Po uszy w świństwie

Zbigniew Górniak
Przygniata nas góra wieprzowiny. Na nasze nieszczęście świnki te są na dodatek zamrożone. Gdyby były żywe, trzeba by przed nimi ustawić koryta, a wtedy do koryt dobrałby się nasz aktyw partyjny. Wyżarłby do gołego drewna i wieprzki pomarłyby z głodu: problem przestałby istnieć.

To było zapewne najbardziej wyuzdane marzenie generała Jaruzelskiego: doczekać czasów, kiedy okaże się, że w Polsce jest za dużo mięsa! Bo wtedy, gdy generał trzymał jednocześnie za mordę polskie społeczeństwo i polską gospodarkę było jak? Dwa i pół kilograma mięcha miesięcznie na łeb inteligencki i cztery kilo na łeb robotniczy. W tym spora ilość kości...
Mięso i kiełbasa to były najbardziej strategiczne wówczas towary w Polsce i za ich pomocą rządzić ludem polskim było łatwiej niż dekretem i kałachem. A ponieważ były strategiczne, zawsze ich brakowało. ("Z obliczeń wynika, że na jednego Polaka przypada dwa kilo świniny, a komu będzie za mało, ten dostanie po ryju..." - to powiedzenie, którego autorstwo przypisuje się Gomułce, było aktualne aż do 1989 roku).
A dziś - proszę - mamy w Polsce za dużo świń!!! I to też jest problem, bo rządzona przez biurokrację Polska to jest taki dziwny kraj, że każdy niedobór, który jest problemem, gdy już przejdzie w nadmiar, staje się problemem jeszcze większym. Dziś przygniata nas góra wieprzowiny, z którą nie wiadomo co robić. Na nasze nieszczęście świnki te są na dodatek zamrożone. Gdyby były żywe, trzeba by przed nimi ustawić koryta, a wtedy do koryt dobrałby się na zasadzie odruchu bezwarunkowego nasz rodzimy aktyw partyjny. Wyżarłby do gołego drewna i wieprzki pomarłyby z głodu: problem przestałby istnieć.
Mrożonej wieprzowiny jest za dużo, bo urzędnicy z Agencji Rynku Rolnego skupowali ją po zawyżonej cenie od polskiego chłopa, a potem lokowali w prywatnych chłodniach, płacąc za przechowywanie. A skupowali tak ochoczo i tak ochoczo lokowali, bo za wszystko płacili naszymi, podatników, pieniędzmi.
Jak wyliczyła "Wyborcza", z 170 tysięcy ton zamrożonej wieprzowiny można by utłuc 266 milionów kotletów schabowych, a i tak zostałoby nam do zjedzenia ponad 22 miliony kilogramów szynki i prawie 19 milionów kilogramów boczku. Gdybyż to Jaruzelski dysponował w swoim czasie taką bronią...
Agencja próbuje pozbywać się mięsiwa w sposób niekonwencjonalny: płacąc nim np. za nowy samolot dla rządu i rozdając je biednym, na przykład sierotom z domów dziecka. Sęk tylko w tym, że sieroty nie mają wystarczającej liczby lodówek.
Na prosta logikę można by wybrać rozwiązanie najprostsze: rzucić tę całą górę wieprzowiny na rynek. Niech spadną ceny i niech Polacy sobie pojedzą tłustego. Korzyść dla władzy byłaby z tego jeszcze i taka, że skoczyłby nam cholesterol, który sprzyja sklerozie: być może na jakiś czas zapomnielibyśmy o nieudolności naszego rządu. Ale czy polski urzędas wybrał kiedyś rozwiązanie najbardziej logiczne i najprostsze? No, wybrał? W życiu!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska