Opolskie komitety wyborcze mogą mieć problem z ułożeniem list

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Panie chętnie głosują, zasiadają w komisjach wyborczych. Ale bezpośrednio do władzy się nie pchają. Na zdjęciu - wybory do Parlamentu Europejskiego, lokal nr 34 w Opolu.
Panie chętnie głosują, zasiadają w komisjach wyborczych. Ale bezpośrednio do władzy się nie pchają. Na zdjęciu - wybory do Parlamentu Europejskiego, lokal nr 34 w Opolu. Paweł Stauffer
W tym roku musi się na nich znaleźć minimum 35 procent kobiet.

Parytety będą obowiązywać po raz pierwszy w wyborach samorządowych. Obowiązek umieszczenia minimum 35 procent kobiet dotyczy list wyborczych do sejmiku, rad powiatów i Rady Miasta w Opolu (w pozostałych radach gmin będą wybory jednomandatowe).

- Możemy mieć pewne problemy ze skompletowaniem listy, ponieważ niewiele pań chce się u nas aktywnie angażować w politykę - przyznaje Jan Bogusz ze stowarzyszenia Ziemia Strzelecka, które wystawi swoich kandydatów do rady powiatu. Jego zdaniem urzędowe parytety szkodzą kobietom. - Bo z góry zakładają, że są one słabsze, że trzeba je wciągać za uszy do polityki - uważa Jan Bogusz.

Podobne opinie można usłyszeć od innych opolskich samorządowców. Większość z nich nie chce jednak o tym mówić pod nazwiskiem, obawiając się zarzutów o dyskryminację kobiet albo... o słabość komitetu, który ma problem ze skompletowaniem nośnych nazwisk.

Przeczytaj też: Mniej chętnych do startu w wyborach samorządowych

- U nas na listach będzie musiało się znaleźć kilka figurantek, które nie chcą być radnymi, ale służą wypełnieniu listy - opowiada pełnomocnik jednego z opolskich komitetów.

Tymczasem przepisy są nieubłagane. - Jeśli obowiązek umieszczenia na listach minimum 35 procent kobiet nie zostanie spełniony, wówczas uznamy to za wadę listy. Bez uzupełnienia nie będzie mogła być zarejestrowana - tłumaczy Agnieszka Mikucka z opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. Na uzupełnienie składu pełnomocnicy komitetów będą mieli jedynie trzy dni.

Co ciekawe, o problemach ze znalezieniem chętnych mówią także przedstawiciele partii, które noszą na sztandarach hasła równouprawnienia i zwiększenia liczby kobiet w strukturach władzy.

- Ja jestem wielkim zwolennikiem parytetów i chciałbym, żeby kobiet było więcej na listach niż 35 procent. Ale potwierdzam, że trudno je namówić na start w wyborach - przyznaje Jan Bażyński, przewodniczący Rady Powiatowej SLD w Głubczycach. - Być może potrzeba czasu, żeby społeczeństwo do tego dojrzało.

Ze statystyk wynika, że udział kobiet w opolskiej polityce nie jest duży. W poprzednich wyborach do sejmiku wojewódzkiego na Opolszczyźnie panie zajęły 29 procent wszystkich miejsc na listach.

Biorąc pod uwagę skład osobowy tego samorządu, jest tam tylko 17 procent pań. Podobne odsetki są w przypadku rad gmin i rad powiatów. Warto jednak podkreślić, że Opolszczyzna należy jednak do czterech województw, w których w każdej radzie gminy bądź powiatu zasiada chociaż jedna kobieta.

Posłowie pracują nad przepisami, które miałyby wprowadzić obowiązek rejestrowania aż 50 procent kobiet na listach do kolejnych wyborów samorządowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska