Pielgrzymka hodowców gołębi na Górze św. Anny [zdjęcia]

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Mimo ulewy w grocie lurdzkiej na Górze św. Anny na pielgrzymce zebrało się dziś - ze sztandarami kół z całej Polski - kilka tysięcy hodowców gołębi.
Klika tysięcy hodowców gołębi z całej Polski spotkało się na Górze św. Anny.

Pielgrzymka hodowców gołębi na Górę św. Anny

- Kiedy zobaczyłem jaka strasznie pada - mówił witając pątników o. Błażej Kurowski, gwardian z Góry św. Anny - zapytałem księdza Józefa Żyłkę, krajowego duszpasterza hodowców gołębi, czy msza św. ma być w bazylice czy w grocie. Powiedział, że w grocie, bo gołębie przy takiej pogodzie też latają.

Hodowców ulewa nie przestraszyła. Niewielu zabrało ze sobą ptaki, ale sami przyjechali licznie, ze sztandarami reprezentującymi koła od Tatr po Bałtyk. - Ojciec i dziadek hodowali gołębie, więc i we mnie zrodziła się pasja - mówi Józef Biskup z sekcji Jemielnica w oddziale Zawadzkie. - Więc jak miałem 14 lat zapisałem się do związku. Dziś mam jedną z największych kolekcji na Opolszczyźnie, a może i w kraju. Sto par do lotu i tyle samo rozpłodowych, czyli razem 400 sztuk.

Panu Biskupowi udało się w tym roku wyhodować najszybszego młodego gołębia na Opolszczyźnie. Wygrał w stawce 100 tysięcy ptaków. W trzech startach (z Nowej Soli, Lubina i z Legnicy) dwa razy przyleciał pierwszy i raz trzeci.

Co hodowca z tego ma? - Większość z nas to pasjonaci - mówi - bo zarobić na tym w dłuższej perspektywie nie sposób.

A koszty są znaczne. Gołębie czempiony, które wygrywają olimpiady, nierzadko mają wartość dobrego samochodu. Dobry, ale niewybitny lotnik też kosztuje setki, a bywa że i tysiące złotych.

- Jesteście żywym dowodem, że nikt nie może być sam - mówił do hodowców bp Gerard Kusz z Gliwic. - Zwykle przyjacielem człowieka jest drugi człowiek. Wy tworzycie szczególną wspólnotę, bo waszym jest także gołąb, symbol pokoju i dobra.

Część pątników przyjechała z żonami. Nie przypadkiem. Gołębie angażują człowieka i czas, także ten przeznaczony dla rodziny. - Znoszę to spokojnie - mówi Marianna Rum z Trawników. - Trudno choćby razem wyjechać na urlop. Gołąb jest żywą istotą i karmić go trzeba codziennie. Oczywiście, można znaleźć zastępstwo. Ale nie na długo. Zresztą hodowcy wolą doglądać swoich ptaków sami.

Mąż pani Marianny potwierdza, że gołąb wymaga wyrzeczeń. Albo poświęci mu się serce i czas, albo nic z tego nie będzie. - Mam około 400 gołębi. Ale ostatnio bardziej zajmuję się hodowlą niż lotami, więc wybitnych wyników nie uzyskałem. Na Górze św. Anny jestem co rok. To nasze święto i szansa na spotkanie z ludźmi z całej Polski, których znamy tylko przez telefon.

Eryk Wolnik z Tarnowskich Gór "lotował" w młodości. Potem miał przerwę na założenie rodziny i zbudowanie domu. Od sześciu lat wrócił do dawnej pasji. - Przyjechałem podziękować za sezon. I prosić o zdrowie dla gołąbków i dla siebie - mówi. - Trochę gołębi w każdym sezonie ginie. Jedne z powodu jastrzębi, inne kradną łapacze, którzy chwytają ptaki w sidła, a potem sprzedają za pół ceny. Ja w tym roku straciłem 2 młode i 11 starych.

Z Szaflar w kompletnym stroju góralskim przyjechał Jan Janowiak, właściciel tegorocznego wicemistrza Polski w kategorii open. - Hoduję i ja, i syn. Na razie współpracujemy. Na rywalizację przyjdzie czas - mówi ze śmiechem.

Zgodnie z pielgrzymkową tradycją po końcowym błogosławieństwie biskup i księża celebrujący mszę wypuścili w niebo gołębie. Na pewno trafiły do domu. Mimo ulewy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska