Pościg w ciemną noc

Fot. Krzysztof Duniec
W piątek w nocy pod Niemodlinem patrol policji próbował zatrzymać żuka. Edward S. nie stanął, bo nie był pewny, czy to policjanci. Radiowóz ruszył za nim w pościg, funkcjonariusze dwukrotnie strzelali w kabinę furgonetki. Kierowcy cudem udało się ujść cało z tej sytuacji. Policja twierdzi, że funkcjonariusze nie naruszyli przepisów.
W piątek w nocy pod Niemodlinem patrol policji próbował zatrzymać żuka. Edward S. nie stanął, bo nie był pewny, czy to policjanci. Radiowóz ruszył za nim w pościg, funkcjonariusze dwukrotnie strzelali w kabinę furgonetki. Kierowcy cudem udało się ujść cało z tej sytuacji. Policja twierdzi, że funkcjonariusze nie naruszyli przepisów. Fot. Krzysztof Duniec
W piątek w nocy pod Niemodlinem policja ostrzelała samochód Edwarda S. z Grodkowa. Ten tłumaczy, iż nie zatrzymał się na wezwanie, bo nie był pewny, czy to policjanci.

Pięćdziesięciosześcioletni Ed-ward S. wyjechał z Grodkowa w trasę w piątek około 4.00 rano. Jechał do współpracującej z jego firmą śląskiej kopalni - dostarczał tam części do hydrauliki siłowej. Było wciąż nadal ciemno, kiedy ciężko wyładowany kilkunastoletni żuk Edwarda S. wjechał w las za Kopicami, na drogę w kierunki Niemodlina.

NIE WSZYSTKO MOŻNA PRZEWIDZIEĆ
Rozmowa z podkomisarzem Lesławem Stefanikiem, specjalistą ds. prewencji kryminalnej i dzielnicowych KM Policji w Opolu
- Jakie są zasady zasady zatrzymywania pojazdów przez policję?
- Radiowóz musi być oznakowany, a policjant umundurowany. Na dachu radiowozu powinien też świecić się neon z napisem "Policja". Miejsce zatrzymywania powinno być oświetlone, ale o tym bardzo często decydują okoliczności niezależne od policji, tak więc nie jest to obowiązek kategoryczny.
- Czy w sytuacji, gdy zatrzymywanie pojazdu odbywa się w miejscu odludnym, gdzieś w lesie, kierowca ma prawo się nie zatrzymać?
- W szczególnych okolicznościach kierowca ma teoretycznie prawo nie zatrzymać się, choć o takie okoliczności coraz trudniej. Radiowozy są dobrze oświetlone, latarki, którymi posługują się policjanci, też są dobrze widoczne. W wypadku kiedy kierowca nie zatrzyma się, powinien zgłosić się tak szybko jak to możliwe na najbliższy posterunek policji i poinformować o wydarzeniu. Powinien również opisać w miarę dokładnie miejsce, gdzie do wydarzenia doszło.

- Przejechałem kilkanaście kilometrów, gdy zobaczyłem we wstecznym lusterku najpierw "koguta", a potem usłyszałem syrenę - opowiada Edward S. - Początkowo myślałem, że to karetka, choć dziwne było, że nie widziałem nic wcześniej. Błyskający światłami samochód zbliżył się do mnie i zaczął jechać z tyłu za moim żukiem. Zacząłem się niepokoić, nawet nie pomyślałem, że to policja...

Po kilkuset metrach jadący z tyłu samochód wyprzedził żuka i stanął na poboczu drogi. Edward S. minął go i pojechał dalej - w ostatniej chwili dostrzegł tylko, że ktoś wysiadł z auta.
- Tyle się słyszy o rozbojach, a jeszcze zauważyłem w oknie tego samochodu lufę jakieś długiej broni - tłumaczy Edward S. - Zacząłem się bać, nie wiedziałem, co się dzieje.
Auto opisywane przez S. ruszyło za żukiem. Zrównało się z nim, a z okna od strony pasażera ktoś krzyknął: - Zatrzymaj się ch..., policja!

Edward S., mocno już przestraszony odkrzyknął: - Zatrzymam się w Niemodlinie!
Raz jeszcze padła komenda: - Zatrzymaj się, policja!
Edward S. ponownie odkrzyknął: - W Niemodlinie!
Zaraz potem padły dwa strzały, boczna szyba, na wysokości twarzy kierowcy rozleciała się w mak. Edward S. zatrzymał żuka. Teraz wszystko potoczyło się błyskwicznie: dwaj ludzie w czarnych uniformach wyciągnęli Edwarda S. z samochodu, rzucili na asfalt i skuli kajdankami. Wszystko działo się za Brzęczkowicami, w odległości dwóch, może trzech kilometrów od Niemodlina.

- Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z policją, a takie sytuacje widziałem tylko na filmach - mówi wciąż jeszcze rozdygotany Edward S. - Nie pamiętam już wszystkich inwektyw, ale zdrowo sobie używali na mnie. Potem obejrzeli kabinę żuka, coś tam pogrzebali, zażądali kluczy, gdzieś dzwonili, coś sprawdzali. Potem zażądali dokumentów. Były w aucie. I jakoś tak w tym momencie rozkuli mnie i zrobili się grzeczniejsi...
Pojechali do Niemodlina, na komisariat. Edward S. został przetestowany alkomatem, jak podaje - 4-5 razy. Badania wykazały, że jest absolutnie trzeźwy. Policja oddała mu dokumenty, polecając, by w najbliższy poniedziałek zgłosił się w komisaracie policji w Niemodlinie.
Edward S.: - Złagodnieli. Zaczęli się do mnie zwracać "panie Edwardzie". Zapowiedziałem, że idę z tą sprawą na Komendę Miejską. Nigdy nie miałem doczynienia z policją. Nie musieli strzelać, nie musieli strzelać na wysokości głowy. Dla mnie cała ta sprawa to był szok. Nie pamiętam nawet, jakiej marki był ten policyjny samochód, wydaje mi się, że polonez...

Według komisarza Krzysztofa Sochackiego, oficera prasowego Komendy Miejskiej Policji w Opolu, przebieg zdarzenia wyglądał następująco: - W tym rejonie dochodziło do licznych kradzieży przewodów trakcji elektrycznej. Na drodze stał oznakowany radiowóz, zatrzymania dokonywał umundurowany policjant. Pan S. nie reagował na polecenia. Doszło do pościgu, w trakcie którego pan S. nie reagował na polecenia zatrzymania wydawane przez policjanta w oznakowanym radiowozie. Została użyta broń gładkolufowa na pociski gumowe, a nie ostra. To wszystko, co mogę w tej chwili powiedzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska