Do prezesa klubu sportowego Górnik Januszkowice Artura Kuika zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się jako pracownik firmy pomagającej w zdobywaniu unijnych dotacji. -Przekonywał, że Unia ma wolne fundusze i do końca roku trzeba je rozdysponować po wiejskich klubach - opowiada prezes Kuik. - Dotacja miała być bezzwrotna i bez wkładu własnego.
Przedstawiciel przekonywał, że pieniądze będzie można wydać na dowolny cel. - Powiedziałem, że potrzebujemy pieniędzy na remont szatni, boiska i ewentualnie sprzęt sportowy - dodaje prezes.
Rozmówca przekonywał go, że 99 procent wniosków, które pomagają przygotować, dostaje dofinansowanie w wysokości nawet 100 tys zł. Jest jednak drobny warunek: przed rozpoczęciem współpracy trzeba wnieść opłatę w wysokości 245 złotych.
W tym momencie prezesowi Górnika Januszkowice zapaliła się jednak czerwona lampka. Dowiedział się, że owe 245 złotych będzie musiał zapłacić za kopertę, którą przewiezie kurier. W niej miały się rzekomo znajdować namiary na urzędnika w Krapkowicach, który pomoże klubowi w wypełnieniu wszystkich formalności.
Prezes wszedł na stronę internetową z nazwą firmy, na którą powoływał się rozmówca.
Zamiast jakichkolwiek konkretów znajdowały się tam nic nie znaczące ogólniki dotyczące pozyskiwania unijnych pieniędzy. Prezes Górnika zaczął drążyć temat i mnożyć wątpliwości. Wtedy mężczyzna, który sam się wcześniej zaoferował, przestał odbierać telefony.
- To jakieś oszustwo.Trzeba przestrzec ludzi przed takimi praktykami - przekonuje Artur Kuik. Próbowaliśmy się dodzwonić na numer, z którego dzwoniono do prezesa, ale jest on już nieaktywny.
Krapkowicka policja odnotowała sygnał o tajemniczej firmie oferującej unijne dotacje. Nie prowadzi jednak dochodzenia. - Ponieważ nie mamy informacji o tym, że ktokolwiek został poszkodowany. Przynajmniej nikt taki się do nas nie zgłosił, a to byłoby podstawą do wszczęcia postępowania - wyjaśnia starszy aspirant Mirosław Waligóra z krapkowickiej komendy.
Informacje o prawdopodobnych próbach wyłudzenia pieniędzy dotarły już do urzędu marszałkowskiego, który dzieli unijne pieniądze.
- Podobne sygnały o firmach oferujących podejrzane koperty mieliśmy cztery lata temu - mówi Karina Bedrunka, zarządzająca funduszami unijnymi w urzędzie. - Później był spokój, ale teraz od kilku dni znów nas ludzie pytają, o co chodzi. Tłumaczymy, żeby nie dali się nabrać, ponieważ nikt nie daje pieniędzy za darmo i na byle jaki cel.
Urząd marszałkowski zapowiedział, że na swojej stronie internetowej zamieści informację z ostrzeżeniem przed takimi praktykami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?