Opolszczyzna. Pracownicy chcą walczyć o swoje wypłaty

Tomasz Kapica [email protected] 77 48 49 528
- Ja wygrałem, wy też możecie - przekonuje Marek Masalski. (fot. Sławomir Mielnik)
- Ja wygrałem, wy też możecie - przekonuje Marek Masalski. (fot. Sławomir Mielnik)
Rośnie liczba skarg na firmy, które nie wypłacają ludziom pensji w należnej wysokości.

Liczba zgłoszeń dotyczących niewypłacania należnych pensji rośnie z roku na rok. W 2007 do opolskiego inspektoratu PIP, przez który przechodzi każda taka sprawa, wpłynęło 750 zawiadomień na nieuczciwych pracodawców. Rok później było ich już 762.

Zobacz: Opóźniasz wypłacanie wypłat? To przestępstwo!

Tylko do września 2009 takich skarg wpłynęło 760. Niewykluczone, że do końca roku ich liczba przekroczy 1000.

- W 2008 r. skargi związane z wynagrodzeniami i innymi świadczeniami za pracę stanowiły największą grupę problemów zgłaszanych do Okręgowego Inspektoratu Pracy w Opolu - mówi jego rzecznik Łukasz Śmierciak. - Co trzecia sprawa dotyczyła właśnie tego typu problemów.

Marek Masalski z Kędzierzyna-Koźla przez wiele lat pracował jako strażak w spółce Strażnica, zajmującej się ochroną przeciwpożarową na terenie dawnych Zakładów Chemicznych Blachownia.

- Firma była mi winna pieniądze z nadgodziny. Ale nie chciała mi ich wypłacić - opowiada pan Marek.

Strażak poszedł do sądu. Ten już trzy lata temu zdecydował o wypłaceniu Masalskiemu zaległych pieniędzy, w sumie ponad 20 tys. złotych. Ale mężczyzna nie mógł ich odzyskać nawet przez komornika, bo w międzyczasie spółkę postawiono w stan likwidacji.

W jej miejsce została utworzona nowa spółka, a jej prezesem został ostatni szef Strażnicy.

Zobacz: Przedsiębiorstw nie stać na wypłaty

Masalski podejrzewał, że firmę postawiono w stan likwidacji celowo, żeby nie wypłacić mu i innym byłym pracownikom pieniędzy za nadgodziny. Jeszcze raz złożył wniosek w sądzie o wypłatę pieniędzy. W zeszłym tygodniu zapadł wyrok. Członkowie zarządu zlikwidowanej spółki Strażnica powinni zapłacić mężczyźnie 22 tysiące złotych.

- Chcę zachęcić innych, by starali się walczyć o swoje pieniądze - zaznacza Masalski.

W podobnej sytuacji jest pan Wojciech, który w jednej z opolskich firm przepracował trzy lata.

- Przez ostatni rok pracodawca, który miał kłopoty finansowe, płacił mi na raty. Gdy się wreszcie zwolniłem, okazało się, że jest mi winien jeszcze 3 tys. złotych. Rozumiem jego trudną sytuację, ale nie zamierzam mu odpuścić, bo w końcu chodzi o moje pieniądze. Jeśli nie odda mi ich do końca roku, spotkamy się na sali sadowej - mówi pan Wojciech. - Jeśli pracownicy nie będą stanowczo walczyli o swoje, wówczas dadzą pracodawcom zielone światło, że mogą wykorzystywać i oszukiwać swoich ludzi. Nie można do tego dopuścić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska