Pół miliona ludzi krzyczało: Benedetto! Benedetto!

Krzysztof Zyzik <a href="[email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 579
Wśród blisko pół miliona wiernych, którzy zgromadzili się na Jasnej Górze, było około dwudziestu tysięcy Opolan.
Wśród blisko pół miliona wiernych, którzy zgromadzili się na Jasnej Górze, było około dwudziestu tysięcy Opolan.
Częstochowa. - Nie mogłam dostać lepszego prezentu na Dzień Matki - cieszy się Beata Pilot z Kuniowa pod Kluczborkiem, która na Jasną Górę przyjechała z mężem i dwiema córeczkami.

Dla Pilotów już sam rodzinny wyjazd to święto, a co dopiero taki, "na papieża"! Na co dzień Sebastian, mąż Beaty, pracuje w Niemczech - widują się raz na dwa tygodnie. Ona musi sama zajmować się 3-letnią Anią i 5-letnią Magdą - typowy los opolskiej matki. Ale Beata nie narzeka. Przyjechała prosić Matkę Boską Częstochowską o zdrowie dla całej rodziny.
- I żeby córki miały szczęśliwe życie - dodaje.

Oprócz Pilotów na Jasnej Górze było około 20 tysięcy Opolan. Ściągali tu samochodami, pociągami, autokarami. Szczególnie wiele było ekip "Solidarności" z opolskich zakładów pracy (związkowcy umówili się, że zjeżdżają z całej Polski właśnie do Częstochowy).
- Pierwszy raz jechaliśmy na "naszego papieża" w 1979 roku - mówi Grzegorz Sitek, szef "S" z huty "Małapanew" w Ozimku. - Wtedy jeszcze nie było mowy o zakładowym autokarze, jechaliśmy w grupkach, pociągami. Potem były pamiętne pielgrzymki Jana Pawła II. No i teraz ta - Benedykta. To jest papież, który da się lubić! Ciepły i rozbrajający, szczególnie, kiedy mówi po polsku.
Nadlatuje helikopter, ludzie zrywają się, wyciągają ręce do góry, machają flagami i krzyczą: kochamy ciebie! Ale to fałszywy alarm. Kilka kolejnych helikopterów będzie witanych podobnie wy-lewnie, aż w końcu nadleci ten właściwy. Na sporym telebimie wierni widzą, jak papież schodzi po schodkach i wsiada do limuzyny.
- Benedetto! Benedetto! - krzyczą.

- Ten Ratzinger to wspaniały człowiek - mówi Bożena Kowalewska z Ozimka. - Moim zdaniem, już nasz papież utorował mu drogę na następcę, przecież on go traktował jak przyjaciela, ciągle trzymał obok siebie. Kiedy go wybierali, akurat byłam na robotach w Holandii, na szparagach. Jak w telewizji powiedzieli, że to Rat-zinger, pomyślałam: i dzięki Bogu…
O 18.20 Benedykt XVI pojawia się na jasnogórskich wałach. Wierni rozwijają transperetny z nazwami setek polskich miast i parafii. Po chwili, na komendę ojca Paulina, pół miliona ludzi powtarza: Gruess Gott, heiliger Father!
- Nie mogę w to uwierzyć - kręci głową z podziwem ksiądz porucznik Józef Grecki z Kalisza, były żołnierz Armii Krajowej, który pomimo wątłego zdrowia chciał koniecznie zobaczyć na wła-sne oczy papieża-Niemca.
- Ratzinger nas pojedna - łapie mnie za ramię ksiądz. - To jest wybitny człowiek, zresztą odkryty przez Wojtyłę. Przecież to nasz papież go ściągnął z Monachium do Watykanu, choć on się zapierał rękami i nogami. Bogu dziękuję, że było mi dane zobaczyć dwa cuda. Papieża z komunistycznego kraju, a potem Niemca, który ukochał Polaków.
Kończy się nabożeństwo, wszyscy krzyczą: Dziękujemy! Dziękujemy!
- Od tego nie uciekniemy, zawsze będziemy ich porównywać - mówią Ewa i Roman Wójcikowie z Głubczyc. - Ten papież jest inny, może bardziej poważny od naszego, stremowany. Ale jeśli ktoś miał obawy, czy Polacy go polubią, to martwił się na zapas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska