Oldcoolerzy z czwartej a

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Awangarda opolskich licealistów bojkotuje ciuchy znanych marek i ubiera się w lumpeksach. To przejaw rodzącej się mody na antyglobalizm.

Jeszcze kilka lat temu klasy opolskich szkół wyglądały jak plutony wojska. Młodych skoszarowały globalne koncerny. Szczytem ambicji przeciętnego młodzieńca było posiadanie ciuchów aktualnie modnej marki. Jednego roku królowały buty, dresy i plecaczki "Nike". Ku przerażeniu rodziców, już w następnym roku gawiedź szkolna uznawała znaczek "Nike" za wiochę, szczytem szpanu był bowiem "Adidas".
- Pamiętam, że tak było w ostatnich klasach podstawówki, zwracało się uwagę na ciuchy, na markę - mówi Joanna Szulińska, 17-latka z II LO w Opolu. - W liceum jest jeszcze pewna grupa osób, która się tym przejmuje. Ale oni są już w mniejszości. Teraz najbardziej liczy się indywidualizm, każdy się ubiera jak chce.
Biją się o stopnie
Joasia lubi podkreślać swoją kobiecość, dlatego ubiera się elegancko, na lekcje przychodzi w minispódniczce, pantoflach na wysokim obcasie. Nie jest to strój typowy dla dzisiejszych licealistek, ale Asia świetnie się w nim czuje. Fakt, że ubiera się elegancko i klasycznie, nie przeszkadza jej uciąć na przerwie długą pogawędkę z koleżanką hip-hopówą.
- Bo dziś w szkołach nie ma już jakichś zwalczających się subkultur - mówi Karolina Eliasz, 18-letnia fanka muzyki hip-hop. - Każdy jest sobą, ubiera się jak chce, słucha swojej ulubionej muzyki. Dzielimy się tylko po szkole, bo wtedy odwiedzamy inne puby.
Dioniza Cembrowska, pedagog w III Liceum Ogólnokształcącym w Opolu, pamięta czasy, kiedy po szkole skini gonili punków.
- Teraz to nie do pomyślenia - mówi. - Młodzi, owszem, biją się, ale o lepsze stopnie, bo zależy im na dobrych studiach. Mamy w naszym gronie indywidualistów, którzy na przykład nabijają sobie kolczyki w różne dziwne miejsca, ale to żadna subkultura, nie wiąże się to z jakąś ideologią.
Klasa na kilogramy
Dziś szczytem mody wśród opolskich licealistów jest podkreślanie swojej indywidualności. Klasa IVa z II liceum robi to m.in. przez kupowanie oryginalnych ciuchów na kilogramy.
- Prawie cała nasza klasa chodzi regularnie do lumpeksu na Głogowskiej - mówi Paweł Karpa. - Można tam dostać ekstra "oldcoollowe" ciuchy. Co to znaczy? No, takie stare, ale znowu modne. Ja na przykład wyciągnęłem ojcu z szafy oliwkowe spodnie. On zdawał w nich w 1974 roku maturę. Dałem nowy zamek, podwinąłem i jest pełny szpan.
Grzegorz Strzałkowski, kolega z klasy, potwierdza:
- W lumpeksie kupiłem kurtkę zimową: piękną, ocieplaną, z kapturem. Już drugi rok będę w niej chodził, a wydałem 38 złotych!
Grzegorz Owsiany z IVa: - Jeden mój kumpel kupił na ciuchach katanę za 8 złotych. I wygląda w niej ekstra!
Zaczyna się od Pokemona
Modę na antyglobalizm zaczynają kreować media oraz - paradoksalnie - globalne gwiazdy muzyczne. Ruch myzyczny grunge (na czele z Nirwaną) wylansował szmaciany styl ubioru. Grupa U2 w czasie trasy koncertowej Pop Mart prezentowała na telebimach uaktualnioną wersję teorii ewolucji (homo sapiens przeistacza się w małpę pochyloną nad koszem z supermarketu).
- Jesteśmy przeciwnikami wielkich koncernów, tych wszystkich supermarketów i McDonald?sów - mówi Grzesiek Owsiany. - Przepłacanie za markę to głupota. Trzeba być zakompleksionym i niedowartościowanym, żeby się przejmować jakąś głupią metką...
Wielkie koncerny walkę o rząd dusz zaczynają już w przedszkolach. Dzieciaki dzięki telewizyjnym reklamom i popularnym kreskówkom już w wieku przedszkolnym stają się idealnymi konsumentami. Rodzice bez opamiętania kupują swoim pociechom Pokemony, pluszowe paskudztwa po kilkadziesiąt złotych każde. Na szkolnych korytarzach kwitnie handel wymienny. Doszło do tego, że dyrekcje szkół musiały postawić tamę japońskim stworom.
