Polska rozpoczyna unijną prezydencję

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
- Dobre promowanie Polski, niegłupie i nienachalne, ma duże znaczenie - mówi prof. Bogdan Góralczyk, Centrum Europejskie Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, w latach 2001-2003 szef gabinetu MSZ.

Polska rozpoczyna dzisiaj prezydencję w Unii Europejskiej. Pytam wprost: Co nam to da?
- Dużą szansę, żeby się promować, żeby się pokazać, a nawet zagrać w polityce pierwszoplanową rolę. Od czasu naszego wejścia do Unii nie mieliśmy jeszcze takiej okazji. Ale jest to także egzamin i to trudny. Bo Polska staje na czele Rady Unii Europejskiej w niełatwym dla Europy okresie. Strefa euro przeżywa kłopoty. Dotyczy to nie tylko Grecji. Podminowane są także Portugalia, Irlandia, Włochy i Hiszpania. Podczas polskiej prezydencji na pewno nie skończy się też kryzys w rejonie Morza Śródziemnego.

- Ale co w praktyce Polska ma w trakcie prezydencji do zrobienia?
- Ma do odegrania trzy role. Pierwszą jest funkcja organizatora, bo do Polski będzie przyjeżdżać delegacja za delegacją. To jest wielkie przedsięwzięcie logistyczne. Okolicznością nieszczęśliwą jest, że w środku prezydencji mamy wybory, a to oznacza, że politycy zajmą się raczej kampanią i sobą niż gośćmi z Europy.

- A pozostałe dwie role?
- Powinniśmy być uczciwym rozjemcą, czyli pomagać przedstawicielom 27 krajów w rozmowach. Trzeba będzie między nimi lawirować. Być dobrym dyplomatą, a przy okazji coś dla siebie ugrać. Ale w tej roli możemy sę przydać także Grecji. Kluczowa jest rola przywódcza. Zwłaszcza kiedy coś na świecie zatrzeszczy, jak w Libii. Wtedy przedstawiciel Polski może stanąć w świetle jupiterów i wypowiadać się w imieniu Unii, stając się graczem światowym. Przykład Węgier, które przed nami sprawowały "rządy" w Unii, pokazuje, że z tej okazji można kompletnie nie skorzystać.

- Podczas polskiej prezydencji rozpoczną się rozmowy na temat nowego budżetu Unii. To będzie nasz atut?
- Na pewno. Choćby dlatego, że przez te pół roku będziemy przyjmować ogromną liczbę wizyt. Pozycja gospodarza jest w takich rozmowach korzystna. Ale trzeba też pamiętać, że rozmowy o pieniądzach zawsze są trudne, a budżet zjednoczonej Europy skomplikowany i obejmujący aż siedem lat: 2014-2020.

- Przez te pół roku zapewnimy Polsce bezpieczeństwo energetyczne?
- Do priorytetów polskiej prezydencji należy sprawa tzw. pakietu energetyczno-klimatycznego. W strategii UE coraz większe znaczenie mają alternatywne źródła energii - w tym wiatr i woda. U nas grubo ponad 70 proc. energii elektrycznej pochodzi z węgla, który jest głównym trucicielem. Polska dyplomacja musi się w tym półroczu wysilić i zadbać o wynegocjowanie kilkuletnich okresów przejściowych.

- Dlaczego prezydencja teraz ma o wiele mniejsze znaczenie niż 5 lat temu?
- Kiedy Unią kierowała Francja, wybuchła wojna rosyjsko-gruzińska, prezydent Sarkozy jako szef Unii jechał na miejsce konfliktu i załatwiał sprawy. Odkąd wszedł w życie traktat lizboński, kluczowe stanowiska w UE pełnią przewodniczący Rady UE oraz wysoki przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. I to oni będą gospodarzami wszystkich spotkań w Polsce, nie premier Tusk i nie prezydent Komorowski. Polska - współgospodarz - raczej dostarczy infrastruktury.

- Wygląda więc na to, że prezydencja przyda się głównie do tego, by Polska pokazała swój dorobek kulturalny podczas kilkuset imprez na całym świecie.
- Dobre promowanie się, jeśli nie jest głupie i nachalne, ma duże znaczenie. W przeciwieństwie do skoncentrowanych głównie na swojej historii Węgrów, Polska, z tego co widzę, w tych programach promocyjnych pokaże, że umiemy też patrzeć do przodu, ku przyszłości Europy. To dobre przesłanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska