. - mówi Donimirska.

Koń ma już jednak swe lata, jest po paru kontuzjach, podczas olimpiady też jednej doznał. Kontuzja była leczona nowoczesnymi metodami, z wykorzystaniem komórek macierzystych, a w tej chwili koń odpoczywa i nabiera sił w rodzimej Mosznej.

Ścigają się na maksa

Już na początku października możemy ponownie usłyszeć o "Tiumenie", kolejnym wychowanku koni w Mosznej. On już trzykrotnie wygrał legendarną Wielką Pardubicką - przypomina Donimirska. "Tiumen" jest pierwszym koniem wyhodowanym w Polsce, który wygrał ten najtrudniejszy wyścig z przeszkodami na świecie (6900 m, 30 przeszkód). Dołączył do ekskuzywnego grona sześciu rumaków z trzema zwycięstwami na koncie. Trenerem "Tiumena" jest legendarny Josef Vaňa. "Tiumen" - jak się oficjalnie podaje - wygrał dotychczas ponad 7.260.000 koron, czyli prawie 1.200.000 zł. Właścicielem konia jest Ivo Köhler.

- Na Pardubickiej coraz lepiej radzi sobie krewny "Tiuemna", pochodzący z naszej hodowli koń "Tresor" - dodaje pani Magdalena. - To koń zacięty. Sądzę, że w październiku i on przysporzy nam powodów do dumy.
Mosznej - choć na powrót zaczyna słynąć z hodowli koni sportowych - nie stać jednak na długoletnie utrzymywanie i trening sportowy swych wychowanków. Więc opolskim hodowcom pozostaje cieszyć się z sukcesów koni sprzedanych (zawsze jednak podawana jest rodzima stadnina konia) lub użyczać konie znanym trenerom.
- Koń wyścigowy, zanim zacznie startować na przykład w Wielkiej Pardubickiej, musi być trenowany co najmniej cztery lata, tyle samo koń sportowy, zanim stanie do zawodów takich jak WKKW - mówi prowadząca stadninę w Mosznej.
Koń wyścigowy powinien stać w stajni przy torze wyścigowym. Sam taki "postój" to wydatek rzędu tysiąca złotych miesięcznie. Do tego pasza, odżywki, trening, opieka weterynaryjna. Kwota ulega więc zwiększeniu do 4 tysięcy. I wcale nie ma gwarancji, że po latach inwestycja w konia zacznie się zwraccć - tak jak w przypadku "Tiumena".
- Trzeba być miłośnikiem konia sportowego i jednocześnie multimilionerem - uśmiecha się Donimirska.

szejkowie w zakrzowe

Słynny nie tylko w kraju, ale i poza jego granicami, jest klub jeździecki Lewada z Zakrzowa, koło Kędzierzyna-Koźla, prowadzony przez Andrzeja Sałackiego. Lewada słynie z sukcesów sportowych swego lidera, a także z imprez sportowych, jakie organizuje. Klub specjalizuje się w ujeżdżeniu - to konkurencja olimpijska, porównywana do jazdy figurowej - elegancki taniec z koniem. Lewada prowadzona jest przez dwunastokrotnego medalistę mistrzostw Polski w tej dyscyplinie i członka zarządu Internationale Dressage Trainers Club, skupiającego najwybitniejszych trenerów na świecie. Andrzej Sałacki był też ekspertem w polskiej reprezentacji podczas ostatniej olimpiady.

Dziś czołową zawodniczką klubu w ujeżdżeniu jest Żaneta Skowrońska, w lipcu na klaczy "Mystery" świetnie dała sobie radę podczas Międzynarodowych Zawodów w Ujeżdżeniu CDI Wrocław, m.in. zwyciężyła w konkursie Intermediate. Wrocławskie zawody CDI były dla Żanety Skowrońskiej ostatnim i bardzo udanym sprawdzianem przed mistrzostwami Europy, na których w duńskim Herning wystartuje na swojej czołowej klaczy "With You".
W ślady Żanety idą inne wychowanki klubu. W finałach Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w ujeżdżeniu Lewadę reprezentowała najmłodsza zawodniczka Jagoda Dąbrowska i zajęła na "Why Not" 3. miejsce w kategorii dużych koni.
Zakrzów jest znanym, nie tylko w kraju, organizatorem oryginalnych zawodów (np. Art. Cup) oraz miejscem, gdzie wybudowano nowoczesny ośrodek. Głównym inwestorem była tu gmina Polska Cerekiew. W ośrodku są dwie duże hale jeździeckie, stajnia (na 66 boksów), hotel (16 pokoi), restauracja, basen, gabinety odnowy biologicznej oraz sala konferencyjna na sześćset osób. - To szansa rozwoju nie tylko ujeżdżenia, ale i innych dyscyplin sportów konnych - mówi Daniel Karpiński z Lewady.