- Dzieci zajmowały się w szkole nie tym, czym powinny. To był obłęd, mieliśmy tutaj jaskinię hazardu - mówiła "NTO" w maju Barbara Dula z dyrekcji podstawówki nr 11 w Kędzierzynie-Koźlu.
Po Pokemonach przychodzi czas na kolejny etap konsumenckiego uzależnienia - markowe ciuchy. Doszło do tego, że dzieci, których rodziców nie stać na plecak Adidasa, bywają odtrącone przez grupę rówieśników.
- Trzymają się z boku, siedzą same w ławkach, w skrajnych przypadkach popadają w depresje - mówi Halina Antczak z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
Licealiście z opolskiej "dwójki" mówią, że kupowanie markowych ubrań jest rodzajem uzależnienia. Dochodzi do tego, że jeśli kogoś nie stać na buty za 400 złotych, kupuje te same buty kradzione, pięć razy tańsze.
- W każdej szkole, na każdym podwórku są koledzy, od których można kupić takie fanty - mówi Michał Sałajczyk, antyglobalista. - Nikt się nawet z tym nie kryje, że to jest towar z "jumy", kradziony po hurtowniach. Ludzie płacą i nie pytają o pochodzenie...
Klany komórkowe
Antyglobaliści ubierający się w lumpeksach to jednak awangarda opolskiej młodzieży. Taki fason trzymają najstarsze klasy najbardziej renomowanych liceów. W wielu opolskich szkołach podziały wśród młodzieży przebiegają wciąż na linii bogaty - biedny.
- U nas przekłada się to na podział: miasto i wieś - mówi Beata Romanowska, pedagog szkolny w V Liceum Ogólnokształcącym w Opolu, dawna fanka Dżemu.
"Miasto" według
Romanowskiej to...
- ...kult markowych ciuchów, młodzi nawet na przerwach o tym rozmawiają, gdzie kto kupił i za ile. Chłopcy łączą się w grupy w zależności od posiadanej marki telefonu komórkowego. Trzeba mieć konkretny model komórki, żeby należeć do danego klanu.
"Wieś" to...
- ...w większości młodzież, która hołduje innym wartościom. Oni bywają wyśmiewani, że na przykład pomagają w domu rodzicom. Nie mają tyle pieniędzy co koledzy z miasta, ale wydają się szczęśliwsi, wyznają jakieś wartości. Oni nie czują się gorsi, choć bywają wyśmiewani przez kolegów z miasta.
Pani Beata zauważyła, że pęd za markowymi gadżetami wykazuje młodzież, która niekoniecznie otrzymuje w domu tyle uwagi, ile powinna. Rodzice biorący udział w wyścigu szczurów często zastępują uczucia drogimi prezentami.
Hip-hop górą
Jedno nie zmienia się od czasów Beatlesów: modę konfekcyjną kreują gwiazdy muzyki. Gołym okiem widać, że dziś w opolskich szkołach króluje hip-hop - rytmiczna muzyka o soulowym zabarwieniu, wywodząca się z murzyńskich dzielnic.
- Próbuję się upodobnić do wyglądu ludzi, których słucham - mówi Karolina Eliasz, fanka hip-hopu. - Ale nie przywiązuję wagi do metki, chcę być wolna, żadna firma nie będzie mnie krępować.
Karolina ma na sobie luźne spodnie związane sznurkiem (niemarkowe), spraną bluzę przywiezioną przez mamę pięć lat temu ze Stanów, adidasy (250 złotych).
- Do tego torbę z misiowatym futerkiem, kupiona za jakieś grosze na "Cytrusku" - mówi 18-latka.
W odwrocie są fani metalu, którzy na początku lat 90. stanowili kwiat opolskich liceów.
- Jestem jedną z nielicznych w szkole metalówek - mówi Jagoda Materek. - Słucham tylko ostrej muzyki: Samael, Tiamat, Marylin Manson...
Okazuje się, że za porządny ciuch metalowca trzeba słono zapłacić. Czarna skóra to wydatek rzędu 500 złotych, za glany typu "grinders" trzeba dać aż 400 złotych.
Paradoksalnie, najtaniej można się ubrać, słuchając komercyjnego popu.
- Wszystko, co mam na sobie, razem wzięte, nie kosztowało więcej niż 400 złotych - ocenia Joasia Szulińska. - Jedyną markową rzeczą, jaką teraz mam, jest spódnica, którą kupiłam w Niemczech na przecenie. Dałam 20 marek...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska