Pieniądze przepadły

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Aż 800 tysięcy złotych przeznaczonych na walkę z bezrobociem musi zwrócić do Ministerstwa Finansów Wojewódzki Urząd Pracy w Opolu.

Zainteresowani sprawą są zgodni: zwrot tak dużych pieniędzy do Warszawy jest wielką porażką Opolszczyzny. Tym bardziej, że pieniędzy na zwalczanie bezrobocia chronicznie brakuje. W Opolu trwa teraz szukanie winnych.
- Nie rozpatrywałbym tego w kategoriach winy - uważa Zdzisław Socha, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy. - Rząd nałożył na nas nowe zadanie i dał za mało czasu na jego wykonanie. Zrobiliśmy wszystko, by wydać te pieniądze w całości. Nie udało się...
Marszałek Stanisław Jałowiecki zgadza się tylko częściowo: - Powodów tej porażki było wiele. Zwróciliśmy uwagę dyrektorowi Sosze, że mógł działać energiczniej.

W sierpniu ubiegłego roku rząd uruchomił nowy program walki z bezrobociem na wsiach i w małych miasteczkach (do 15 tysięcy mieszkańców). Wojewódzkie urzędy pracy otrzymały pieniądze na szkolenia w ramach tzw. aktywnych form zwalczania bezrobocia. Opolszczyzna dostała 2 miliony 300 tysięcy złotych, z czego 800 tysięcy musimy oddać, bo nie wydaliśmy ich w terminie.
- Ministerstwo zastrzegło, że szkolenia dotyczące aktywizacji bezrobotnych mogą prowadzić tylko pozarządowe organizacje, np. prywatne firmy szkoleniowe - mówi dyrektor Socha. - Musieliśmy przeprowadzić szereg przetargów nieogranicznych na wykonanie tych usług. Okazało się, że mamy w wojewódzwie niedobór ogranizacji, które są profesjonalnie przygotowane do prowadzenia tego typu szkoleń. W efekcie wiele przetargów trzeba było odwołać, bo nie zgłosiła się żadna firma albo zgłosiła się tylko jedna, co powodowało nieważność przetargu.

Marszałek Jałowiecki potwierdza: - Nasze instytucje pozarządowe nie były w stanie podjąć tej rękawicy. Nie spełniały wymogów, które narzuciło ministerstwo. To był najważniejszy powód, dla którego nie udało nam się wydać pieniędzy w całości.
Mimo tych perturbacji do końca marca WUP-owi udało się rozstrzygnać przetargi na prawie wszystkie szkolenia. Nie starczyło jednak czasu na ich porządne przeprowadzenie. Ministerstwo wyznaczyło bowiem termin realizacji kontraktu do 30 czerwca.

Okazało się, że nie wyszystkie firmy, które wygrały przetargi, były w stanie tak szybko znaleźć bezrobotnych chętnych do odbycia kursów.
- Nie wiem, dlaczego bezrobotni nie zgłosili się na nasz kurs - mówi Jan Tomasiewicz, szef firmy "Profesja", biorącej udział w programie szkoleń. - Może nie odpowiadał im czterozmianowy system pracy?
Tomasiewicz miał wyszkolić 10 operatorów maszyn szklarskich dla huty Jedlice. Firma chciała zatrudnić całą dziesiątkę od ręki. Kurs kompletnie nie wypalił, zgłosiły się tylko trzy osoby.

- Nic nie wiedziałem o żadnym szkoleniu do huty szkła - mówi Adrian Dobrychłop, 19-letni bezrobotny hydraulik z Siołkowic Starych. - Jak bym wiedział, tobym się chętnie zgłosił.
- Ja też nigdy nie słyszałam o żadnym darmowym kursie, choć już trzy lata tu przychodzę - mówi Alicja Kocoń, bezrobotna 18-latka z Żerkowic. - Jestem po szkole kucharskiej, tylko dwa razy udało mi się zaczepić coś dorywczego. Chętnie bym się przekwalifikowała, wzięła udział w jakimś szkoleniu.
Marek Błaszkowicz, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy: - Firmy organizujące te kursy albo w ogóle się od nas nie zgłaszały, albo robiły to w ostatniej chwili. Uważam, że WUP mógł to w jakiś sposób koordynować, pomóc tym firmom pozyskać bezrobotnych do tych szkoleń.
Szef firmy szkoleniowej "Wurex" sp. z o.o. stawia fundamentalne pytanie:
- Czy my mieliśmy robić te szkolenia dla samych szkoleń, czy może po to, aby pomóc bezrobotnym znaleźć pracę? - mówi Marek Czarnecki. - Nasza firma była świetnie przygotowana do przeprowadzenia tych kursów. Ale WUP prawie w ogóle z nami nie współpracował, a szkoda. Mogli nas wciągnąć choćby do opracowania tematów szkoleń.
Czarnecki podaje przykład: - Na Opolszczyźnie jest dużo pracy dla spawaczy, sam ich szkolę za pieniądze, to wiem. Nie przypominam sobie, żeby WUP ogłaszał przetarg na takie szkolenie. Był za to przetarg na wizażystów, nie wiem po co...

Kiedy minął termin wydania pieniędzy wyznaczony przez ministerstwo, okazało się, że w kasie pozostało 800 tysięcy złotych. Rozpoczęły się zabiegi o pozostawienie tych pieniędzy na Opolszczyźnie.
- Kilka razy zajmowaliśmy się tym tematem na zarządzie i konwencie marszałków, apelowaliśmy do ministerstwa o przesunięcie terminu realizacji projektu - mówi marszałek Jałowiecki. - Niestety, te apele okazały się bezskuteczne, musieliśmy oddać pieniądze.
Kasa przepadła, jednak już za chwilę pojawi się nowa. Rząd przeznaczył w tym roku dla Opolszczyzny nieco mniejszą kwotę - 1 mln 950 tysięcy złotych. System będzie ten sam - już ruszyły pierwsze przetargi. Dodatkowo za rok pojawią się większe pieniądze z Unii Europejskiej. Czy Wojewódzki Urząd Pracy zdąży przetrawić te środki?

- Jesteśmy maksymalnie zmobilizowani - mówi dyrektor Socha. - Znamy już mankamenty systemu, dlatego mamy nadzieję, że tym razem wszystko pójdzie sprawniej.
Marszałek Jałowiecki mówi, że zarząd województwa jeszcze raz przedyskutuje sprawę zmarnowania 800 tysięcy złotych z puli na rok 2001.
- Nie obejdzie się bez jakichś konsekwencji wobec dyrektora WUP - mówi Jałowiecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska