Odszedł od nas Boguś Kasprzysiak

Redakcja
Boguś Kasprzysiak od 50 lat opisywał sportowe wydarzenia.
Boguś Kasprzysiak od 50 lat opisywał sportowe wydarzenia.
Miał 76 lat. Piękny wiek, ale - szczególnie w przypadku Bogusia - nie na pożegnanie. Zawsze zadbany, żywotny, uśmiechnięty. Był optymistą, a to ponoć przedłuża życie. Kiedy latem dowiedział się o potwornej chorobie - przygasł, ale się nie poddał. Wierzył, że stanie się medyczny cud.

Romek, Boguś odszedł od nas. Na zawsze… - wypłakała do słuchawki Ula. Tak się zaczęła i skończyła moja wczorajsza rozmowa z żoną Bogusia.

Miał 76 lat. Piękny wiek, ale - szczególnie w przypadku Bogusia - nie na pożegnanie. Zawsze zadbany, żywotny, uśmiechnięty. Był optymistą, a to ponoć przedłuża życie. Kiedy latem dowiedział się o potwornej chorobie - przygasł, ale się nie poddał. Wierzył, że stanie się medyczny cud.

Bogusław Kasprzysiak pochodził z Sambora. Jego ukochanego miasta, do którego co roku wracał i o którym mógł godzinami opowiadać. Inicjował nawet spotkania ludzi - tak jak on - pozytywnie zwariowanych na punkcie Sambora.

Do Opola przyjechał z rodzicami po wojnie. Był nauczycielem, wicedyrektorem Technikum Elektrycznego, przewodnikiem turystycznym, sportowcem, od niemal 50 lat dziennikarzem sportowym Trybuny Opolskiej i nto.

Miałem ten zaszczyt, że znałem Bogusia przez ponad połowę swojego życia. Z zawodu, pasji i zamiłowania był nauczycielem. W "Elektryczniaku" miał z nami warsztaty i każdy chciał trafić do jego grupy. Nie, że nie wymagał. Był po prostu równym belfrem. I - jak później doświadczyłem - także równym facetem. Mogłem się o tym przekonać, gdy jako student "terminowałem" w dziale sportowym nto.

Z Bogusiem można było iść na piwo i pochłaniać jego niezliczone, barwne opowieści o pracy w zawodzie. Choć nie był związany etatem, to współpracował z "Trybuną" niemal pół wieku. Swym doświadczeniem się dzielił i zarażał pasją.

Uprawiał sport (był piłkarzem II-ligowej Floty Gdynia) i doskonale znał tajniki wielu dyscyplin (w podnoszeniu ciężarów był sędzią międzynarodowym).

Z Bogusiem można było iść na piłkę. Ale nie żeby opisywać, lecz by pograć. Jeszcze kilka lat temu dziarsko poruszał się "po skrzydle" i nie lubił, gdy młodsi próbowali mu odpuścić.
Z Bogusiem nie chodziliśmy tylko do dyskoteki, bo przy nim pewnie nie mielibyśmy szans na żaden taniec. Zazdrościliśmy mu kondycji, formy, żywotności.

Moja rozmowa z Ulą była krótka, bo cóż mogliśmy więcej dodać. Oboje wiemy, że Boguś walczył, ale mocno się męczył.

Chciał już odpocząć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska