Pasażer dorzuca się do paliwa? Kierowcę może ścignąć skarbówka

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Ministerstwo Finansów twierdzi, że umowy zawierane przy wykorzystaniu witryn internetowych i aplikacji mobilnych między usługodawcami i usługobiorcami już są regulowane polskim prawem podatkowym na takich samych zasadach jak tradycyjne. Oznacza to, że osoby uzyskujące dochody z tego typu przejazdów powinny płacić od nich podatki.
Ministerstwo Finansów twierdzi, że umowy zawierane przy wykorzystaniu witryn internetowych i aplikacji mobilnych między usługodawcami i usługobiorcami już są regulowane polskim prawem podatkowym na takich samych zasadach jak tradycyjne. Oznacza to, że osoby uzyskujące dochody z tego typu przejazdów powinny płacić od nich podatki.
Za "płatne" zabieranie pasażerów do swojego auta państwo chce od nas podatek.

Trzy miesiące temu musiałem jechać autem do Gorzowa Śląskiego. Na popularniej platformie internetowej ogłosiłem, że mogę zabrać pasażerów po drodze. Na komplet chętnych nie musiałem długo czekać, mimo że wcześniej tego nie praktykowałem - opowiada Tomasz z Opola. - Ceny przejazdu ustaliłem na podstawie średnich z innych ogłoszeń na trasach o podobnej długości. Współpasażerowie zwrócili mi koszty paliwa w tę i z powrotem, a do tego nie woziłem powietrza - zachwala zalety korzystania ze "wspólnych przejazdów".

O portalach, na których ludzie skrzykują się na tańsze podróżowanie jednym autem, stało się ostatnio głośno za sprawą interpelacji posła PiS z podkarpackiego, Zbigniewa Chmielowca.

Poseł twierdzi, że idea może i jest szczytna, ale że sporo osób z takich wspólnych przejazdów uczyniło sobie źródło dochodu i nie odprowadza z tego tytułu podatków.

- Coraz częściej słyszy się o pracownikach, np. przedstawicielach handlowych, którzy jeżdżą w trasy służbowymi samochodami i dodatkowo zabierają kilku pasażerów. Potrafią zarobić w ten sposób od kilku do kilkunastu tysięcy miesięcznie. Od tej sumy również nie są odprowadzane podatki i składki do ZUS - argumentuje w interpelacji poseł PiS. - Platforma internetowa, na której szukają współpasażerów jest tak bardzo popularna w Polsce, że kursy na niektóre kierunki ogłaszane są co kilka minut. W tej sytuacji stają się istotną konkurencją dla PKP i innych państwowych przewoźników, co będzie miało znaczący wpływ na kondycję finansową tych spółek - uważa. - Brak przejrzystych uregulowań prawnych, zwłaszcza podatkowych, w stosunku do firm opartych na ekonomii współdzielenia będzie uderzał nie tylko w polską gospodarkę, ale także w państwo polskie - apeluje poseł Chmielowiec.

Tymczasem ministerstwo finansów przekonuje, że polskie przepisy regulują tę kwestię. Podatki obowiązują więc także tych, którzy zdobywają klientów przez platformy internetowe czy mobilne. Ministerstwo po nagłośnieniu sprawy zapowiedziało jednak kontrole takich przewozów.
Interpelacja posła PiS odbiła się echem w mediach. Korzystający z okazjonalnych przejazdów czy wynajmu nie szczędzili krytyki. - Jeśli ktoś chce ściągać podatki ze studenta, który raz na kwartał zabierze samochodem kilka osób i przejedzie z nimi dwieście kilometrów, to może narobić więcej szkód niż pożytku - pisze Maciej Sikorski na portalu antyweb.

- W tym kraju, jak widać, nic nie można zrobić bez płacenia podatku i nie ma znaczenia, że wspólny przejazd jest bardziej ekologiczny, a dojazd publicznym transportem nie zawsze możliwy - oburza się Tomek z Opola, który korzystał z portali kojarzących kierowców i pasażerów.

Tymczasem Ministerstwo Finansów twierdzi, że umowy zawierane przy wykorzystaniu witryn internetowych i aplikacji mobilnych między usługodawcami i usługobiorcami już są regulowane polskim prawem podatkowym na takich samych zasadach jak tradycyjne. Oznacza to, że osoby uzyskujące dochody z tego typu przejazdów powinny płacić od nich podatki.

Jeden z opolskich doradców podatkowych twierdzi, że jeśli współpasażerowie wydatek na podróż dzielą między siebie, a kierowca otrzymuje nie więcej niż całkowity koszt przejazdu, to nie trzeba odprowadzać od tego podatku. Podobnego zdania są przedstawiciele firmy tworzącej aplikację do wspólnych przejazdów.
Michał Pawelec z kojarzącego podróżujących portalu BlaBlaCar zapewnia, że wspólne przejazdy opierają się na zasadzie podziału kosztów ponoszonych przez kierowców, a ci, co chcą się na tym dorobić, są z portalu usuwani. Jak zaznacza, to zjawisko marginalne.

Ekspertka z Krajowej Informacji Podatkowej, której opowiedziałam, że w ubiegłym roku, jadąc okazjonalnie do Warszawy i Gdańska, zabierałam odpłatnie pasażerów umówionych przez portal, nie ma wątpliwości. Jej zdaniem powinnam te przychody wpisać do rubryki "inne" w zeznaniu podatkowym i podatek zapłacić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska