Pikieta przeciw wyzyskowi

Anna Wyspiańska
Blisko 20 osób z całej Polski domagało się w opolskiej firmie Groen Flex odszkodowania dla pracownika, który uległ wypadkowi w Holandii. (fot. Krzysztof Świderski)
Blisko 20 osób z całej Polski domagało się w opolskiej firmie Groen Flex odszkodowania dla pracownika, który uległ wypadkowi w Holandii. (fot. Krzysztof Świderski)
Blisko 20 osób z całej Polski domagało się w opolskiej firmie Groen Flex odszkodowania dla pracownika, który uległ wypadkowi w Holandii.

Michał, z wykształcenia ogrodnik, mieszka w Złotym Potoku koło Częstochowy. Z pomocą opolskiej firmy Groen Flex, zajmującej się pośrednictwem pracy w Holandii, chciał znaleźć zatrudnienie.

Zapewniono go, że będzie pracował w ogrodnictwie. W grudniu 2007 r. podpisał więc dwie umowy: z firmą opolską i jej holenderskim partnerem Eurocontract.

- W Holandii okazało się jednak, że mam iść do stoczni myć okręty - opowiada pan Michał. - Nie tak miało być, ale ponieważ zadłużyłem się, żeby wyjechać, więc wziąłem tę pracę.

Jak twierdzi, holenderski pracodawca nie zapewnił mu ani szkolenia BHP, ani ubrania ochronnego. Szóstego dnia pracy pan Michał stracił nagle przytomność i trafił do szpitala. - Zatrułem się toksycznymi oparami - mówi. - W szpitalu byłem jeden dzień, a kiedy wyszedłem, firma anulowała umowę, chociaż gwarantowała mi ona 78 tygodni pracy.

Pan Michał wrócił do Polski, a za jakiś czas otrzymał z Holandii rachunek za szpital - 2,5 tys. euro.

- Wszystko wskazuje, że nie zostałem ubezpieczony, choć miałem to zagwarantowane w umowie - mówi. - To nie ja powinienem płacić ten rachunek.

Ujęły się za nim Związek Syndykalistów Polski - Inicjatywa Pracownicza - Częstochowa oraz opolska Pracownia Aktywności Lokalnej. Wysłali do Groen Flex pismo, domagajac się w nim opłacenia rachunku za szpital i odszkodowania dla pana Michała.

Nie otrzymali odpowiedzi, więc zorganizowali wczoraj w siedzibie Groen Flex pikietę. Przyjechali na nią ludzie m.in. ze Śląska, Łodzi i Krakowa. - Poszkodowani boją się mówić, dlatego takie firmy czują się bezkarne i traktują ludzi jak towar - tłumaczy Artur Kielasiak z Częstochowy. - Handlują ludźmi, mamiąc ich nadzieją na dobrą pracę.

Prezes Groen Flex nie poczuwa się do winy, ale nie pozwolił na ujawnianie swego nazwiska i wizerunku. Uparcie natomiast twierdzi, że Michał był ubezpieczny. - Rozmawiałem już z pracodawcą w Holandii, który zapłaciłby rachunek, gdyby go dostał - tłumaczy prezes. - W sprawie odszkodowania też nie ja decyduję. My tylko prowadzimy rekrutację dla firmy holenderskiej. Dlatego najpierw muszę się z nią skonsultować.

Szef Groen Flex obiecał, że udzieli odpowiedzi w ciągu doby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska