Targi nto - nowe

Niech Sojusz wezmą młodzi

Rozmawiał Mirosław Olszewski
Z posłem Jerzym Szteligą, członkiem Zarządu Krajowego SLD

- Zgodnie z zapowiedzią sekretarza generalnego, Marka Dyducha, władze Sojuszu będą się dziś zastanawiały nad metodami oczyszczenia partii z ludzi przynoszących jej wstyd. Jak technicznie powinno się przeprowadzić taką weryfikację?
- Chyba najmniej szczęśliwym rozwiązaniem byłaby jakaś forma weryfikacji odgórnej. Trudno sobie wyobrazić technicznie przeprowadzenie centralnej weryfikacji w partii, która liczy sobie około stu pięćdziesięciu tysięcy członków. Zbyt duże byłoby ryzyko, że byłaby to weryfikacja pobieżna, a zatem, ze względu na skalę, w wielu przypadkach pewnie niesprawiedliwa.
- Czyli weryfikacja oddolna?
- Moim zdaniem byłoby to najlepsze rozwiązanie. Liczę na to, że - zwłaszcza po niedawnym kongresie, podczas którego precyzyjnie zdiagnozowaliśmy sytuację w Sojuszu - nastąpi coś w rodzaju zbiorowego otrząśnięcia się naszych członków. To w kołach właśnie powinno się rozpocząć samooczyszczanie partii, byśmy nie byli co chwilę zaskakiwani kolejnymi aferami z udziałem naszych członków.
- Czy to nie nadmiar idealizmu? Niedawno rada wojewódzka zaapelowała uchwałą do szefa opolskiego sądu partyjnego, by ustąpił z funkcji, a tymczasem jego koledzy zdecydowali, że ma on nadal być przewodniczącym. Może jest tak, że w SLD nie ma chęci samooczyszczenia, jest tylko wiara w to, że Sojusz jest atakowany przez wraże polityczne siły?
- Wielokrotnie mówiłem, że jeśli w SLD nie pozbędziemy się fatalnej solidarności korporacyjnej, partia nie zdoła się oczyścić. Proszę sobie przypomnieć moje wojny z okresu przed wyborami samorządowymi, by na listach nie umieszczać niektórych ludzi. Wtedy przegrałem, ale, niestety, dopiero po jakimś czasie okazało się, że miałem rację, co przypominam bez satysfakcji. Na opolskim podwórku partyjnym wiele razy odbijałem się od ściany, a kilkoro ludzi z organizacji miejskiej raz żądało ode mnie zdecydowanych ingerencji w sprawy, których sami nie byli w stanie przeprowadzić, a zaraz potem oskarżało mnie o uprawianie wodzowskiego stylu. Sprawa przewodniczącego sądu partyjnego jest dobrym przykładem mentalności korporacyjnej. Jeśli do członków SLD nie dotrze świadomość, że odpowiedzialność polityczna nie ma nic wspólnego z odpowiedzialnością karną, to na przyszłość partii trudno będzie patrzeć z optymizmem.
- Podobno zadeklarował pan, że już nigdy nie będzie startował w wyborach na szefa opolskiego SLD. To prawda?
- Tak. Uważam, że pora ustąpić miejsca młodszej generacji.
- Czuje pan gorycz?
- Trochę. Ale ważniejsze jest to, by ludzie tacy jak Tomek Garbowski zaczęli odgrywać w partii większą niż dotąd rolę.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska