Niebezpieczne ochraniacze w szpitalach

Jolanta Jasińska-Mrukot [email protected] 077 44 32 592
- Te folie są za małe i pękają, ale jak każą wkładać, to wkładam - mówi Józef Konieczny z Dańca.
- Te folie są za małe i pękają, ale jak każą wkładać, to wkładam - mówi Józef Konieczny z Dańca.
Szpital w Kędzierzynie-Koźlu jako pierwszy w naszym regionie już wypowiedział umowę firmie, która sprzedawała plastikowe piłeczki z ochraniaczami.

- Wycofaliśmy się z nakazu noszenia jednorazówek, bo one jednorazowe są tylko z nazwy - mówi Adriana Nurzyńska, rzecznik szpitala w Kędzierzynie-Koźlu. - Najczęściej są wielokrotnego użytku. Wiele osób, które odwiedzają bliskich w szpitalu, po wyjściu z oddziału zamiast wyrzucić ochraniacze, wkłada je do kieszeni albo do torebki, żeby jeszcze raz wykorzystać przy następnej wizycie. Szkoda im kolejnej złotówki. W ten sposób ludzie przenoszą do domu szpitalne drobnoustroje, które mogą wywołać łańcuch różnych infekcji. Później ani lekarze, ani ich pacjenci nie mają pojęcia, skąd się wzięło źródło zakażenia.

Zobacz: Ponad 8 mln zł na szpital dała Unia

Tymczasem stosowanie ochraniaczy, w założeniach, miało nas ustrzec przed niebezpieczeństwem wnoszenia i wynoszenia drobnoustrojów szpitalnych.

Według raportu Stowarzyszenia Higieny i Lecznictwa jest dokładnie odwrotnie. Autorzy raportu zwracają też uwagę, że foliowe kapcie są za krótkie, żeby właściwie pełniły funkcję ochronną. Stowarzyszenie nie neguje konieczności stosowania ochrony m.in. na oddziałach intensywnej opieki medycznej, ale podkreśla, że tam powinno się wchodzić w sterylnych uniformach.

- Noszenia jednorazówek nie wprowadził żaden przepis - tłumaczy Adriana Nurzyńska. - Najpewniej przed laty jakiś producent ochraniaczy przekonał szpitale, że takie foliowe kapcie zapewniają higienę i tak się przyjęło…

W Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu na każdym kroku natykamy się na wywieszki nakazujące wkładanie jednorazówek, ale wystarczy się rozejrzeć po korytarzach, żeby zauważyć, że niewielu odwiedzających się do tego nakazu stosuje.

- Ludzi trudno nakłonić do zakładania jednorazówek - przyznaje pielęgniarka z laryngologii.

- Ale nie zamierzamy ich wycofywać, bo żadna oficjalna instytucja nie opublikowała wyników badań, z których wynika, że stwarzają zagrożenie - stwierdza Marek Piskozub, dyrektor WCM. - Być może jest tak, jak mówi Stowarzyszenie, a być może nie. Czekamy na rozporządzenie ministra albo naukowe dowody. Zresztą wszystko rozbija się o prawidłowe korzystanie z jednorazówek. Jeżeli z nich zrezygnujemy, wcale nie spadnie liczba szpitalnych bakterii, które wniesiemy do domu. Na butach!

Zobacz: Parking szpitalny należy do prywatnej firmy

Automaty z jednorazówkami wiszą też w Szpitalu Wojewódzkim przy Katowickiej w Opolu. Józef Konieczny z Dańca przyjechał odwiedzić chorego krewnego. Wrzucił złotówkę do automatu, wyjął kulkę z foliowymi kapciami. Każą wkładać, to się dostosuje.

- Tyle że one jakieś takie małe - narzeka. - I ta folia słaba, rwie się, jak mocniej pociągnąć.

- Mamy na uwadze zabrudzenia, a nie względy epidemiologiczne - przyznaje Julian Pakos, zastępca dyrektora szpitala przy ul. Katowickiej. Tłumaczy, że z dzierżawy automatu z kapciami szpital ma kilkaset złotych miesięcznie i zasila nimi koszty utrzymania czystości na oddziałach.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska