Po kryzysie Polacy coraz mniej obawiają się utraty pracy

Tomasz Gdula [email protected] 77 48 49 528
- Mam pracę i nie obawiam się, że w najbliższym czasie nagle ją stracę. Dobrze mieć taki komfort psychiczny - mówi sprzedawczyni Anna Kijak. (fot. Daniel Polak)
- Mam pracę i nie obawiam się, że w najbliższym czasie nagle ją stracę. Dobrze mieć taki komfort psychiczny - mówi sprzedawczyni Anna Kijak. (fot. Daniel Polak)
W kryzysie wiele firm zwalniało ludzi lub groziło zwolnieniami. Teraz powoli sytuacja się odwraca i coraz mniej z nas boi się utraty pracy.

Pracuję i liczę, że w najbliższym czasie to się nie zmieni. Nie mam powodów do obaw, jeśli tylko swoje obowiązki będę wykonywała na dotychczasowym poziomie, a brak powodu, żeby było inaczej - mówi Anna Kijak, sprzedawczyni na stoisku drobiarskim w kędzierzyńskiej hali targowej Manhatan.

Zobacz: Opolszczyzna. O pracę trochę łatwiej

- Gdy mówiło się o kryzysie i bankructwach firm, nie można było być niczego pewnym, ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło i wierzę, że się nie wydarzy - dodaje.

Podobnie myśli zdecydowana większość polskich pracowników

Z badania przeprowadzonego w Polsce i 25 innych krajach pt. „Monitor rynku pracy”, autorstwa Agencji Pracy Tymczasowej Randstad wynika, że tylko jeden na dwunastu pracowników w naszym kraju uważa za uzasadnioną obawę, iż w ciągu najbliższych sześciu miesięcy może stracić obecne zatrudnienie. Z kolei 20 procent takie ryzyko ocenia jako umiarkowane.

Co równie ważne, perspektywa utraty obecnej pracy nie przeraża ponad 80 procent z nas. Z przytoczonego badania wynika, że czterech na pięciu z nas jest przekonanych, iż w ciągu najwyżej pół roku znajdzie jakieś inne zajęcie, a aż 72 procent deklaruje wiarę, że nowa praca nie byłaby gorsza od obecnej.

Więcej obaw mają pracownicy w bardziej zaawansowanym wieku niż młodzi

- W zeszłym roku dwa razy zmieniałem pracę, a podobno trwał kryzys. Mimo to trafiłem do dobrej firmy, gdzie zarabiam przyzwoicie, a atmosfera też nie jest najgorsza - uśmiecha się Marcin Winnicki, kierowca w firmie zajmującej się dystrybucją napojów gazowanych.

Pracownicy po czterdziestym roku życia, mimo że bardziej doświadczeni i często cenniejsi dla przedsiębiorstw od żółtodziobów tuż po studiach, są na naszym rynku znacznie mniej pewni o przyszłość. Zdaniem Agnieszki Bulik z zarządu agencji Ranstad świadczy to o wciąż stereotypowym podejściu pracodawców do kwestii zatrudnienia.

Zobacz: Ubędzie urzędników. Rząd szuka oszczędności

- Cóż, niewielkie firmy, a takich jest u nas większość, bardzo często prowadzą osoby, powiedzmy, nieskomplikowane. To skutkuje niezdolnością do długofalowego planowania i niespecjalną wrażliwością na takie kwestie, jak dobro innych - uważa prof. Ryszard Bugaj, ekonomista. - Sytuacja na rynku pracy ulega wprawdzie poprawie, podobnie jak poziom samych pracodawców, ale dzieje się to powoli. Biznesmen w białych skarpetkach z lat 90. odszedł już do lamusa, ale do zachodnich standardów ciągle naszym pracodawcom daleko.

Z badań wynika, że co trzeci polski pracownik jest z obecną firmą związany krócej niż dwa lata

To najlepszy dowód, że pracodawcy nie traktują swoich podwładnych jak dobra, które z czasem zyskuje na wartości i należy o nie dbać. Świetnie ilustruje to przykład pani Justyny.

- Przez prawie trzy lata sprzedawałam ubezpieczenia w jednym z biur i poznałam ten biznes od podszewki. Pod koniec moje wyniki finansowe były czterokrotnie lepsze niż na początku - opowiada. - Mimo to szef zwolnił mnie bez skrupułów, gdy okazało się, że jego córka po studiach nie może znaleźć pracy. Zatrudnił ją i, nie wiem czy wyłącznie z tego powodu, ale po niecałym roku biuro znikło z rynku. A ja niedawno otworzyłam własne w tej samej branży i nie narzekam. Z perspektywy mogę więc powiedzieć, że były szef zrobił mi przysługę, chociaż pewnie nie taki był jego cel.

Od jesieni 2008 roku, gdy na Zachodzie zaczął się kryzys, rynkiem pracy także w Polsce niepodzielnie rządzili pracodawcy. Wcześniej, w okresie prosperity lat 2005-2008 było zgoła odmiennie. Dobrze prosperująca gospodarka potrzebowała coraz więcej rąk do pracy, dlatego pensje szybko rosły, pracownicy mogli przebierać w ofertach. Wiele wskazuje, że rok 2011 będzie początkiem powrotu do takiej rzeczywistości.

Coraz więcej firm planuje w najbliższych miesiącach zwiększenie produkcji i zatrudnienia, z danych GUS wynika natomiast, że nakłady inwestycyjne w polskiej gospodarce już zaczęły powoli rosnąć. W tej sytuacji można założyć, że przynajmniej w perspektywie dwóch lat dla pracowników najemnych idą lepsze czasy.

- Gdyby jeszcze powstała w Polsce lewica, która zamiast walczyć o prawa homoseksualistów, parytety dla kobiet i wadzić się z Kościołem, poświęciła swą energię na obronę praw pracowniczych, sytuacja milionów Polaków uległaby znaczącej poprawie - kwituje prof. Ryszard Bugaj. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska