Opolskiemu wysypisku na śmieci grozi zamknięcie

Liczba

35 milionów złotych może kosztować instalacja umożliwiająca przetwarzanie odpadów biologicznych. Musi ona powstać, bo bez tego nie spełnimy nowych norm ochrony środowiska, co grozi zamknięciem wysypiska.

Alarm podniósł Tomasz Wollny, prezes ekologicznego stowarzyszenia Silesia.

- Dziwnym trafem wyniki badań składu śmieci w Opolu znacznie różnią się od ustaleń z innych miast - opowiada Wollny. - Nie jest możliwe, aby u nas w odpadach było tylko kilkanaście proc. śmieci biodegradowalnych.

Co ciekawe, według badań w innych miastach takich odpadów jest dużo więcej, średnio ponad 50 proc.
- W naszej ocenie doszło do manipulacji, tylko po to, aby Opole "na papierze" spełniało wymagane prawem normy - przekonuje Wollny.
Zgodnie z nimi do końca 2010 roku miasto musi wykazać, że na teren składowiska trafia o jedną czwartą mniej bioodpadów (np. zieleń, papier, odpady kuchenne) niż w 1995 roku. Urząd miasta twierdzi, że do tego doszło, a wyniki badań to potwierdzają.

- Nie możemy kwestionować ustaleń niezależnej firmy - odpiera Andrzej Czajkowski, prezes Zakładu Komunalnego prowadzącego wysypisko.
Ale Wollnego to nie przekonuje. Ekolog ostrzega, że najdalej za dwa lata (1 styczeń 2013 roku) wysypisko będzie zamknięte. Powód?

Wejdą w życie jeszcze ostrzejsze normy dotyczące bioodpadów, których bez zakładu przetwarzającego odpady biologiczne Opole nie spełni. Ewentualne zamknięcie wysypiska przy ulicy Podmiejskiej skutkować będzie koniecznością wożenia śmieci do innych gmin i tym samym wzrostem opłat.

- Nie dojdzie do tego - zapewnia Czajkowski. - W tym, roku budowa zakładu ruszy. Pan Wollny niepotrzebnie się niepokoi.

Ekolodzy zainteresowali sprawą Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Najprawdopodobniej ZK czeka teraz kontrola.