Rok temu Zakrzów znalazł się na trasie księcia Bahrajmu, Nasser Bin Hamad Al Khalifa i jego brata Khalida. Przyjechali na zakrzowski koński rajd długodystansowy. Towarzyszyło im kilku szejków i królewska reprezentacja w rajdach konnych - w sumie 70 osób. Trasa konnego rajdu liczyła 160 kilometrów i wiodła po wioskach gminy Polska Cerekiew i Cisek.

- W tym roku chcieliśmy powtórzyć organizację podobnej imprezy wiosną, swoją obecność zapowiedział wówczas szejk z Omanu - mówi Daniel Karpiński. - Jednak pogoda i ulewne deszcze spowodowały, że musieliśmy odwołać imprezę. Mamy nadzieję na organizację rajdu konnego w październiku.
Klubowi i ośrodkowi sportowemu nie towarzyszy jednak hodowla wybitnych koni sportowych. - Nie można robić dobrze dwóch rzeczy jednocześnie- podkreśla Karpiński. Dodaje, że polska hodowla koni nie może sprostać konkurencji z Zachodu: - Na Zachodzie, choćby w Niemczech, ewentualny kupiec może wybierać zwierzęta w dużych stadninach, z tysięcy koni. U nas to nie jest możliwe.

Tradycja się nie opłaca
Choć polska zarodowa hodowla koni to ogromny dorobek wielu pokoleń hodowców, znana jeszcze z czasów przedwojennych, państwowe wielkie stadniny mają za sobą czasy świetności. - Straciliśmy doskonałe stada, także na Opolszczyźnie, np. w Strzelcach Opolskich - mówi Donimirska. Strzeleckie stado było stworzone na bazie koni pochodzących z przedwojennej prywatnej stadniny znanego i bogatego rodu R. Sanguszki. Po likwidacji stadniny w Strzelcach Op. część klaczy trafiło do Prudnika.

Budżet nie chce już dofinansowywać polskiej państwowej hodowli koni, wcześniej do jednego ogiera dopłacano nawet 5 tysięcy złotych. W najgorszej sytuacji są stada ogierów - w 2011 roku polskie stada ogierów generowały straty w wysokości niemal 700 tys. zł. W państwowych gospodarstwach wprowadzono więc restrukturyzację, co spowodowało, że liczba ogierów spadła - w 2008 r. było ich 1027, obecnie jest 400. Liczba klaczy zmniejszyła się zaś o połowę (z 2400 sztuk do ponad 1000). I na nic się zdaje przypominanie o ułańskich tradycjach, gdy w grę wchodzą finanse. Gdy nie ma zysku, konie idą na targ albo... na kabanosy.

Funkcjonujące zaś, i to całkiem nieźle, prywatne stadniny stawiają - co naturalne - na zysk i rentowność. A to oznacza, że muszą nadążać za modą (np. utrzymywać kuce i konie w szkółkach jeździeckich), a nie inwestować w hodowle koni sportowych.

- Jedyna metoda obecnie, aby utrzymać stadninę hodowlaną, to uczynić z hodowli działalność marginalną. Tak jest w Mosznej, w rzeczywistości utrzymujemy się z produkcji rolnej (Moszna to gospodarstwo o powierzchni 1600 hektarów, prowadzące przede wszystkim produkcję roślinną - dop. aut.). - mówi Magdalena Donimirska.
Najmniejsze problemy finansowe mają jedynie w Polsce stadniny koni arabskich. Do nich należą stadnina w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce. Wczoraj (w piątek) narodowym pokazem koni arabskich rozpoczęły się słynne Dni Konia Arabskiego w Janowie Podlaskim, słynne głównie z zawrotnych kwot, jakie uzyskują araby z Janowa podczas emocjonujących aukcji. - Polskie araby są najpiękniejsze - dodaje Izabela Stojanowska, główny specjalista do spraw hodowli koni arabskich w Polsce.

W niedzielę po raz 44. odbędzie się słynna Pride of Poland, do Janowa na te aukcje co roku przyjeżdżają nabywcy z całego świata, głównie z krajów arabskich, a także z USA i Wielkiej Brytanii. W tym roku nie zabraknie stałej bywalczyni janowskich aukcji. Shirley Watts - żona perkusisty The Rolling Stones - każdego roku kupuje polskie araby. W ubiegłym roku najwyższą cenę uzyskano za "Ejrene" ze stadniny w Michałowie, nabywca ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich zapłacił za klacz 440 tysięcy euro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska